Posłuchaj wywiadu: Kamil Durczok: Dogadali się czy nie? Jacek Kurski: Nie wiem. To było w nocy, a teraz jest wcześnie rano. Z tego, co wynika z gazet sprawy mogą iść w dobrym kierunku, bo jest uspokojenie nastrojów. Czy wiedzę o swojej partii czerpie pan z porannych gazet? Jak o 7.30 wsiadam do taksówki i jadę do Durczoka, to tak. Jak dotrę do Sejmu o 9, to już się od kolegów dowiem. Wybaczy pan, z tego powodu pory Kontrwywiadu przesuwać nie będziemy. A skoro o gazetach mowa, to proszę o przetłumaczenie: "Nie możemy pozwolić sobie na rządzenie poprzez ciągłe zarządzanie kryzysem. Albo więc dojdzie do przedefiniowania układu koalicyjnego, albo trzeba będzie zdecydować się na wybory". To Adam Lipiński. O co chodzi? O to, by lojalnie i wzajemnie zdyscyplinować się wewnątrz koalicji, bo to nie może być tak, że premier wyjeżdża do USA, prosi o parę dni spokoju, by ta ważna wizyta zakończyła się jakimś dobrym finałem. Jeszcze nie zdążył wrócić, a już jest potworny atak ze strony współkoalicjanta. To się musi zmienić. A jak nie? Albo nowe wybory, których PiS nie chce, bo nie ma potrzeby co roku przeganiać naszego społeczeństwa umęczonego do urn wyborczych. Politycy powinni rozwiązać te sprawy w ramach kadencji. Albo nowa konfiguracja... Wejdę w słowo - wicepremier Pawlak. Albo nowa konfiguracja w Sejmie. Czyli wicepremier Pawlak. Tak, ale od takich poważnych spraw są liderzy PiS. Ja jestem prostym posłem... ...obserwuję scenę polityczną, od czasu do czasu przyłoży zza rogu. Potem jest awantura i wszyscy obserwują, co będzie się działo dalej. Ma pan na mój temat bardzo ugruntowane zdanie. Podobnie pewnie, jak pan na moje. Obserwuję finał afery billboardowej i tak sobie myślę, że to moje zdanie nie jest chyba całkiem od rzeczy. A co pan nazywa finałem? Brak finału. Sam pan sobie zaprzeczył. Brak finału jest brakiem finału. Niekoniecznie. Dowiedziałem się od pewnych ważnych ludzi z PZU o pewnym mechanizmie. Kiedy był kontekst sytuacyjny, o nim powiedziałem publicznie. Świadkowie powtórzyli w prokuraturze, że mi to mówili, w związku z tym ja mam sumienie czyste, reszta jest sprawą prokuratury. W tej sprawie zachowałem się, jak dobrze poinformowany obywatel. Słowa mają czasem wagę potężnych oskarżeń. Pańskie wtedy miały. Ale wie pan, politycy są od tego, by dzielić się swoją wiedzą z organami. A wracając teraz do tych, o których pan niekoniecznie chce mówić, a o które ja koniecznie chcę zapytać - czyli o tę koalicję. To jest kusząca wizja? Samoobronę rozbija się na pół, bierze się 15 posłów, Waldemara Pawlaka, PSL i mamy nową koalicję. Ma pan bardzo mechaniczne podejście w tym opisie. Ja jestem jednym z największych w PiS zwolenników koalicji z LPR i Samoobroną i chciałbym, by ona została. Jeśli się nie uda, to albo wybory albo nowa konfiguracja, czyli jacyś posłowie zmieniają miejsce z koalicji na opozycję i z opozycji na koalicję. To wszystko. Jeszcze żeby zamknąć ten wątek koalicyjny. Pan mówi: jestem wielkim zwolennikiem koalicji z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin. To jest dalej "historyczna konieczność" - jak mówił pan w kwietniu? No tak już bym nie powiedział. A sceptycyzm, który się teraz maluje na pańskiej twarzy, każe mi zapytać, czy to nie jest "histeryczna konieczność". Zwłaszcza dzisiaj, jak się obserwuje te przepychanki, jak się obserwuje premiera, który mówi: tak się dalej rządzić nie da. Wie pan, kiedy się nie dało z Platformą, trzeba było poszukać innych rozwiązań. Zwłaszcza, że nasza propozycja wcześniejszych wyborów w kwietniu, nie zyskała wtedy aprobaty Platformy. Poszukaliśmy w Sejmie nowego rozwiązania, udało się. Teraz są, mam nadzieję, przejściowe trudności. I będzie albo stabilizacja tej koalicji, albo nowe wybory, albo nowa konfiguracja. Na szczęście zawsze jest jakiś wariant awaryjny. Czy Bronisław Wildstein powinien pozostać prezesem Telewizji Polskiej? Nie nam to rozstrzygać, cóż my możemy? Jarosław Kaczyński jest oskarżany o to, że wstawił tam Bronisława Wildsteina i ciągle się musi tłumaczyć. Bardzo dobrze powiedział wczoraj, że postanowił już nie bronić Wildsteina, bo to jest sprawa rady nadzorczej, władz Telewizji. Jarosław Kaczyński i PiS nic do tego nie mają. Urzekła mnie pańska skromność. Nie będę cytował tego, o czym rozmawialiśmy przed wejściem do studia, ale sprawy Telewizji żywo pana obchodzą - tak to oględnie nazwę. Żywo obchodzą, bo kocham Telewizję, narkotycznie, od kiedy będąc młodszym człowiekiem zaczynałem pracę w Telewizji. No to się pytam, czy telewizja pod rządami prezesa Wildsteina też pana urzeka? Czy uważa pan, że to nie jest dobra telewizja? Dużo się zmienia w sensie kadrowym, personalnym, dużo programów powstaje, natomiast jeszcze nie stworzyło to nowej jakości. Ale szczerze mówiąc mało ostatnio oglądam telewizję i pewnie trzeba jeszcze poczekać, żeby to ocenić. Najwyraźniej premier ogląda więcej, bo mówi, że przestaje bronić Bronisława Wildsteina. Nie, on ma po prostu dosyć tłumaczenia się cały czas przed koalicjantami czy przed opinią publiczną za Telewizję. Dał wolną rękę Bronisławowi Wildsteinowi i pokazał wielką klasę. Co to znaczy, że premier daje wolną rękę prezesowi Telewizji, który mu nie podlega, który powinien być niezależny od polityków, który powinien po prostu robić dobrą telewizję? Ale proszę pana, pan teraz ma pretensje do Prawa i Sprawiedliwości. Ale ja o nic nie mam pretensji, ja od 6 minut i 18 sekund tylko zadaję pytania. Kiedy SLD obsadzało Telewizję, to był tam funkcjonariusz partyjny, szef sztabu Aleksandra Kwaśniewskiego, Robert Kwiatkowski. Co, jak rozumiem, się panu nie podobało. Kiedy PO obstawiało telewizję, to był tam działacz partyjny, Jan Dworak. Kiedy PiS miało wpływ na prezesa, to dało tam niezależnego publicystę, znanego z ostentacyjnej niezależności i niechęci do jakichkolwiek nacisków. To myśmy postawili na człowieka całkowicie od nas niezależnego i to myśmy pokazali, że w doborze kard kierujemy się merytoryką. Chociaż nie zawsze obsady są oczywiście szczęśliwe. Poczekamy, zobaczymy - w każdym razie do najbliższego posiedzenia rady nadzorczej. Dziękuję za rozmowę. Posłuchaj wywiadu: