Konrad Piasecki: - Nie zaprotestuje pan, jak powiem o panu "konserwatysta"? Antoni Mężydło: - Nie, nie zaprotestuję. Bo teraz konserwatysta w Platformie to brzmi groźnie, wręcz buntowniczo. - Absolutnie nie. Donald Tusk też ma i takie, i takie oblicze, i konserwatywne, i liberalne. Ale ostatnio objawia raczej to antykonserwatywne, przynajmniej w przypadku związków partnerskich. - No tak. Ja myślę, że nie tylko dlatego w sprawie związków partnerskich, ale dlatego, że wytworzyło się coś na wzór frakcji. Jednak Platforma jest taką formacją, gdzie frakcji nigdy nie było. Były skrzydła, ale tam nie było przywódców przynajmniej. Ale jest ta frakcja konserwatywna? Organizuje się? Buntuje? Spiskuje? - Nie, nie spiskuje. Według mnie, czasami dyskutowała, a teraz już nie, bo już tych spotkań nie ma. Nie ma i nie będzie? - Myślę, że nie będzie. Czyli złamał was Tusk? - Ja wiem, czy złamał? Może nie złamał. Zabić was nie zabił, ale trochę was osłabił. - Są dzisiaj te spotkania konserwatystów z dopuszczeniem przyjścia innych osób. Odbywają się pod przywództwem Tuska, czyli też konserwatysty. Naprawdę jest tak, że konserwatyści dostali ultimatum od szefa partii i rządu? - No dostali, tak. Jak wygląda to ultimatum? "Jak będziecie się zbierać, to was wyrzucę"? - Nie dokładnie tak, że was wyrzucę, ale premier zaproponował spotkania właśnie tej grupy w kancelarii premiera, tam przychodzi więcej osób, na razie było jedno spotkanie i to było spotkanie bardzo owocne, jeśli można powiedzieć tak z punktu widzenia dziennikarskiego, bo było bardzo interesujące. O szczurach, wszawych szczurach. - Było też, ale to była bardzo otwarta rozmowa, szczera. Końcówka była ostra i o tym głównie dziennikarze mówią, o tych szczurach. Rzeczywiście jest tak, że Gowin wystąpił otwarcie przeciwko premierowi? - Można powiedzieć, że to było takie odniesienie się ad personam. Uważam, że to był błąd akurat Gowina. Zresztą on też przyznał, że posunął się za daleko, w przeciwieństwie do tego, jak to miało miejsce na sali sejmowej. Ale przyznał publicznie czy przyznał w rozmowie z panem? - W rozmowie ze mną. To co teraz będzie dalej z tymi konserwatystami? Zwiesiliście nosy na kwintę i już nie będziecie się organizować? - Panie redaktorze to nie chodzi o to, żeby się organizować inaczej. Żeby się organizować we frakcje, bo nikomu na tym nie zależy. Zresztą również i pan sobie chyba nie wyobraża, żeby Gowin był przywódcą PO. Bo ta Platforma byłaby znacznie węższa. Ale wyobrażam sobie, że wyrzucony z partii Gowin, mógłby próbować zakładać jakąś partię. - To na razie, jak pan widzi, sondaże już były robione. Nie rokują najlepiej. Jeżeli nawet są te w okolicach pięciu procent, to myślę, że po krótkim czasie te sondaże spadłyby w okolice zero procent poza PO. Czyli Gowin nie ma szans poza PO? - Myślę, że nie ma szans i tutaj chyba sam ma świadomość, że jeżeli będzie w polityce to będzie w PO. Nie jest tak, że tak źle w Platformie Obywatelskiej jak teraz, to nigdy nie było? - Są pewne rozdźwięki, trzeba powiedzieć... ...czyli powie pan: jest źle? - Nie jest aż tak źle. Ale dobrze też nie jest. - Ja wierzę w talent premiera, że on sobie poradzi. Że on tę rysę a może szczelinę uszczelni i tego nie będzie. To pęknięcie w PO premier jest w stanie na pewno przywrócić do stanu sprzed pęknięcia. Patrząc z zewnątrz to wygląda na to, że ten okręt PO bardzo rozbujany. Chwieje się, szef, czy kapitan okrętu nie za bardzo nad nim panuje. - Panie redaktorze, już rządzimy ponad pięć lat. Samo zmęczenie rządzeniem. - Po raz pierwszy w tej nowej, najnowszej demokracji mamy do czynienia z taką sytuacją i na pewno są to nowe doświadczenia. To może dobrym pomysłem jest to co dzisiaj proponuje Schetyna w gazecie: de facto, że on zostaje szefem partii, Tusk pozostaje premierem. Dobry pomysł? - Jeżeli premier nie chciałby być szefem PO, to myślę, że dzisiaj takim spoiwem, który łączyłby najszerzej, ale również nie tak szeroko jak Donald Tusk, byłby Schetyna. To na pewno. Na pewno nie Gowin. Myślę, że dzisiaj, na trudny czas, najlepszym przywódcą w Platformie jest Donald Tusk. Ja wątpię tutaj w umiejętności scalania tych wszystkich, tak szerokich środowisk Platformy Obywatelskiej. Donald Tusk ma inne zalety - ma charyzmę, to, czego nie ma Grzegorz Schetyna. Ja uważam, że lepszym rozwiązaniem byłaby zmiana regulaminu i powszechne głosowanie i wtedy zwycięża Donald Tusk. Myślę, że to byłoby najlepsze rozwiązanie dla Platformy. Zagłosuje pan za związkami partnerskimi czy to jest `no pasaran' dla pana? - Myślę, że dzisiaj wszyscy konserwatyści zagłosują za tym, żeby ten projekt lub projekty poszły do komisji sejmowej. Tu jest konsensus na pewno. No, ale kiedyś przyjdzie to ostateczne głosowanie i trzeba będzie powiedzieć "tak" albo "nie". - Jeżeli będzie ostateczne głosowanie, to - tak jak premier powiedział - powinien być to jeden projekt i myślę, że tutaj konserwatyści są w stanie dogadać się z liberałami w Platformie. Już na tym posiedzeniu u premiera właściwie w kwestii praw nadanych mniejszościom nie było różnicy, jeśli chodzi o projekt Dunina i koncepcję konserwatystów. Cały problem jest tylko w tym, że powstaje instytucja para-małżeństwa. Ten związek jest taką instytucją para-małżeńską. Tu jest niekonstytucyjność. Poza tym konserwatyści obawiają się, że to będzie zagrażało rodzinie. Pana związki homoseksualne trochę przerażają? - Nie. Mnie absolutnie nie przerażają. A ten cytat: "Większość potencjalnych kandydatów na męża, nawet jak nie jest gejami, to udaje gejów"? - Panie redaktorze, jakby pan przeczytał dokładnie... To było trochę pokazane jako cytat, a tak naprawdę to był cytat z cytatu. Ja myślę, że nie przez umiejętność, nie przez świadomą manipulację dziennikarz portalu gazeta... A rzeczywiście są ludzie, którzy udają gejów, żeby się nie żenić? - Nie, ja tego nawet nie wiem. Ja to cytowałem tylko dlatego, że dzisiaj to jest to dosyć popularne. Chciałem pokazać, że homoseksualizm nie jest rzeczą dzisiaj wstydliwą, a można nawet o tym w taki sposób o tym mówić. To był cytat z innych osób. Czy pan zaklina się - nie jestem homofobem? - Absolutnie nie jestem homofobem. Miałem takie doświadczenia w życiu, że... Nawet trochę się dziwię, wie pan, że... Jakie pan miał doświadczenia? - Wie pan, w czasach PRL-u protoplaści dzisiejszej lewicy, która najgłośniej mówi o tej tolerancji na homoseksualizm, wykorzystywali homoseksualizm do tego, żeby szantażem zmuszać homoseksualistów do współpracy ze służbą bezpieczeństwa. Pana też jakoś próbowano skłonić w ten sposób? - Ja takiej próbie byłem poddany na ostatnim roku studiów. Byłem przydzielony do akademika z gejem. Myśmy się ze sobą porozumieli w jakiś sposób i nam się ta współpraca bardzo dobrze układała. On praktycznie ze względu na to że dla niego była również niewygodna sytuacja żeby być szantażowanym, on wiedział, o co chodzi, że on ze mną się znalazł. I dla niego to była być może bardziej przykra sytuacja niż dla mnie. Praktycznie mieszkał u swojego współpartnera, bo miał lepsze warunki mieszkaniowe niż ze mną. A ja mogłem wykorzystać ten lokal do działalności politycznej.