- Też byłem ministrantem, ale to nie ma nic do rzeczy - przyznał. Dodał, że Wojciech Olejniczak jako szef klubu parlamentarnego będzie musiał podporządkować się decyzjom lidera partii. Konrad Piasecki: "Napieralski, Napieralski? Nie znam" - mówi pana idol Jose Zapatero. Przykre. Grzegorz Napieralski: Dlaczego przykre? Chyba smutno się robi człowiekowi, jak ma jakiegoś idola i myśli sobie: "Już teraz jestem prawie jak Zapatero", a Zapatero mówi: "Nie wiem, kto to jest Napieralski". Polacy mają wielu idoli w Polsce i za granicą; oni też ich nie znają. To naturalna rzecz. Może zorganizuje pan jakiś międzypartyjny polsko-hiszpański wieczorek zapoznawczy i będzie lepiej? Nie. Żadnych wieczorków nie będę organizował. Jestem zaproszony na kongres hiszpańskich socjalistów na początku lipca? I wtedy się poznacie z Zapatero, tj. wtedy Zapatero pozna Napieralskiego. Na pewno będzie miło. Panie przewodniczący, dlaczego pozostawił pan Olejniczaka na stanowisku szefa klubu - ze strachu, że pan przegra głosowanie? Nie ma żadnego strachu. Nie było żadnego głosowania i ja również mówiłem, żeby nie było tego głosowania. Wszyscy oczekiwali, że po kongresie wygrana osoba, czyli jeden z dwóch młodych liderów, zaproponuje współpracę? Bo naturalne byłoby, żeby to szef partii został szefem klubu jednocześnie, zwłaszcza w opozycji. Powiedzieliśmy wczoraj, że spróbujemy podjąć rzeczową współpracę z Wojciechem Olejniczakiem i taką próbę podjęliśmy. Czyli w tym "swądzie rozkładającej się przyjaźni", o którym pisze Miller, "wóz o nazwie SLD" będą ciągnęły teraz dwa młode konie? Nie ma żadnej rozkładającej się przyjaźni, a jeżeli są różnice zdań, to chyba dobrze. A są dwa młode konie? Nie wiem, czy jestem koniem, ale na pewno jestem politykiem. Czyli konie czy politycy ciągnąc razem ten wóz, nie będą się kopać po kostkach i ciągnąć wóz w dwie różne strony? Wierzę, że tak i stąd taka propozycja. Byłoby źle, gdyby były dwa ośrodki władzy; byłoby źle, gdyby w klubie była inna decyzja w danej sprawie, a w partii inna. To jak to będzie zorganizowane? Do kogo będzie należał głos decydujący? Będzie na przykład projekt ustawy o związkach partnerskich, o których mówił Olejniczak. Do przewodniczącego partii. Czyli pan mówi: "Nie zgłaszamy tego projektu" i Olejniczak ustępuje? Nie mówię, że nie zgłaszamy. Jeśli będzie ten lub jakikolwiek inny. Wczoraj był najlepszy przykład, kiedy zarekomendowałem, aby klub parlamentarny poparł wotum nieufności dla ministra finansów i proszę bardzo. Czyli klub rządzi, a partia kieruje - jak w dawnych dobrych czasach? Rzeczą jest normalną, że ramieniem zbrojnym każdej partii politycznej są kluby parlamentarne i kluby radnych. Tak samo jest w SLD. Co w tym dziwnego? Ale wskazówki tym klubom daje szef partii? Szef partii i jego zarząd. A zapytał pan Olejniczaka, czy rzeczywiście w styczniu spróbuje znów powalczyć i zgłosić wniosek o wotum nieufności dla pana? Po pierwsze, w styczniu jest konwencja statutowa, więc nic się nie będzie działo, a po drugie, jeżeli ktoś tak w ogóle myśli, że już za chwilę będzie próbował budować podziały w partii, to albo musi zostać zmarginalizowany, albo odejść. Jeżeli ktoś w tydzień po kongresie myśli o jakiś wyborach?