To jest niebezpieczne, bo jak się nie wie, dokąd się idzie, to na pewno zajdzie się gdzie indziej - twierdzi Miller, dodając, że nie chce nic radzić byłemu prezydentowi, bo "jak coś mu poradzę, to na pewno zrobi inaczej". Posłuchaj Kontrwywiadu: Konrad Piasecki: Biały koń Kwaśniewskiego zamienił się w ospałego muła i tylko Leszek Miller uśmiecha się ciepło - pisze "Rzeczpospolita". Nie czuje się pan, jak człowiek, który z tym uśmiechem obserwuje pogrzeb własnej kasty, środowiska politycznego. Leszek Miller: Nie uśmiecham się, a Aleksander Kwaśniewski w żadnym wypadku nie przypomina mi muła. A kogo? Rączego jelenia. Nie mam się z czego cieszyć, bo zdaję sobie sprawę, że cała ta historia przyniesie lewicy tylko straty. Kwaśniewski odsyła pana na emeryturę, Olejniczak mówi, że wszyscy Janikowie, Millerowie i Kwaśniewscy nie są mu potrzebni. To trochę wygląda jak pogrzeb pewnej epoki. Jeśli Olejniczak tak powiedział, to się pospieszył. Wierzy pan, że jeszcze kiedyś świat zakrzyknie: Leszku Millerze wróć? Nie chodzi o mnie, ale o sposób budowania podejścia do pewnej formacji, do polityki. Siłą mojej formacji w poprzednich latach było to, że było tam wielu liderów, każdy różnił się od innego jakimś fragmentem podejścia do programu i wszyscy oni razem stanowili ten potężny walec, który miażdżył przeciwników. Jeśli Olejniczak tego nie dostrzega, że tak trzeba prowadzić politykę, to po prostu źle skończy. Teraz raczej was miażdżą. Myśli pan, że te "taśmy Oleksego" będą walcem, który zmiażdży lewicę, a szczególnie tę jej starą część? Millerów, Oleksych, Kwaśniewskich, Janików? Nie zmiażdży, ale na pewno utrudni zdobywanie społecznego poparcia, dlatego że dla wielu obywateli RP to jest przygnębiająca lektura. To jest przygnębiająca lektura, jak się spojrzy na lewicę, która lubuje się w rautach, bankietach i przede wszystkim w wielkich pieniądzach. O wielkich pieniądzach zdaje się niewiele się mówi, natomiast z tych taśm wyłania się obraz lewicy, która nie jest lewicowa. Nie ulega wątpliwości, że to, co powiedziano na słynnym spotkaniu u pana Gudzowatego jest dysfunkcjonalne dla lewicy. Po co Oleksy poszedł do Gudzowatego? Poszedł pogadać sobie w tym znanym dla nas i jego kolegów stylu. Nie dopatrywałbym się tu jakiego drugiego dna. A po co Gudzowaty to nagrywał? To dobre pytanie. Myślę, że dziennikarze zrobią jakieś śledztwo.