Krzysztof Zasada: Czy pan czuje się bardziej zagrożony przez to, że ludzie, którzy nie najlepiej panu życzą, są na wolności? Jarosław Sokołowski: - Ja będę czuł zagrożenie już do końca życia. Przyzwyczaiłem się do tego. Zdecydowałem się na to i tak będę żył. Czy pan wie, co z tymi ludźmi się dzieje? Przede wszystkim z tymi, którzy odzyskali wolność już po wyroku? - Odtwarzają struktury. Policja nie pozwoli odtworzyć tego w tym wymiarze, jak dekadę wcześniej, aczkolwiek już wiem, że siedzą w paliwie, w szarej strefie. A co dzieje się z "żołnierzami", którzy nie stanęli przed wymiarem sprawiedliwości? To są - podejrzewam - setki ludzi, którzy czerpali zyski z bycia w organizacji. Oni się nie rozpłynęli. Oni dalej działają na granicy prawa, czy łamiąc prawo. - Z pewnością działają na granicy prawa. Z pewnością też łamią prawo. Znam kilku, którzy handlują narkotykami. Ale to jest wielka liczba osób, które były "wyrobnikami" dla grupy pruszkowskiej. Te osoby czerpały jakieś zyski, ale nieduże. Po prostu pracowali dla wierchuszki pruszkowskiej. Więc łatwo się przekształcili, łatwo ulegli transformacji i pracują normalnie. Mają jakieś firmy. I w tych firmach wykorzystują dawne kontakty? Czy to są już zupełnie inni ludzie? Bo wielu, którzy walczyli z mafią pruszkowską, mówi, że tej mafii nie ma. - Gdybym powiedział, że to są ci sami ludzie, to przemawiałaby przeze mnie zajadłość, jakaś zawiść. Natomiast dajmy im szansę. Być może przeszli taką samą transformację, jaką ja przeszedłem. Ja się czuję już normalnym człowiekiem, uczciwym... więc nie mam powodów, żeby negować, że przeszli taką samą transformację. Więc co się stało z pieniędzmi mafii? - A to jest bardzo dobre pytanie. Słyszałem od pana, że to były nawet setki milionów dolarów. Co stało się z tymi pieniędzmi? - No nie ma. Gdzie one zostały ulokowane? - Większa część została przepuszczona. A reszta gdzieś pochowana, gdzieś ulokowana. Nie będę teraz wymieniał nazwisk ludzi, którzy powychodzili z więzień i robią biznesy właśnie z tych pieniędzy, które wcześniej pochowali. Jakie to są branże? Przynajmniej tyle pan może powiedzieć? - Deweloperka na przykład. Duża część w biznes paliwowy poszła i kręcą niezłe lody. To jest szara strefa. Tak. Tylko te pieniądze do tej pory nie są "wyprane". Czy to jest sposób na "pranie tych pieniędzy"? Właśnie w firmach deweloperskich, w handlu paliwami? - Niewątpliwie tak. Natomiast o czym pan mówi, że one nie są wyprane? Przecież to już 5 lat minęło, więc żaden urząd skarbowy nie może zrobić kontroli skarbowej. Czyli co? Te pieniądze po prostu... - Już są legalne. Są legalne? Nie ma szansy, żeby ściągnąć tych przestępczych pieniędzy z grupy? - Była szansa z tym, że niewykorzystana, zmarnowana przez prokuraturę. Wytyczono do wątku finansowego jedną panią prokurator, która - z tego, co ja byłem zorientowany - później na sylwestra poszła z bandziorami. Z liniowymi bandziorami z grupy pruszkowskiej i się z nimi bawiła. Więc o czym my tu mówimy? O jakim rozliczeniu z kasy? Te pieniądze, jak pan mówi, są w legalnych interesach. Już teraz legalnych. A także prawdopodobnie są także w nielegalnych. W co ten "Pruszków" się przekształcił? Co z niego zostało teraz? - Ja nie piętnowałbym tych nielegalnych pieniędzy. Te nielegalne pieniądze poszły w legalne biznesy i są płacone na legalne podatki. Więc... chyba dobre i to? A co z "Pruszkowa" zostało, jeśli chodzi o działalność przestępczą? Pan mówi o odradzaniu się grupy? - Proszę pojechać dobrym samochodem do Pruszkowa, pojeździć po Żbikowie. Zobaczy pan, czy się skończył Pruszków, czy nie. Tak, ale to jest "drobna przestępczość". - Oczywiście, drobna. W takim wymiarze ta przestępczość się już nigdy nie odrodzi. Po prostu policja już nie pozwoli na to. Są dużo mądrzejsi, dużo więcej mają informacji. Można tutaj powiedzieć, że ja byłem taką awangardą gangsterską. Tym nowym modelem, gdzie gangster współpracuje i z policją, i kręci lody. Nie ma teraz grupy liczącej 12, 10, czy 7 osób, gdzie połowa nie współpracowałaby z policją. Oczywiście konfidencjonalnie. Pan mówił o tym, że nowym obszarem działalności dawnego "Pruszkowa" jest deweloperka i paliwa. Co konkretnie? - Tak, bo to jest najłatwiej... Chyba nie muszę tłumaczyć tego, jak działała mafia paliwowa i jakie miała powiązania. Jakiś dziennikarz znalazł projekt umowy, która pomagała działać gangsterom paliwowym. I całe szczęście, że była szybka reakcja i to szybciutko sprzątnęli. Ale takie rzeczy się dzieją. Więc to lobby paliwowe jest potężne i ciężko z tym walczyć. A jeszcze jak współpracują z rządem, bo widać... To jest namacalne, że współpracują. Taką ustawę mógł tylko ktoś, kto czerpie z tego zyski spłodzić. I o czym tu mówić? Mówi pan o tym, że był przestępczy lobbing przy ustawie paliwowej. W jakich jeszcze obszarach - przynajmniej jak pan sądzi - był albo wie pan, że był taki lobbing? - Wiem na przykład... choć to już nie lobbing... że chodzi o deweloperkę. Wszyscy wiemy, że w 2007 roku, w 2008 roku był boom budowlany. Były lata, kiedy wszystkie ceny działek, czy domów poszybowały kilkukrotnie w górę i świat przestępczy zauważył to i zaczął ładować pieniądze w budowlankę. Teraz oczywiście delikatnie kuleją, ponieważ był taki krótki okres przestoju, ale znowu zaczyna hulać. Mają pieniądze. Budują. Wykorzystują to, co udało się zdobyć nielegalnie jakiś czas temu? - Dokładnie. Tylko mówimy tu o nielicznych. O tak zwanej wierchuszce. Nie o wyrobnikach. Bo wyrobnicy nie nagromadzili tyle pieniędzy, żeby móc dostatnio żyć do końca życia. Krzysztof Zasada