Wszystko jest w rękach polskiej drużyny. Im ten koń gorzej pociągnie, tym gorzej dla rządzących. Wszystko w rękach konia. Sukces reprezentacji, pozwoli rządowi odbić się w sondażach - mówi Miller. Konrad Piasecki: Ten czas Euro to ciężki czas dla opozycji. Leszek Miller: - Dlaczego? Prezydent i premier błyszczą, ministrowie się uwijają, drogi się kończą, autostradą można dojechać do Lizbony. Naród nie ma was za co pokochać. - No tak, ale Euro się skończy już niedługo. Wszystko jest w rękach polskiej drużyny, która albo odniesie sukces, albo nie. Jak to się mówi: "Wszystko w rękach konia". Naprawdę pan myśli, że im gorzej ten koń pociągnie ten wózek, tym gorzej będzie dla rządzących? - Oczywiście. To mi przypomina naszą słynną jedenastkę z czasów trenera Górskiego. W 1974 roku, po tym pięknym sukcesie, akcje Edwarda Gierka poszły wyraźnie w górę. Donaldowi Tuskowi sukces naszych piłkarzy jest jeszcze bardziej potrzebny niż Edwardowi Gierkowi. W 1974 roku się pan cieszył z sukcesów Edwarda Gierka. Teraz z sukcesów Donalda Tuska mniej. - Nie, też się cieszę, bo ja się cieszę z sukcesów polskiej drużyny. Poza tym, jak jechałem tą niedokończoną autostradą A2, też się cieszyłem. Mimo tego, że myślał pan sobie...? - Jak zobaczyłem napis: "Lizbona 3316 km", to wręcz byłem wzruszony. Łezkę pan uronił? Warto było? - Warto było, oczywiście. Tyle lat w polityce i wreszcie jest autostrada. - Tak jak Donald Tusk mówił, na to się składa wysiłek bardzo wielu rządów. Ale myśli pan, że Euro pozwoli Tuskowi zahamować sondażowe spadki albo nawet się odbić? - Jeśli będzie sukces - tak, jeśli nie będzie sukcesu - nie. A nie jest tak, że raczej organizacyjny sukces bardziej wpływa na odbiór rządzących? - Ale on szybko zostanie zapomniany i uznany za coś normalnego, a wynik polskiej drużyny będzie pamiętany. Czyli jeśli będzie dobrze, to Tusk będzie mógł powiedzieć: "z oddaniem szefostwa partii żartowałem, z oddaniem premierostwa żartowałem. Po prostu będę rządzić, bo dobrze to robię". - Jak będzie źle, to też tak powie, bo premier nie ma zdaje się innego wyjścia. No nie, bo mówił, że odejdzie. - Ale już nie mówi. A pan też zamierza rządzić SLD tak długo, jak się da? - Tyle, ile uznam to za konieczne. A uznaje pan dzisiaj, że koniecznością jest ile lat Leszka Millera na stanowisku szefa SLD? - Dzisiaj nie myślę tak strategicznie. Dzisiaj moim zadaniem jest wyprowadzenia partii z najgorszego wyniku wyborczego, umocnienie jej i przygotowanie się do ofensywy, która będzie oznaczała dobry wynik w kolejnych czterech wyborach. To prawda, że w SLD już zapanowała błoga pewność, że los się zaczął do was uśmiechać i już teraz prostą ścieżką do władzy razem z Platformą w następnej kadencji? - O władzy nie powinno się w ogóle myśleć, o żadnych sojuszach też nie. Trzeba po prostu pracować na własne ugrupowanie i na wynik tego ugrupowania. Być może ktoś jest w stanie błogim, ale będę z tym walczył, jeżeli tak jest. Błogostan to najgorszy stan dla polityków. - Najgorszy, tak. Usypia, a tutaj trzeba być czujnym. I dlatego - rozumiem - nie będzie pan przekonywał, że pod rządami Millera szczęście dla SLD się odwróciło? - Sukces już jest, dlatego, że startowaliśmy z ośmiu procent, teraz w różnych badaniach mamy od 12 do 16, więc to jest oczywisty sukces. Natomiast badania badaniami a wybory wyborami. Więc trzeba po prostu ciężko pracować i przekonywać Polaków, że jesteśmy siłą na którą warto postawić. Myśli pan o sobie Miller cudotwórca? - Ja nie wierzę w cuda, nie jestem czarnoksiężnikiem, nie posiadam żadnej różdżki czarodziejskiej za pomocą której czynię cuda. Poświętowałby pan dzisiaj, razem z kibicami rosyjskimi, upadek Związku Radzieckiego? - Oczywiście, uważam, że to dobry pomysł, żeby ten marsz, właściwie przemarsz przez Most Poniatowskiego, odbył się wspólnymi siłami, ale już wiemy, że tak nie będzie. Pan z nimi nie pójdzie? - Ja nie pójdę, ale przede wszystkim miałem na myśli polskich kibiców. To byłaby ładna inicjatywa, gdyby polscy kibice razem z Rosyjskimi przeszli na stadion, ale z tego co widać tak nie będzie. Gorzej, jeśli w rękach Rosjan pojawi się sierp i młot. Albo na koszulkach czerwonych. - Zgodnie z polskim prawem to nie jest zabronione. A pana by to nie bolało taki sierp i młot. Ten symbol pana oburza, budzi nostalgię? - Wie pan, ten symbol na koszulkach kibiców to jest również wspomnienie z tych czasów, kiedy drużyna Związku Radzieckiego odnosiła triumfy piłkarskie. Warto o tym pamiętać. Drużyna Związku Radzieckiego odnosiła triumfy, a włodarze Związku Radzieckiego krwawo rozprawiali się z opozycją i nie tylko z opozycją. - Krwawo z opozycją rozprawiają się różne siły polityczne, co więcej widać, że ta kadencja będzie trwała. Natomiast być może Euro w Warszawie to ostatni akt, który skłania Rosjan do przyjazdu do Polski. Sierp i młot to dla Pana nostalgiczny symbol czasów minionych? - Nie, dla mnie to nie jest nostalgiczny symbol. Mówimy tutaj o kibicach, dla których to może być jakieś wspomnienie 11-stki Lwa Jaszyna np. Aż tak dobrze z tym Związkiem Radzieckim z piłką nożna nie było. - Byli wicemistrzami Europy. Częściej wygrywali z nami niż przegrywali. Chociaż zdarzył nam się piękny moment w 57 roku w Chorzowie - 2:1. Dwie piękne bramki Cieślika. I 82 słynny remis. Aleksander Kwaśniewski wspomina, że pił ze wszystkimi w bloku - taki to był czas. - Remis remisem, a w Chorzowie było zwycięstwo - i to jakie, w pięknym stylu. Jakby Leszek Miller ukarał takiego niepoprawnego parlamentarzystę, który spóźnia się z oświadczeniem majątkowym? - Wiem do czego pan pije. Spóźniłem się i poniosłem pewne konsekwencje. Jak to jest możliwe? Przecież to tak jak z rozliczeniem PIT-u, wiadomo że przychodzi ten czas i trzeba rozliczyć... - To jest proste. Pierwszego maja wyleciałem do Francji, obserwowałem wybory. I tak się Pan tym ucieszył, że zapomniał Pan złożyć oświadczenia? - Nie, jak wróciłem, to już było za późno po prostu. Przyznaję się, nie ma o czym mówić.. Ale to trzeba było do 30 kwietnia złożyć, czyli przed wylotem pan powinien złożyć. - No tak, ale wie pan, żyłem innymi sprawami, więc ok, jak trzeba będzie to poniosę konsekwencje. To może jednak te kary, które proponuje Ewa Kopacz - 15 tys. za wyjątkową niesubordynację, to dobry pomysł? - Nie, 15 tys. to jest zakłócenie obrad, a sprawa, o której mówiłem, nie ma z tym nic wspólnego. A w ogóle SLD poprze pomysł takich wysokich kar finansowych? - Zastanowimy się, bo trzeba by bardzo dobre kryteria ustalić, żeby było wiadomo, kiedy normy zostały przekroczone, a kiedy nie, a to jest zawsze trudne. Ale suma za duża, czy za duża w ogóle kara finansowa? - Nie chodzi o karę, chodzi o to, żeby ustalić precyzyjne kryteria, za pomocą których można by określać, że te 15 tys. złotych trzeba zapłacić. A jeśli będą precyzyjne kryteria? - Jeśli tak, jeśli udałoby się opracować precyzyjne kryteria, to tak.