Jego zdaniem prezes PiS już wie, że przegra kolejne wybory i teraz szuka kozła ofiarnego. Konrad Piasecki: Eurodeputowany do niedawna Prawa i Sprawiedliwości Marek Migalski w katowickim studiu. Dzień dobry, witam. Marek Migalski: - Wszystko się zgadza, dzień dobry. Czyta pan wywiady Jarosława Kaczyńskiego... i? - Czytam wywiady i czytam tez inne wywiady. A jak się tamte panu podobają? - Średnio mi się podobają, bo rzeczywiście w dużej mierze Jarosław Kaczyński atakuje sam siebie, bo przecież atakując strategię wyborczą tych ludzi, którzy oddawali za niego krew, takich jak Poncyljusz, który leżał na połowie sztabów, wijąc się z bólu. Kluzikowa, która nie widziała przez 3 miesiące swoich dzieci. Atakowanie takich ludzi jest tak naprawdę atakowaniem siebie. Tak naprawdę Jarosław Kaczyński mówił, że on nie miał pojęcia, co się dzieje dookoła niego w kampanii wyborczej, bo był oszołomiony silnymi środkami uspokajającymi. To prawda? - Znaczy ja wiedziałem, że on bierze leki. Jeśli się teraz do tego przyznaje, to też można to potwierdzać. A to, że o tym nie mówiliśmy wcześniej, to tylko świadczy o naszej lojalności. Natomiast to, że dzisiaj sam podnosi tą kwestię, w moim przekonaniu świadczy jak najgorzej. Nie wolno w ten sposób traktować ludzi, którzy oddawali za niego krew, żeby zwyciężał i był premierem i prezydentem. Wygląda na to, że pan promował, pan lansował w wyborach prezydenckich człowieka, który zupełnie wtedy nie nadawał się do tej funkcji. To powinien być pański wyrzut sumienia. - Ja wierzyłem, że Jarosław Kaczyński przeżywa wtedy traumę, wiedziałem, że przeżywa traumę i dla mnie zażywanie leków wtedy nie było czymś niemoralnym czy niewskazanym. Natomiast dzisiaj mówienie o tym, że nie miał prezes kontroli nad tym przekazem, jest nie tylko niesprawiedliwe dla tych, którzy dla niego pracowali i po części dla wyborców, ale przede wszystkim jest nieprawdziwe w tym znaczeniu, że ta kampania, którą on krytykuje przynosiła nam realne zyski. Dojdźmy do faktów. Jarosław Kaczyński zaczynał z niezwykle niskim poparciem społecznym i zakończył przegrywając tylko 6 procentami z Komorowskim, który wcześniej na początku kampanii był o 3 długości przed nim. Gdyby kontynuować tę linię, gdyby kontynuować tę strategię, mielibyśmy w kieszeni wybory samorządowe i parlamentarne. A tak wiadomo, że PiS przegra i jedne i drugie. Panie pośle, ale kończąc tylko ustalanie faktów, czy wtedy cokolwiek w zachowaniu prezesa podczas posiedzeń sztabów wyborczych, czy spotkań politycznych wskazywało na to, że nie wiedział, co się dookoła niego dzieje? - Ja tego nie widziałem, miałem wrażenie, że Jarosław Kaczyński w pełni kontroluje i siebie, i nas, i sztab, i widzi badania, rozmawia z nami. Wszystko wskazywało na to, że to jest po prostu człowiek po ogromnej traumie, rzeczywiście na lekach, ale lekach, które mają złagodzić ten ból, mają pomóc mu przejść przez ten trudny czas, ale nie, że odbierają mu zdolność do racjonalnego myślenia. Dzisiaj widzi pan jakiś cel, jakiś zamysł w tym mówieniu o byciu oszołomionym i w tej polityce upokarzania twórców kampanii? - Tak, widzę taki sens. Myślę, że Jarosław Kaczyński zorientował się po nie w czasie, że zmiana tej strategii, przejście na stronę języka Zbigniewa Ziobro i Antoniego Macierewicza przynosi realne straty. Wie wobec tego, że zakończy się to klęską w wyborach samorządowych i musi znaleźć kozły ofiarne, na które będzie można zwalić owa klęskę. I wybrano tych, którzy przynosili zyski Prawu i Sprawiedliwość i Jarosławowi Kaczyńskiemu w imię ratowania opinii tych, którzy dzisiaj niszczą PiS i obniżają jego notowania. Dość to sofistyczne myślenie. - Nie. Dlatego, że w moim myśleniu to jest absolutnie racjonalne, tzn. wiadomo, że wybory samorządowe zakończą się dla PiS-u wbrew buńczucznym zapowiedziom jego liderów klęską. I trzeba już w tej chwili przygotować opinię publiczną na to, kto jest temu winny i próbuje się obciążyć tych ludzi, którzy do dzisiaj zachowują przecież ogromną lojalność , starają się tych słów nie komentować. A czy po tym, co mówi prezes, o uroczej Kluzik, o przystojnym Poncyljuszu, którzy doprowadzili go do klęski, liberałowie mają jeszcze co robić w PiS-ie? - Mają dlatego, że oni muszą po prostu PiS doprowadzić do zwycięstwa. Prawo i Sprawiedliwość porzuca politykę racjonalności, porzuca politykę łagodzenia. Jarosław Kaczyński mówi, że już nikomu nie będzie podawał ręki. Ani prezydentowi, ani premierowi. Co tam jeszcze robić? - Ja się rzeczywiście dziwię temu zachowaniu Jarosława Kaczyńskiego, dlatego, że uważam, że rządy Donalda Tuska są słabe, a prezydentura Bronisława Komorowskiego będzie podobna. Ale to nie znaczy, że tym ludziom nie należy podawać ręki, czy nie należy oddawać szacunku ich urzędom. Natomiast dziwię się Jarosławowi Kaczyńskiemu, że w tak dezawuujący sposób wypowiada się o kobietach. Znany jest z tego, że jest szarmancki i gentelmeński wobec kobiet, wobec Joanny Kluzik-Rostkowskiej zachowuje się w sposób, w moim przekonaniu nieelegancki. Wobec Pawła Poncyljusza w sposób nieładny, a tak nie wolno traktować ludzi, którzy, jeszcze raz podkreślam, oddawali za niego krew. W tym oczywiście przenośnym, metaforycznym znaczeniu tego słowa. A znając Poncyljusza i Kluzik myśli pan, że długo wytrzymają tak brak odpowiedzi na upokorzenia prezesa? - : To są twardzi politycy. Ja to widziałem. Im chodzi o sprawy, a nie o ich dobre samopoczucie. Czyli zagryzając zęby będą powtarzali: "Zrobimy wszystko, żeby nas nie wyrzucili"? - Nie. Zrobimy wszystko, żeby Polska zasługiwała na dobry rząd. Bo nie mają żadnej rozsądnej ścieżki wyjścia z Prawa i Sprawiedliwości, czy mają, ale dopiero ją sobie przygotowują. - Nie, bo to są politycy, którzy pokazali przez wiele, wiele lat, że dla nich ważne są sprawy, a nie własne funkcje. I dzisiaj dezawuowanie ich ciężkiej pracy, mówienie przede wszystkim nieprawdy o tym, że dzisiaj bardzo łatwo jest powiedzieć, że inna strategia, przyjęcie innych założeń przyniosłoby spodziewany skutek. Wszyscy, łącznie z Jarosławem Kaczyńskim, w momencie zakończenia kampanii wyborczej mówili: "To ogromy sukces, to jest piękne wyjście na przyszłość." Przypomnę jeszcze jedno: to, co wiedziała Kluzik, czy Poncyljusz o badaniach, to tym jaka była strategia, było akceptowane przez innych członków sztabu wyborczego, czyli przez panów Kuchcińskiego, Błaszczaka, Brudzińskiego. Wszyscy oni tam byli, wszyscy mieli te same dane, wszyscy akceptowali tę linię, łącznie z Jarosławem Kaczyńskim. Więc dzisiaj uderzanie akurat w te dwie osoby, czyli w Poncyljusza i Kluzikową, tak na prawdę jest uderzaniem we wszystkich ludzi, którzy dzisiaj otaczają prezesa i to jest atak prezesa na samego siebie. A czy pan byłby dzisiaj gotów, dzisiaj odsunięty na bok, byłby gotów budować z tymi ludźmi, z tymi liberałami, jakąś alternatywę dla Prawa i Sprawiedliwości? - Nie ma takiej opcji, nie ma takiego pomysłu, dlatego, że dzisiaj to Prawo i Sprawiedliwość musi się ocknąć z tego, w co popadło po wyborach prezydenckich. A jeśli się nie ocknie? Jeśli to będzie tak dalej szło jak idzie teraz? - Za mnie już wybrano. Ja jestem eurodeputowanym niezależnym. Dlatego się pytam, czy jest pan gotów budować alternatywę, czy tylko patrzeć na to, co się dzieje z odległości? - W moim przekonaniu rządy Donalda Tuska mogą być zakończone przez racjonalne Prawo i Sprawiedliwość, a do tego racjonalnego podejścia do tej kwestii Jarosława Kaczyńskiego, a widać, że tej refleksji nie ma. Jarosław Kaczyński postanowił podjąć jakiś czas temu złą taktykę, a w tej chwili ją już tylko racjonalizuje i potwierdza. Ten weekend mógł być weekendem problematycznym dla Platformy Obywatelskiej dlatego, że kłócą się tam wszyscy ze wszystkimi, a poprzez udzielenie tych wywiadów, przez ten weekend rozmawialiśmy tak naprawdę o wewnętrznych problemach Prawa i Sprawiedliwości. Oznacza to, że PiS nie jest w stanie siedzieć cicho wtedy, kiedy to przynosi mu zyski polityczne.