Jego zdaniem, tylko ustawa autorstwa Sojuszu zabezpieczy media przed zakusami polityków. Konrad Piasecki: Zna pan takie nazwisko Grzegorz Korytowski? Grzegorz Napieralski: Nie znam. To człowiek, który miał być pośrednikiem między rodziną Krzysztofa Olewnika a gangsterami. Brał spore pieniądze i nic z tego nie wynikało. Był przesłuchiwany, był zatrzymany. Nie pytałbym pana o tego Korytowskiego, gdyby nie to, że znalazłem go wczoraj na liście członków mazowieckiej rady Sojuszu Lewicy Demokratycznej i w mazowieckim komitecie wykonawczym. Nie znam sprawy, więc trudno mi się do niej odnieść. Nie wiem, czy brał czy nie brał. Nie wiem co robił, jaka jest jego rola. Nie mogę na to pytanie dopowiedzieć. Jeżeli jest coś co powoduje, że człowiek łamie statut, wszystkie normy moralne i prawo, musi odejść z SLD. Tylko o tym Korytowskim prasa - zwłaszcza tygodnik "Nie" - pisze od wielu lat. I nic. I cały czas jak działał w SLD tak działa. Był nawet wicestarostą Sierpca. Mamy ponad 60 tysięcy członków. Różne osobą są. Nie wiem. Nie znam tej sprawy więc trudno mi się do niej odnieść. Dla takich ludzi jest miejsce w SLD? Nie ma. Jeśli zarzuty by się potwierdziły, pan go natychmiast wyrzuca? Ktoś kto łamie prawo, wszelkie normy moralne czy etyczne, nie może być w SLD. A pan wierzy w ogóle w to, że jacyś lokalni działacze SLD mogli być zamieszani w całą tę sprawę porwania Olewnika? Nie wiem. Trudno mi coś na ten temat opowiadać. To jest ciężka sprawa. Moim zdaniem powinna być jak najdalej od polityki. Powinna być wyjaśniona jak najszybciej. Tu jest śmierć człowieka, czyli tragedia największa jaką można sobie wyobrazić. Ja chciałabym znać jak najszybciej finał tej sprawy. Wokół ojca Krzysztofa Olewnika kręciło się mnóstwo polityków SLD. Dlaczego? Czy on finansował SLD? Nie wiem. Jak na sekretarza generalnego to małą wiedzę pana ma. Mam dużą wiedzę, ale nie znam wszystkich działaczy SLD. Po drugie, jeśli ktoś kogoś zna to jeszcze nie jest nic złego. Jeżeli ojciec zamordowanego znał działaczy SLD, to nie widzę w tym nic złego.