Miller odpowiedział w ten sposób na pytanie, czy jako wielkiemu człowiekowi lewicy nie jest mu przykro zarządzać dopiero piątym co do wielkości klubem sejmowym. Były premier zapewnił, że nie boi się Janusza Palikota, bo nie jest to "żaden potwór, ani zły pies". - To cywilizowany człowiek, odniósł sukces, dostał mandat, a co będzie dalej, zobaczymy - stwierdził szef klubu SLD. Zdaniem Millera, Palikot nie wszedł do sejmu na hasłach lewicy, ale na hasłach antyklerykalnych. - Klub Palikota to klub bogatych antyklerykałów - powiedział były premier. - Milion sto tysięcy wyborców, którzy na nas głosowali, to nasz kapitał, który zamierzamy pomnożyć - twierdzi Miller. - A kto będzie szefem SLD, dowiemy się 10 grudnia - powiedział polityk lewicy. Użytkownicy portalu zapytali Leszka Millera między innymi o postać nowego ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza oraz o kwestię kas fiskalnych dla księży. - To jest dość komiczna sytuacja. Pamiętam, że gdy pani minister Kopacz zgłaszała projekty reform, poseł Arłukowicz należał do tych z największym "potencjałem krytycznym", a teraz będzie zgłaszał te projekty. Ale, jak powiedział premier, "panta rhei" - mówi Leszek Miller. - Jesteśmy za zrównaniem duchownych w prawach obywateli. Skoro kasy fiskalne mają taksówkarze, inne grupy zawodowe, dlaczego nie księża - powiedział były premier. - Będziemy współpracować z rządem w tych kwestiach, gdzie bardziej sprawiedliwie ponosić będziemy wszyscy skutki kryzysu. Jeśli premier mówi, że wprowadzi kryteria dochodowości do ulg rodzinnych, do becikowego, to bardzo dobrze - powiedział Miller. Czy rządowe zapowiedzi to ratunek przed drugą falą kryzysu? Zdaniem szefa klubu SLD, "to raczej spełnienie elementarnego poczucia sprawiedliwości". - Przed wyborami do Sejmu trafił projekt budżetu, gdzie o kryzysie się nie mówiło. Zaraz po wyborach minister finansów powiedział, że przygotuje trzy warianty: zły, gorszy i jeszcze gorszy. A ten jeszcze gorszy to jest zapowiedź recesji - powiedział Miller. - Można powiedzieć, że ta projekcja budżetu po wyborach jest o wiele bardziej prawdziwa niż ta przed wyborami - uważa były premier. Zdaniem Millera, "obecna koalicja to bardzo krucha większość i tu różne rzeczy mogą się zdarzyć". - W Sejmie nie wystarczy mieć rację, trzeba jeszcze mieć większość.