Konrad Piasecki: Pani minister, wypłaci pani głównemu budowniczemu Stadionu Narodowego 570 tysięcy premii? Joanna Mucha: - Ta premia, tak jak mówiłam już wielokrotnie w ostatnich dniach, będzie ewentualnie wypłacona w dwóch transzach. Pierwsza transza to 342 tysiące złotych - ona będzie wypłacona po ostatecznym odbiorze. Ale czy to jest tak, że pani musi to wypłacić, czy pani chce to wypłacić, nie ma wyjścia? - Jeśli się okaże, że nie mam wyjścia, to oczywiście będzie to do wypłacenia. A jest to wyjście, czy go nie ma? - Na tę chwilę prawnicy bardzo dokładnie sprawdzają ten kontrakt i dadzą odpowiedź w najbliższych dniach. Pani poprzednik Mirosław Drzewiecki twierdzi, że nie musi pani tego robić. "Nie ma takiej umowy, która przewiduje premię za samo oddanie stadionu do użytku" - Mirosław Drzewiecki. - Mirosław Drzewiecki podpisał ten kontrakt i dwa aneksy. Ale nie wie o tym, że ten kontrakt był jeszcze raz aneksowany. To, co podpisał pan Mirosław Drzewiecki, w tej ostatniej wersji niestety wypadło. Bardzo żałuję. Ten trzeci aneks jest podpisany przez ministra Giersza? - To była propozycja rady nadzorczej. Ona oczywiście musiała być zaakceptowana przez ministra, ale pomysł wyszedł z rady nadzorczej. To może w takim razie, pani minister, ujawnić te kontrakty i te aneksy tak, żeby wszyscy wiedzieli i przeczytali, co tam w nich jest? - Kontrakty są niestety tajne. Jeśli okaże się, że jest jakiś przepis prawny, który pozwoli mi je ujawnić, to na pewno to zrobię. Ale jest ustawa o dostępie do informacji publicznej. Rozumiem zapisy kontraktu, ale jest prawo wyższe, które rozstrzyga to w takiej sytuacji. - Jest, ale ta ustawa bardziej odnosi się do kwot, które są wypłacane tym osobom. Te kwoty, tak jak państwu mówię cały czas, są ujawniane przeze mnie i podstawa wypłacania tych kwot również jest przeze mnie ujawniana. "Nie widzę powodu, dlaczego mielibyśmy promować osoby, które nie wszystko zrobiły tak, jak się umawialiśmy" - tak mówi premier. Daje pani wolną furtkę i wolną rękę. - Ja myślę, że z premierem tutaj mniej więcej się zgadzamy, tylko inaczej podchodzimy do sprawy. Pan premier mówi: "Raczej nie, chyba, że okaże się, że jesteśmy zobligowani". Ja mówię: "Jeśli jesteśmy zobligowani, to wypłacimy, chyba, że jest jakaś furtka". Rozumiem, że pani prawnicy szukają teraz sposobu na to, jakby to zrobić, żeby tych pieniędzy nie wypłacić. - To jest za daleko powiedziane, ale naprawdę bardzo dokładnie badamy ten kontrakt. A to prawda, że już czekają w kolejce kolejne nagrody dla wiceszefów Narodowego Centrum Sportu i PL2012 i że to w sumie 4 miliony złotych? - Nie znam tej kwoty. Nie wiem, skąd ona się wzięła. Jestem bardzo zdziwiona. Jeśli chodzi o NCS, to tam jest jeszcze dwóch członków zarządu, którzy - póki co - zostają, więc na razie nie ma o czym mówić. Ale też suma ich nagród, czy suma ich premii po zakończeniu EURO 2012 też opiewa na podobny rząd wielkości pieniężnej? - Każdy kontrakt jest inny, panie redaktorze. Nie potrafię odpowiedzieć w tym momencie na to pytanie. Nie mam w głowie tych kwot. Może w takim razie następne kontrakty zrobić już jawnymi, a nie dawać tych zapisów o tajności? - Z całą pewnością, jeśli będę podpisywała następne kontrakty, a na pewno tak będzie, dlatego że NCS musi się przekształcić, jeśli to będzie firma prowadząca Stadion Narodowy, ale to jest jeszcze przyszłość, przed nami. Czyli deklaruje pani: kontrakt z następcą pana Kaplera będzie jawny? - Tak. To pani naciskała, żeby odszedł, czy sam chciał odejść? - Nie, nie naciskałam. Sugerowała pani? - Nie, nie sugerowałam. Pan Kapler sam złożył taki wniosek o odejście i przyjęłam taki wniosek. A pani przyjęła to z ulgą. - Z ulgą? To jest takie odczucie dwustronne. Z jednej strony pan Kapler ma bardzo dużą wiedzę. De facto sam trzymał bardzo wiele nitek tego kontraktu i bardzo mocno angażował się w pracę. Z drugiej strony też wiem o tym, że miał pewne problemy z relacjami z podmiotami, które z nami współpracują, więc to jakby działało w obie strony. A co z tymi za małymi bramkami na Stadionie Narodowym? Rzeczywiście były za małe, czy są za małe? - Nie, to jest coś, z czego powinnam się bardziej śmiać, niż traktować to poważnie. A było tak, że jest już dobrze a było źle, czy było dobrze a jest jeszcze lepiej? - Nie. Odbiór murawy i całej infrastruktury wokół murawy był założony na poniedziałek. Na piątek poproszono o to, żeby mazowiecki ZPN sprawdził, jak to wygląda i czy są jakieś problemy. Między piątkiem a poniedziałkiem te korekty, które zostały dokonane, są naprawdę drobne, jest odbiór i nie ma problemu. I daje pani głowę, że mecz z Portugalią odbędzie się na Stadionie Narodowym? - Tak, odbędzie się. Powiem jeszcze, na czym polegały te problemy z piątkowym odbiorem. Na przykład na tym, że zmarznięta ziemia wybiła bramkę o dwa centymetry do góry. Więc to naprawdę nie jest problem, z którego należy robić jakąś wielką awanturę. Rozumiem, że bramkę trzeba było dobić. - Dokładnie. Pani mówi: na pewno mecz z Portugalią się odbędzie. Ale głowę i stanowisko pani położy za ten mecz, czy więcej ostrożności? - Wydaje mi się, że nie ma sensu i potrzeby robienia tego typu zastrzeżeń. Rozmawiam z policją i NCS-em na Stadionie Narodowym codziennie. Tam trwa procedura wszystkich odbiorów i wszystkich potrzebnych pozwoleń, ale naprawdę nie widzę żadnego zagrożenia dla tego, żeby ten mecz miał się nie odbyć. Nie idzie coś pani to ministrowanie. - No to jest takie odczucie zewnętrzne, które w ostatnich dniach... A pani takiego odczucia nie ma wewnętrznego? - Wie pan, kiedy się jest wystawionym na taką falę krytyki, to bardzo ważną rzeczą jest odróżnienie tej krytyki, która jest tabloidalna i nieuzasadniona, od tej, która ma jakieś podstawy. A ile jest tej, która ma podstawy? - Ja mam wrażenie, że każdego dnia wychodzi taka bańka mydlana, która pęka i okazuje się, że w niej nic nie ma, i że niektóre media stwierdziły, że na podstawie tego, że jest dużo tego "nic", to jednak "coś" jest. A może to jednak jest ostrzeżenie, żeby nie brać się za rzeczy, które są dosyć odległe od pasji, zainteresowań i przygotowania? - Ja nie mam poczucia, żebym była słabiej przygotowana do tego resortu niż moi poprzednicy... ...ale choćby zainteresowanie sportem, choćby to pytanie o Superpuchar - ja wiem, że nie było kluczowe, ja też nie wiem, kto gra o Superpuchar, ale ja nie jestem ministrem sportu. - Ale to jest kolejna nieprawda, która się znowu przetoczyła przez media. Nie było takiej sytuacji. Mówiliśmy cały czas: "Wisła - Legia" i nigdy nie padało słowo "Superpuchar", więc zapytałam, skąd akurat ta konfiguracja, a nie pytałam, jak dobiera się firmy do Superpucharu. Więc to jest kolejna nieprawda. Kiedy dziennikarze sportowi piszą: "Minister Mucha - zupełnie nowy wymiar ignorancji", to...? - Ale potem robimy kolejny wywiad z panem redaktorem i ten wywiad zupełnie inaczej wygląda. Myślę, że opinia pana redaktora też uległa zmianie. I nie miała pani takiego poczucia, choćby przez moment, w tym resorcie: to nie dla mnie, to za dużo, za wiele muszę się dowiedzieć, żeby dobrze sprawować tę funkcję? - Myślę, że wiem już bardzo dużo i być może więcej niż wiele osób, które się tym resortem zajmowały. Nie mam poczucia, że nie jestem w stanie dać sobie z tym rady. A jest pani w stanie dotrzeć do problemów trzecioligowego hokeja na lodzie? - Proszę mi wierzyć, że te problemy są już opracowywane w resorcie, chociaż one są gdzieś tam na 35. miejscu albo 98. Za trzecioligowy hokej to niech się pani nie bierze, bo tej ligi nie ma. Tak przykładowo mówię... - Ale ja generalnie o hokeju mówię, bo nawet wczoraj rozmawiałam o szkoleniach w hokeju, które leżą i które nie istnieją. Ale w tej chwili priorytetem jest Euro i przygotowanie się do Euro. Nie za dużo pani w tym Euro? I jeszcze to bezpieczeństwo, współodpowiedzialność za to... - Nie bezpieczeństwo. Ja się zajmuję uzyskaniem stanu gotowości. Ten stan musimy osiągnąć 15 maja. Forum: Polski Stadion Narodowy