Konrad Piasecki: Panie ministrze, są jakieś poważne przesłanki, by podejrzewać u Ryszarda C. chorobę psychiczną? Krzysztof Kwiatkowski: - Oczywiście o tym mogą zdecydować lekarze, którzy najpierw poddali go obserwacji wstępnej. W wyniku tej obserwacji podjęto decyzję o skierowaniu go zgodnie z przepisami na sześciotygodniową obserwację, po której będzie postawiona diagnoza ostateczna, czy możemy mówić o ograniczonej poczytalności czy nie. Rozumiem, że podczas tej obserwacji wydarzyło się coś takiego, co skłoniło psychiatrów do podejrzeń, że jednak jest to człowiek chory. - Dotychczasowy kontakt lekarzy z osadzonym Ryszardem C. skłonił ich do tego, że muszą być przeprowadzone bardziej szczegółowe badania, bardziej szczegółowe czynności, obserwacja w dłuższym czasie, żeby ostatecznie stwierdzić, czy możemy mówić o ograniczonej poczytalności sprawcy, czy nie. Nie chcę oczywiście tego rozstrzygać, bo o tym oczywiście zdecydują lekarze. Ale niepokojące jest to, jak on się zachowywał przez zabójstwem łódzkim, czy też to, jak zachowuje się dzisiaj w areszcie śledczym? - Oczywiście nie mogę powiedzieć, jak się zachowywał przed zabójstwem. Ale mamy jakieś przesłanki i jakąś wiedzę na ten temat. - Jest to informacja jakaś gazetowa w tym zakresie. Oczywiście za każdym razem może budzić pytanie obsesyjne zajmowanie się jedną sprawą. A te wydarzenia sprzed zamordowania Marka Rosiaka w Łodzi wskazują na obsesyjny jeden cel w zachowaniu Ryszarda C.. Codziennie otrzymuję meldunki z aresztu śledczego w Piotrkowie. Jest to więzień objęty szczególnym dozorem. To zachowanie, poza tym, że Ryszard C. wyjątkowo szczegółowo zapoznaje się z prasą, w szczególności z materiałami na swój temat, to jest obecnie specyfika jego zachowania. Rozumiem, że to zainteresowanie materiałami na swój własny temat też ma taki obsesyjny charakter? - Oczywiście nie chciałbym stawiać diagnozy w oparciu o informacje pisemne, które otrzymuję, a których zażądałem od służby więziennej z uwagi na specyfikę tego osadzonego, ale widać nawet z tych meldunków pisemnych, że to jest chyba najważniejszy punkt jego aktywności w ciągu dnia - zaznajomienie się z informacjami dotyczącymi jego osoby a zawartymi w gazetach czy innych publikacjach. Czy to jest człowiek, który nawiązuje kontakty ze strażnikami, z innymi więźniami - nie wiem, na ile ma możliwości nawiązywania kontaktów z innymi więźniami - ale czy to jest człowiek kontaktowy, czy absolutnie zamknięty w swoim świecie? - Służba więzienna nie jest od tego, żeby nawiązywać kontakty z osadzonymi, w tym z tymczasowo aresztowanymi. Miejscem do kontaktów dla Ryszarda C. i każdego innego osadzonego jest prokurator, który prowadzi postępowanie przygotowawcze. Ja mówię o normalnych, ludzkich zachowaniach, o tym, że kogoś mija na korytarzu, do kogoś, mówiąc kolokwialnie "zagada" albo będzie próbował nawiązać jakiś kontakt. - Z tych meldunków, jeżeli mówimy o specyfice zachowania tego osadzonego, to jest ta związana z zainteresowaniem opinii publicznej jego sprawą i jego osobą jako cecha podstawowa. Chciałbym bardzo mocno podkreślić - w przypadku tego osadzonego ograniczamy jego kontakt z innymi osadzonymi. Wszystkie procedury, które zostały w tym zakresie podjęte, mają zapewnić stuprocentowe bezpieczeństwo tego osadzonego i tak w praktyce utrudnić jego kontakty z otoczeniem. Dwa krótkie pytania kończące sprawę Ryszarda C. - ile czasu potrwa jego obserwacja szpitalna? - Obserwacja potrwa do 6 tygodni. Nie musi trwać 6 tygodni, ale przepisy mówią, że w takim okresie może być ten czas wykorzystany przez lekarzy. I po tej obserwacji również podjęta zostanie decyzja, czy Ryszard C. w ogóle zostanie poddany procesowi sądowemu? Bo rozumiem, że może tak być, że ta obserwacja zwolni go od odpowiedzialności karnej. - Możemy powiedzieć, że w przypadku ustalenia ograniczonej niepoczytalności - podkreślam - ograniczonej - i tak jest kierowany akt oskarżenia. Ale końcówka tej procedury wygląda wtedy inaczej. Poczekajmy na diagnozę lekarską - ona wszystko rozstrzygnie. Panie ministrze, co to za tajemnicze buczenie w nagraniach czarnej skrzynki tupolewa? - Tutaj mogę tylko powiedzieć o informacjach, z których korzystamy wszyscy, czyli z informacji, które zostały wczoraj przedstawione opinii publicznej. W związku z tym, że w Polsce nie mamy czarnych skrzynek, tylko mamy nośniki magnetyczne, na których przyniesiono zapis czarnych skrzynek. Z tych informacji możemy się dowiedzieć, że przy przenoszeniu tego zapisu mogło dojść technicznie do takiej sytuacji, że nagrały się również, lub w wyniku tego nagrania powstały dodatkowe szumy zagłuszające przekaz. Ale my się dopiero teraz zorientowaliśmy, że coś jest nie tak? Siedem miesięcy po katastrofie. - Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Na to pytanie pewnie będą odpowiadać prokuratorzy, a w zasadzie już odpowiedzieli, bo mamy zapowiedź wniosku o pomoc prawną ze strony polskiej prokuratury w zakresie informacji o tym, jaka była częstotliwość prądu w momencie przenoszenia zapisu z czarnych skrzynek na te nośniki magnetyczne. Jeżeli prokuratura zapowiada wniosek o pomoc prawną w tym zakresie, wyraźnie wskazuje, że jest to istotna okoliczność, która rzutuje na odczytywanie zapisu. A nie łatwiej zażądać od Rosjan takiej wersji tego nagrania, na której nie będzie tego feralnego buczenia? - Przypomnijmy, że polska strona od wielu tygodni oczekuje - jasno o tym mówi - przekazania czarnych skrzynek. To jest ten materiał dowodowy, który ostatecznie musi się w Polsce znaleźć. Podkreślę jeszcze raz, że w Polsce nie ma czarnych skrzynek. To może trzeba bardziej twardo ich żądać. - Ja przypomnę, że w moim zakresie, kiedykolwiek wystąpiły trudności w relacji polska prokuratura - rosyjska prokuratura, zawsze się w tę sprawę angażowałem. Pamiętam czerwiec tego roku, kiedy rosyjski wicepremier Iwanow powiedział, że "żadne materiały do Polski nie dotrą". Wtedy, będąc w Rosji, rozmawiałem ze swoim rosyjskim odpowiednikiem - ministrem sprawiedliwości Konowałowem. Byłem pierwszym, który uzyskał publiczną deklarację, że materiały do Polski trafią. A nie może pan dzisiaj zażądać protokołów sekcji zwłok? Cały czas czekamy na komplet tych protokołów. - Zażądać protokołów może polska prokuratura i z tego co wiem zażądała. Prokuratura mówi, że bez polityków jest bezradna. Rosjanie nie chcą nam tego przekazywać. Trzeba interweniować na szczeblu Ministerstwa Sprawiedliwości, premiera i być może prezydenta. - Takiej interwencji ze strony Ministerstwa Sprawiedliwości, w moich osobistych kontaktach telefonicznych, rozmowach, a także pism - nazwijmy to oddziaływania politycznego, nieformalnych wniosków o pomoc prawną, bo te kieruje prokuratura - wielokrotnie się już dokonywało. Tylko protokołów jak nie było tak nie ma. Pięćdziesiąt kilka jest, dziewięćdziesięciu sześciu wciąż nie ma. - Bo ta większa część rzeczywiście już do Polski trafiła, ale akurat tą sprawę uważam, że należy traktować wyjątkowo, bo protokoły sekcyjne to kluczowy materiał - z punktu widzenia tej pewności rodzin, że sekcja została przeprowadzona prawidłowo. A dlaczego o tym mówimy? Najtrudniejszą decyzją, którą mogą podjąć rodziny katastrofy jest decyzja o ewentualnej sekcji zwłok ofiar bliskich. Mam nadzieję, że rodziny nie będą musiały podejmować takich decyzji - stąd kluczowe znaczenie protokołów sekcyjnych. Przetrwał pan poważną rozmowę z premierem? - Poważnych rozmów z premierem każdy minister ma bardzo wiele. Mówię o tej rozmowie po odsłuchaniu materiałów w Krakowie. - Premier jasno i wyraźnie powiedział, że oczekuje z mojej strony pomocy, tak jak oczekuje jej ze strony wszystkich ministrów. Tam gdzie komisja ministra Millera czy prokuratura potrzebuje, tak przy tego typu działaniach musimy być bardzo staranni, żeby nie popełnić żadnego błędu. Ale powiedział, że pana nie zdymisjonuje po tym, co stało się w Krakowie. - Moja wizyta w Krakowie była związana z tym, że na moją prośbę, na moje polecenie instytut poniżej kosztów prowadzi badania na potrzeby prokuratury. Stąd była ta wizyta, bo decyzją premiera budżet instytutu został zwiększony. Ale powiedział, że pana nie zdymisjonuje? - Premier wyraźnie powiedział, że nie oczekuje tego typu aktywności w przyszłości. Przyjąłem to ze zrozumieniem. Podkreślam, że nigdy nie oczekiwałem żeby udostępniono mi jakiekolwiek materiał, który miałby charakter materiału dowodowego.