- Gołym okiem widać, że w radach nadzorczych mediów publicznych nazwiska są związane z lewicą - dodaje. Europoseł zapowiada też, że podejmie trud i będzie kandydował na prezydenta Warszawy. Agnieszka Burzyńska: Europoseł, a za chwilę kandydat na prezydenta Warszawy? Wojciech Olejniczak: Nie tak szybko, to jest pewny proces. Ale koledzy wskażą pana? Konwencja miejska Sojuszu Lewicy Demokratycznej wskaże po konsultacjach kandydata. I to będzie pan. Jest takie oczekiwanie SLD tutaj w Warszawie, abym kandydował na prezydenta. I pan nie może odmówić. Ale ta nominacja to jest dopiero początek drogi do procesu związanego z wyborami. Ja jestem osobą, która jak i poprzednio, tak i teraz mówię kolegom: "jestem do dyspozycji, nie zamierzam się uchylać od takiej dużej odpowiedzialności." Jeśli będzie taka sytuacja za kilka miesięcy, to podejmę ten trud i będę kandydował na prezydenta w imieniu lewicy w Warszawie. Zobacz Przesłuchanie RMF FM: A będą kolejne sesje fotograficzne? Ta z rozpiętą koszulą wystarczyła na słabiutki wynik - niecałe 9 proc. w eurowyborach. Może teraz bez koszuli? Wynik 73 tys. to wynik najlepszy ze wszystkich eurodeputowanych? Niecałe 9 procent. Takie były okoliczności, taka była sytuacja tutaj w Warszawie. Ale będzie bez koszuli czy nie? Pani redaktor, spokojnie z tym wszystkim. Wielokrotnie na temat tej sesji była mowa i nie ma co do tego wracać. Kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego za nami, a przed nami kolejne kampanie dla lewicy bardzo ważne: kampania prezydencka w Warszawie, ale także kampania wyborcza parlamentarna. Jak pan zamierza ją prowadzić z Brukseli? Dzisiaj politycy, którzy na co dzień pracują w Brukseli - tak jak i ja - mamy tam bardzo wiele obowiązków. Ale mamy je także względem wyborców, którzy nas wybrali, powinniśmy się zachowywać fair. W związku z tym jesteśmy też obecni na debatach, spotkaniach, konferencjach w kraju. Czyli to w niczym nie przeszkadza? Za dwa tygodnie w Warszawie organizuję dużą konferencję o problematyce europejskiej w kontekście metropolii, w tym również i Warszawy. Więc będzie pan i w Warszawie i w Brukseli? Tak jak dotychczas. A pamięta pan swoje oświadczenie tuż po wyborach: "W 100 proc. zaangażuję się w wykonywanie moich obowiązków. Zakładam, że w Brukseli spędzę całą kadencję, mam zamiar rozpychać się tam łokciami, pracować głową, zdobywać dobą pozycję." Nic się nie zmienia. Jestem w tej chwili raporterem dwóch niezmiernie ważnych dokumentów. Pierwszy to strategia dla państw Morza Bałtyckiego, w tym także dla Polski. Od początku pan wiedział, że Bruksela nie jest na całą kadencję, że pan tu wróci. Po co było to wszystko? Pani redaktor, wybory rządzą się swoimi prawami. Jaki będzie wynik zobaczymy, ja dzisiaj doceniam również to, co robi Hanna Gronkiewicz-Watz jako prezydent Warszawy. Co nie znaczy, że my jako lewica nie powinniśmy przedstawić alternatywy. Czyli nie wierzy pan w swoje siły trochę w tych wyborach? Gdybym nie wierzył, to bym nie stratował. Ale też jestem realistą i patrzę na to w sposób pełny i widzę, że lewica może odegrać znaczącą rolę, może dalej doprowadzić do tego, że będzie rządziła w Warszawie, tak jak jest to dotychczas, i dbała o taki lewicowy wymiar rządów. Pogratulował pan Grzegorzowi Napieralskiemu tego, że SLD wychodzi dziś na prostą? Tak przynajmniej utrzymuje przewodniczący Napieralski. Akurat dawno nie rozmawiałem z Grzegorzem Napieralskim, ale jeżeli chodzi o wychodzenie na prostą, to mam nadzieję, że tak się stanie, ale... Jesteśmy przed zakrętem. ... ale cały czas boryka nas wiele problemów i trudności, związanych z takim określeniem choćby linii politycznej, której trzeba się trzymać, ale która musi być poparta nie tylko hasłami, ale merytorycznymi odniesieniami się do bieżących problemów ludzi. Grzegorz Napieralski mówi: "ponad rok temu, kiedy obejmowałem władzę w SLD było 3 procent, dzisiaj jest między 12 a 14 proc.". Nie cieszy pana, że pański następca dźwignął SLD z tych trzech procent, odziedziczonych po panu? Nigdy nie było trzech procent odziedziczonych po mnie.