Konrad Piasecki: W Londynie śniegi, u nas lekka odwilż, przynajmniej w Prawie i Sprawiedliwości. W studio wciąż nie mogący się otrząsnąć po kongresie Jacek Kurski. Dzień dobry. Jacek Kurski: Witam. Metropolia RMF FM pozdrawia prowincję, teren, Warszawę. Mówi pan o Gdańsku teraz? Ja jestem z Krakowa, pan jest z Warszawy. Tutaj jest stolica. Myślałem, że pan pozdrawia prowincję, czyli swój rodzinny Gdańsk. Pozdrawiam wszystkich Polaków. Prezes mówi: "Pokój nie wojna". Prezes przeprasza inteligencję. Może i pan by kogoś przeprosił, panie pośle? Ale mnie pan zaskoczył. Dołączam się do słów prezesa. Jeżeli ktokolwiek czuł się urażony jakimikolwiek moimi wypowiedziami, to oczywiście go przepraszam. Czyli powtórzy pan za Tadeuszem Cymańskim: "Prezes dał nam przykład, że trzeba używać słowa przepraszam". Kogo by pan personalnie przeprosił? Wszystkich tych, którzy mogli czuć się dotknięci, aczkolwiek personalnie nikogo sobie nie przypominam. Tuska za Wehrmacht, Platformę za różne oskarżenia. Pan ma obsesję jak Tomasz Lis. Jestem u pana któryś raz w ciągu ostatnich czterech lat i pan za każdym razem ten Wehrmacht. Za każdym razem to na pewno nie, ale uważam, że za to powinien pan przepraszać codziennie, panie pośle. Za to powinien przeprosić Donald Tusk, że wprowadził w błąd opinię publiczną na ten temat i w ogóle rozpoczął ten absurdalny temat, poprzez który przegrał wybory prezydenckie. Pan robi krzywdę Tuskowi w tym momencie przypominając tę sprawę. Czyli Tuska pan nie przeprasza? Niech pan już nie zaczyna. Ja pytam. Przeprasza pan, czy nie, skoro jest atmosfera przeprosin. Nie. Nie przeprasza pan? Za to nie. Bo się pan boi, że odpowie panu jak Władysław Bartoszewski Jarosławowi Kaczyńskiemu: "Kiedy ktoś mnie po pijaku obrzyga w autobusie to nie jest obraza, to jest obrzydliwość. Prezes PiS nie ma życiorysu, który by mu pozwolił mnie obrazić". Po pierwsze jestem zniesmaczony, że w poniedziałek rano po kongresie i pan już dwa takie strzały z armaty. Czy pan nie może żyć bez takiego języka? To nie jest nasz język. Ja w ogóle nie mogę uwierzyć, że coś takiego powiedział pan Władysław Bartoszewski, bo to jest tak jakby mówił Palikot. Jeżeli ktoś mówi o obrzyganiu w tramwaju, to taki język, to jest język Palikota. Nie mogę uwierzyć, że to powiedział profesor Bartoszewski. Może Władysław Bartoszewski tak bardzo czuje się dotknięty przez retorykę Jarosława Kaczyńskiego, że sięga i po taki język. Nie mogę uwierzyć, że profesor Bartoszewski używa języka Palikota. A uważa pan, że prezes przepraszając inteligencję przepraszał raczej za siebie i za łże elity, czy za wykształciuchów Ludwika Dorna? Powiedzmy, że za jedno i za drugie. A Ludwik Dorn mówi: "Przeprosiny to żadna oferta. Ja w tym przemówieniu oferty nie zauważyłem". Ale to nie była oferta do sfrustrowanych działaczy, którzy pokłócili się z Jarosławem Kaczyńskim. To była oferta dla polskiego społeczeństwa i tych, którzy mogli się czuć w jakiś sposób rozczarowani polityką Prawa i Sprawiedliwości. Być może nie tylko z powodu samego PiS-u, tylko z powodu sposobu, w jaki był przedstawiany, a nie oferta do pana Ludwika Dorna. Czy dziś w czasach przepraszania i takiej polityki miłości Prawa i Sprawiedliwości, będziecie stawiać przed Trybunałem Stanu ministrów za problemy budżetowe? Ja myślę, że wcześniej sam ich usunie z rządu Donald Tusk, bo rzeczywiście budżet jest dzisiaj wielką kompromitacją Platformy Obywatelskiej. W październiku odrzucono naszą propozycję poważnej rozmowy o nowelizacji budżetu. W listopadzie, w grudniu, a nawet styczniu zaprzeczano, że jest dziura, a dzisiaj okazuje, że trzeba ciąć 17 miliardów złotych. To jest oczywista kompromitacja ministra finansów i poniekąd jego szefa, czyli Donalda Tuska. No tak, ale jeżeli waszym pomysłem na łatanie dziury budżetowej jest organizacja olimpiady, to może nie za bardzo jest z kim i o czym rozmawiać? Organizacja olimpiady była taką symboliczną próbą uświadomienia Polakom, że jesteśmy wielkim i dumnym narodem. A wie pan ile kosztuje organizacja olimpiady w Londynie? Pewnie miliardy funtów.