- Pamięta pan film "Chłopaki nie płaczą"? Tam jest takie ładne zdanie: przestań się mazać, chłopaki nie płaczą"- dodaje. - Sprawa Napieralskiego? Jakie to ma znaczenie dla problemów, które dzisiaj nurtują Polaków?- pyta Miller. Dodaje, że kiedy sam opuszczał SLD, to nie płakał i nie żalił się. Konrad Piasecki: Trzy lata dla Mariusza Kamińskiego. Miód na serce Leszka Millera. Leszek Miller: - To jest surowy wyrok, ale proszę pamiętać, że chodzi o prowokacje przeciwko ministrowi i wicepremierowi rządu. Tylko, że chodzi o prowokację, za którą winni zostali skazani. Czyli, to co robił Mariusz Kamiński, okazało się być sensowne i zgodne ze zdrowym rozsądkiem. - Ale sąd uznał, że CBA wtedy kiedy kierował nią pan Mariusz Kamiński, dopuszczał się prowokacji, fałszował dokumenty i uznano, że to jest na tyle poważne przestępstwo. Ale tak się robi prowokacje. Fałszuje się dokumenty, podstawia się komu trzeba i jeśli ten ktoś się na to złapie to idzie do więzienia. Tak jak jest w tej sprawie. - Ale sąd też wyłożył, że służby specjalne nie są od tego, żeby prowokować obywateli do przestępstwa... ... święci ci obywatele nie byli... - ... służby są od innych celów... A to, że skazano go na więcej niż tych, którzy dopuścili się płatnej protekcji, nie pachnie panu trochę absurdem? - Proszę pana. Każdy będzie miał swój punkt widzenia dotyczący tego wyroku. Ja chciałem tylko przypomnieć, że CBA... .. ale pan jest zadowolony z tego wyroku? - CBA powstała w 2006 roku. SLD nie poparł tej ustawy, którą solidarnie poparło PiS i PO. Przypomnę, że premier Donald Tusk przez długi czas nie dymisjonował Mariusza Kamińskiego. CBA to jest wspólne dziecko PiS i PO. I to wspólne dziecko najchętniej pan by zarżął. - Nie. Myśmy mówili wtedy, kiedy CBA było powoływane, że trzeba nie akceptować tego pomysłu, bo to się przerodzi w policję polityczną IV RP i tak się stało. Ale widzi pan jak dzisiaj działa CBA. Całkiem sprawnie. Łapie przestępców, łapie skorumpowanych urzędników. Tylko przyklaskiwać.- Ale to tylko pan wskazuje jak wielką rolę odgrywa kierownictwo CBA. Tamto kierownictwo skazane właśnie nieprawomocnym - tutaj dodajmy - wyrokiem dopuszczało się przestępstw przeciw obywatelom i sąd wymierzył karę.Dzisiaj CBA by pan rozwiązywał, czy nie? - Dzisiaj pewnie nie, dlatego że to już trudno powiedzieć, że to jest taka typowa policja polityczna... ...bo jeszcze niedawno SLD miało dosyć krwiożercze instynkty wobec CBA... - Tak, ale wtedy, kiedy się ten pomysł rodził, kiedy CBA powstawała, to przecież intencje były widoczne jak na dłoni. Ale dzisiaj zdanie zmieniliście. - Dzisiaj nie rejestrujemy takich ewidentnych przypadków jak ten, który został właśnie osądzony przez sędziów. Panie premierze, a czy pan uważa, że w polityce jest coś takiego jak wdzięczność? Albo czy powinno być? - Wdzięczność, oczywiście, w każdej dziedzinie życia jest coś takiego. Patrzę na to, co dzieje się w SLD, na tego nieszczęsnego Grzegorza Napieralskiego, który przyjął pana na partyjne łono po tym, jak pan go zdradzał z Samoobroną, a dzisiaj pan mu się tak odwdzięcza... - Ja wtedy opuściłem sam, nie płakałem, nie żaliłem się... Po prostu pożegnałem swoje koleżanki i kolegów, wyszedłem... Tak, ale potem pan wracał i Grzegorz Napieralski pana przytulił... - ...oczywiście, że tak. Wyszedłem... ...i dzisiaj jakieś poczucie wdzięczności może by mu się należało... - Proszę pana, tu nie ma nic do rzeczy wdzięczność, czy niewdzięczność. Sąd partyjny dokonał oceny postępowania Grzegorza Napieralskiego, podjął decyzję i tyle. Ale to pan go przecież przed to oblicze sądu partyjnego rzucił... - ...no właśnie nie ja... ...to pan go zawieszał. Dzisiaj pan robi z siebie niewiniątko... - ...właśnie, że nie. Ja oczywiście mogłem to zrobić, bo zgodnie ze statutem mam takie uprawnienia, ale właśnie nie skorzystałem z tego uprawnienia, tylko decyzję podjęło ciało kolegialne, zarząd krajowy SLD. A kto stoi na czele tego ciała kolegialnego? - Ale ja mam tam jeden głos. I ten głos był za skierowaniem sprawy Napieralskiego do sądu, czy przeciw? - Tak, bo uważałem, że trzeba to zrobić... ...a widzi pan, to o tym mówię... ...ale jeszcze raz panu powtarzam. Mogłem nie słuchać się zarządu krajowego i podjąć tę decyzję samodzielnie. Nie podjąłem jej właśnie dlatego, żeby nie stwarzać wrażenia, że mój pogląd np. odbiega od poglądu większości zarządu krajowego. Zawieszenie na 3 lata bez możliwości sprawowania funkcji, bez możliwości sprawowania mandatu. Przecież to jest dla niego skrajne upokorzenie. - Proszę pana. Jakie to ma znaczenie dla tych problemów, które dzisiaj nurtują Polaków? Mówimy do milionów obywateli, którzy martwią się pewnie jak związać koniec z końcem. Czy stracą pracę, czy nie stracą, czy dostaną dobrą emeryturę, czy będzie jakaś podwyżka cen... Znaczy oni losami Napieralskiego się nie przejmują, pan sugeruje? - Po prostu miejmy świadomość skali problemów. Owszem, sprawa Grzegorza Napieralskiego to jest rzecz bardzo wewnątrzpartyjna. Sąd się zebrał, podjął decyzję i cześć. A kiedy on mówi: Miller traktuje partię jak własny folwark? - Pamięta pan taki film " Chłopaki nie płaczą"? Pamiętam, pamiętam. - Bo tam takie ładne zdanie pada: "przestań się mazać, chłopaki nie płaczą". Ale co on ma zrobić ? Przecież założy własną partię. Nie ma wyjścia. - Grzegorz Napieralski jest kowalem własnego losu politycznego, tak samo jak ja, jak dziesiątki innych polityków. Pamięta pan jego wynik sprzed pięciu lat? - Oczywiście. Jaki był? - 14 procent jeśli pan mówi o wyborach prezydenckich. Tak, tak prezydenckich. - Ale pamiętam też... A jak pani Ogórek nie doskoczy do tego wyniku, to co pan powie? - Ale pamiętam też wynik wyborów parlamentarnych sprzed czterech lat. Największa klęska do tej pory. Ale jak Ogórek nie zdobędzie tych 14 procent, to pan przyzna się do klęski i odda do dyspozycji partii? - Proszę pana. Dla mnie i dla całej partii, takim wskaźnikiem popularności to są wybory parlamentarne. I wybory parlamentarne odbędą się pewnie w październiku, w połowie października, i wtedy niech pan mnie pyta co dalej z moimi losami politycznymi, czy innych kolegów.Wynik Ogórek na te losy nie będzie miał żadnego wpływu? - Jesteśmy przekonani, że pani Ogórek będzie miała dobry wynik. Wczoraj były kolejne badania, zyskuje 3 punkty procentowe. Najwięcej ze wszystkich kandydatów. Bardzo się cieszy. W jednych zyskuje, w innych traci. Ale wygląda na to, że może nawet 3 nie być, bo ją Kukiz wyprzedzi na przykład. - Bardzo zyskuje proszę pana i będziemy mieli powody do satysfakcji. Wszyscy nie tylko ci, którzy ją wspierają, ale także ci, którzy chcieliby żeby w Polsce było więcej zgody, więcej postępu, więcej świata wartości i żeby polski prezydent prezentował te cechy, które dzisiaj pani doktor Ogórek. Podobno już się zastanawialiście, czy by z niej nie zrezygnować. - Nie wiem skąd pan ma te wiadomości. Grzegorz Napieralski potwierdzał, że były takie pomysły. - Niech pan zmieni źródło informacji. To nie jest dobre? - Dobrze radzę... Czy to pan wpadł na pomysł odszkodowań dla ofiar Leszka Balcerowicza? - Nie. Ten pomysł pojawiał się od dawna. Przyzna pan, że mieszanka populizmu z brakiem rozsądku. - Absolutnie się z panem nie zgadzam. I brakiem przyzwoitości przy okazji... - Nie, proszę pana. Uważam, że ten czas początków polskiej transformacji 89-92 wtedy, kiedy ludzie tracili pracę bez żadnych odszkodowań, bez żadnych osłon socjalnych. Jeżeli Polska po 25 latach jest w stanie skromnego zadośćuczynienia dokonać... to dlaczego mamy tego nie zrobić.Choćby dlatego, że moment, w którym się to pojawia - a to jest reakcja na odszkodowania dla byłych opozycjonistów - czy na takie renty specjalne dla byłych opozycjonistów, świadczy o tym, że to jest taka czysta polityczna prowokacja. - Nie, my jesteśmy przeciwko dzieleniu ludzi na biednych zasłużonych i biednych niezasłużonych. Uważamy, że trzeba pomagać wszystkim biednym - niezależnie od zasług politycznych, od politycznej barwy, bo jest głęboko niemoralne dzielenie biedy na tą poprawną politycznie i tą niepoprawną politycznie. A nie uważa pan, panie premierze, że akurat panu w tej sprawie trochę mniej wypada? Żeby nie powiedzieć: trochę mniej wolno. - Nie, proszę pana, mnie i moim kolegom z SLD wolno dokładnie tyle, ile wszystkim. Pan powtarza slogan z "Gazety Wyborczej"... Nie. Tylko ja żyłem 20 lat w PRL-u, kraju, którym pan rządził, pamiętam szarość, biedę, beznadzieję, pamiętam prześladowania tych, którzy dzisiaj będą dostawali renty. - Uprzejmie pana informuję, że SLD nie przyjmie tej formuły: SLD będzie robił to, co uważa za stosowne, dlatego że nasze mandaty w Sejmie są dokładnie takie same, pochodzą z tego samego wyboru, jak i wszystkie inne. Będziemy robić to, co uważamy za stosowne - obojętnie, czy się to komuś podoba, czy się nie podoba. Gdyby dzisiaj SLD było kierowane przez tych, którzy nie pamiętają, że Powstanie Warszawskie było w ’44, a nie w ’89 roku, bo mają lat 30, to bym powiedział: "No trudno". - Jeden kolega się kiedyś pomylił, ma pan strasznie długą pamięć. Ale jak jest SDL kierowane przez byłych sekretarzy PZPR, to wydaje mi się, że troszkę zadumy, troszkę rozsądku... - A zna pan pana sekretarza KC Święcickiego, który dzisiaj jest czołowym politykiem w Platformie Obywatelskiej? Tak, ale on akurat poparł odszkodowania dla byłych opozycjonistów. - A może pan pamięta o Danucie Huebner, o Leszku Balcerowiczu, o dziesiątku innych aktywistów np. Platformy Obywatelskiej, którzy kiedyś byli w PZPR.