Posłuchaj Kontrwywiadu: Konrad Piasecki: Jak Tusk w Krakowie, to Kaczyński w Gdańsku, jak premier w Gdańsku, to z kolei prezydent wraca do Warszawy. Nie ma w panu niesmaku po obchodach 4 czerwca? Kazimierz Marcinkiewicz: Nie ma niesmaku z dwóch powodów. Po pierwsze, dopiero wczoraj zrozumiałem, że przypadek przeniesienia do Krakowa głównych uroczystości miał swój sens, o którym pewnie nikt nie myślał. Sens dlatego, że w Krakowie, czy sens dlatego, że nie w Gdańsku? Sens dlatego, że tak naprawdę przemiany w Polsce i ten 4 czerwca 20 lat temu zawdzięczamy przede wszystkim Janowi Pawłowi II. Byliśmy po prostu u niego. Byliśmy w Krakowie i to jest symboliczne. Przypadek sprawił, że raz jeszcze, symbolicznie pokazało nam się, komu tak naprawdę zawdzięczamy naszą wolność i naszą demokrację. I naszą dziś obecność w Europie. A zachowania prezydenta i premiera nie udowodniły, że tak naprawdę nie potrafimy świętować? My Polacy w ogóle nie potrafimy świętować i powinniśmy trochę nauczyć się od Amerykanów. Zwłaszcza to święto 4 czerwca, a dla mnie to wielkie, wspaniałe święto, bardzo radosne i takie nieprawdopodobne, powinniśmy nauczyć się świętować przy grillu, muzyce, koncertach. Z radością, tak jak to robią Amerykanie. Natomiast cała ta akcja pokazała jakie jest pokolenie "Solidarności". Obejrzyj Kontrwywiad: I chyba też pokazała, jak głębokie są już rowy między prezydentem a premierem, i że w tej koabitacji, uśmiechu, spokoju i pokoju już nie będzie. Ale to pokolenie już niczego innego z siebie nie wyda. To jest pokolenie kłótni i sporu historycznego. To pokolenie, czyli także pokolenie Kazimierza Marcinkiewicza? Ja też jeszcze się do tego pokolenia zaliczam, bo dwadzieścia lat temu uczestniczyłem w tych wyborach już bardzo aktywnie, pracując w podziemiu, wydając gazetki. Czyli nawołuje pan, żeby wyborcy zmietli was z powierzchni politycznej? Tak, jak najbardziej. To pokolenie niczego dobrego już nie zbuduje. To pokolenie jest pokoleniem wygranym, pokoleniem przyniesienia wolności i świetnej walki o niepodległość, wolność, demokrację, natomiast już nie sprawdza się tak dobrze w rządzeniu wolną Polską. Wasze pokolenie, trzydziestolatków, powinno wreszcie powiedzieć: "dosyć starsi panowie, teraz my bierzemy sprawy w swoje ręce". Starsi panowie w niedzielę zetrą się w wyborach europejskich. W sondażach Platforma wygrywa z PiS-em 2:1. Czy taki wynik wyborów to wynik, który może zmienić przywództwo Prawa i Sprawiedliwości? Nie, absolutnie nie. To są wybory nieadekwatne do wszystkich pozostałych ze względu na frekwencję. Ale nie jest tak, że PiS nie wytrzyma już kolejnej porażki? Oczywiście, że wytrzyma wszystko. Tam nie ma możliwości zmiany lidera. Może nie być PiS-u, ale nie będzie PiS-u bez Jarosława Kaczyńskiego. Nie ma możliwości zmiany lidera, bo nie mnie ma nikogo za Jarosławem Kaczyńskim, czy Jarosław Kaczyński jest tak silny, że zdominował całą partię? Absolutnie zdominował całą partię. To jest partia jednej osoby, jednego lidera. Kiedyś było inaczej. Kiedyś był marszałek i generałowie. Generałowie z PiS-u odeszli i odchodzą dalej. Proszę zwrócić uwagę, nawet jeśli znajdzie się sporo wartościowych ludzi w PiS-ie, to oni w większości kandydują w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Chcą uciec na pieniądze i ciepłe posadki z tego młyna i z tego PiS-u, z którym dziś mamy do czynienia. Do PiS-u bez Kaczyńskiego Kazimierz Marcinkiewicz by wrócił? Nie widzę powodu, żeby wracać w ogóle do polityki. Nie widzi pan? W Ostatnim wywiadzie dla "Polski" mówi pan, że nie wyklucza pan powrotu do polityki. Mówię o tym, że trzydziestolatki powinni iść do polityki. Ale nie ci, którzy są dzisiaj w polityce, bo to tylko cynizm i bezideowość kompletna. Ale ci, którzy pracują w biznesie, którzy zarabiają niezłe pieniądze, którzy pracują strasznie ciężko, którzy poznali życie, którzy poznali świat, ci trzydziestolatki właśnie powinni być wykorzystani do tego, co dla Polski jest ważne, czyli do modernizacji.