Konrad Piasecki: Panie marszałku, rozumie pan, dlaczego rząd stara się tak usilnie zniechęcić prezydenta do udziału w szczycie europejskim? Stefan Niesiołowski: Nie. Nie wiem tego. Zasada chyba jest taka, że to jest szczyt rządów. Przed miesiącem pomieścili się jakoś w jednym samolocie - premier z prezydentem, a teraz Donald Tusk obrzydza Lechowi Kaczyńskiemu wyjazd i mówi, że prezydent nie zna się na tym, o czym będzie tam mowa. To pytanie raczej do Donalda Tuska. Muszę powiedzieć, że to już jest tak męczące, że prezydencka gwiazda - minister Kownacki - co chwilę zapowiada, że prezydent chce jechać, że prezydent będzie. To jest nudne i - muszę powiedzieć - trochę upokarzające. Jeżeli rząd prowadzi politykę zagraniczną i rząd mówi, że jedzie szef rządu, to prezydent mógłby sobie darować. Ale prezydent mówi: "Dostałem zaproszenie. Czemu mam nie jechać?" Dobrze. Niech jedzie. Naprawdę uważam, że mamy ważniejsze sprawy w Polsce niż podróże pana prezydenta. A uważa pan, że dobrym standardem jest informowanie prezydenta o tym, że nie powinien jechać, przy pomocy takich słów i takich pism jak to, które mam w ręku. "Decyzją premiera szefem delegacji na szczyt w Brukseli będzie premier. Nie ma zatem potrzeby przekazywania panu terminarza spotkania". Ale to nie było chyba pismo do prezydenta? To było pismo do Mariusza Handzlika, dyrektora biura spraw zagranicznych Kancelarii Prezydenta. Mariusz Handzlik też wysyłał podobne pisma w formie i treści. Czyli dobry standard. Nie mówię, że dobry. Mówię, że to jest nudne i męczące. To może w tej sytuacji premier powinien zrezygnować z udziału w tym szczycie? Za politykę zagraniczną odpowiada premier i to premier jest rozliczany. Jest tak w konstytucji. Mógł wygrać PiS wybory, zostałby Lech Kaczyński premierem i wtedy jeździłby, ale nie jest premierem. Za politykę zagraniczną odpowiada premier. Jeździł premier Kaczyński gdzie chciał, więc niech teraz trochę pofolguje. Czyli jechać na szczyt pan radzi premierowi? Zmieścić się z prezydentem? To pytanie do premiera. Tam jest wiele informacji, których ja nie mam. Przepraszam. To nie jest pytanie do mnie. Ja tylko uważam, że to jest żenujące, iż kolejny raz rząd ogłasza, że jest jakaś delegacja, a potem od strony prezydenta płyną słowa: "My też chcemy jechać", "My też jedziemy", "Ja będę na czele". Żenada. Aleksander Kwaśniewski mówi podobnie jak pan, że to żałosne i to wszystko obniża prestiż Polski. Ciężko się z tym nie zgodzić, ale ciężko też nie atakować obu stron za to wszystko, co się dzieje. Po raz kolejny zgadzam się z Aleksandrem Kwaśniewskim - mogę tyle powiedzieć. Ale przyszły czasy - Stefan Niesiołowski i Aleksander Kwaśniewski. Takie przyszły czasy. Wierzy pan w to, że PZPN czyha na życie Mirosława Drzewieckiego? Nie. To absurd jakiś. A wierzy pan w to, że Mirosław Drzewiecki nosi kamizelkę kuloodporną? Nie. Nie wierzę. Widziałem go wczoraj, jak szedł dziarskim krokiem. W kamizelce ciężko tak szybko chodzić? W kamizelce ciężko się chodzi. Moim zdaniem to rozstrzyga. Mirosław Drzewiecki by w kamizelce kuloodpornej trochę inaczej wyglądał. To żart jakiś. Żart, ale wypowiadany poważnie. Janusz Palikot wczoraj w TVN24 głosił na prawo i lewo, że straszne rzeczy ten PZPN robił - że nawet prawie zabił Jacka Dębskiego. Nie. Tego nie powiedział. Powiedział, że śmierć Jacka Dębskiego po konflikcie z PZPN nie była przypadkowa. Studium pewnego szaleństwa czy sposób na ekspresję w polityce? Moim zdaniem poseł Palikot jest postacią bardzo wyrazistą. Media robiły mu krzywdę, że go pokazywały z tym jednym, słynnym rekwizytem - tak jakby nic innego nigdy nie nosił. To trochę tak jak z Adenauerem. Raz założył krzyżacki płaszcz i w propagandzie peerelu przez 20 lat Adenauera w niczym innym nie pokazano, jakby w niczym innym nie chodził. Także już lepiej ten świński łeb? No tak, tylko że Palikot powtarza te numery. Był wibrator, świński łeb. Tamtego rekwizytu już nie powtarzał, a media natrętnie: Palikot i to tylko? i to jest tendencyjne, i to jest stronnicze, i to jest nierzetelne. Natomiast ten świński łeb? ja bym takich rekwizytów nie stosował. Ma swój styl, jest to bardzo wyrazisty ekspresyjny polityk. Ja takich rzeczy bym nie robił, ale? Pańskim zdaniem, to jest styl, który dobrze robi Platformie Obywatelskiej? Czy Palikot już przesadza i przekracza cienką, czerwoną linię? Ja myślę, że jest na granicy tej linii. Cały czas na granicy? Ja myślę, że tak. A może wtedy przekroczył? Wtedy, a teraz? No świński łeb to pół biedy, ale bardziej się dziwię tym oskarżeniom. Powiedzieć głośno, że PZPN czyha na życie Mirosława Drzewieckiego? Zgoda, tu przekroczył nieznacznie tą czerwoną linię. A jaki jest w panu nastrój po tej ewidentnie przegranej wojnie z PZPN-em? To nie była jakaś klęska, premier trafnie to powiedział. Nastrój nie jest najlepszy, bo ja najchętniej bym w ogóle poszedł na tę wojnę z panem Blatterem. Walczyć z takimi ludźmi jak Blatter, Platini to chyba tylko jest zaszczyt. Ale z drugiej strony też proszę pamiętać, że ci sami ludzie, którzy teraz krytykują ministra Drzewieckiego, od czci i wiary by go odsądzali. Odbyłby się ryk protestu - bo to jest ta niezwykła, typowa dla niektórych środowisk, obłuda - że nie ma meczu z Czechami, Słowacją, że nie ma Euro i byłby atak na ministra. Nie było wyjścia, cofnęliśmy się. Oczywiście dla mnie Blatter i ci wszyscy ludzie - wojna z nimi to jest czysta przyjemność, ale ja nie mogę prowadzić wojny na karkach kibiców, bo ja jak meczu nie obejrzę, to mi się nic nie stanie, a dla niektórych kibiców to jest święto. Więc ja rozumiem, sytuacja ministra była bardzo trudna, myślę, że podjął właściwą decyzję. Proszę pamiętać, jakie byłyby wrzaski teraz, że nie ma meczu z Czechami w sobotę. Ale wie pan, że wyszliście trochę jak Rydz-Śmigły, który mówił, że nie oddamy guzika od munduru, a potem uciekał przez Zaleszczyki. Ale z drugiej strony proszę pamiętać, że Polska miała być w koalicji. No, ale te analogie są głębsze. Miała być koalicja, z koalicją też nie wyszło. Francja miała uderzyć na Niemcy i mogła to zrobić. Chyba jedyny raz w historii wojen armia francuska właściwie mogła wejść do Berlina, bo armia niemiecka była gdzie indziej. Tego nie zrobiła, płaciła cenę. Być może właśnie na francuską kontrofensywę generała Gamelena liczył Mirosław Drzewiecki, a Francuzi się zachowali tak - a właściwie jeden Francuz - jak w 1939 roku: zostawili sojusznika. "Nie karzcie zweryfikowanych esbeków" - apelują byli ministrowie spraw wewnętrznych. Pan jest gotów ich posłuchać? Nie. W tej sprawie nie, dlatego że myślę, że nasza propozycja jest uczciwa i umiarkowana. Ci, którzy byli zweryfikowani, będą mieli emerytury płacone za okres pracy w UOP-ie. I uważa pan, że też jest sens karać generałów z WRON-u, nie karząc generała Jaruzelskiego? Bo on będzie miała emeryturę prezydencką w razie czego. To jest inna sprawa, to jest inny problem. Ale cały czas pan uważa, że ta ustawa jest do obronienia i nie do zmiany? Można dyskutować o szczegółach, ale co do zasady ja bym jej bronił.