- Kandydatowi PiS Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry złoży propozycję debaty z Tadeuszem Cymańskim. Będziemy porównywać programy i osobowości - mówi gość RMF FM. Konrad Piasecki: Niepartyjny, nieparlamentarny, profesor z autorytetem. Wie pan, kto będzie kandydatem PiS na premiera? Jacek Kurski: - Nazwiska nie znam, ale mogę domyślać się, jaka to będzie charakterystyka. To będzie outsider, który zgodzi się firmować ten nieudany projekt polityczny w zamian za - jak sadzę - za jedynkę czy inne miejsce do europarlamentu. Intuicja albo dawni koledzy nie podpowiadają żadnego nazwiska? - To będzie outsider, to nie może być nikt z PiS-u, bo metoda działania prezesa PiS-u jest taka, żeby nikt nie wyrósł, bo ktokolwiek by wyrósł, to musiałby się znaleźć natychmiast poza PiS-em. W związku z czym prezes nie może namaścić na premiera, nawet technicznego, kogokolwiek z PiS-u, bo od razu pojawiłyby się głosy, że namaszcza przyszłego prezesa, a wiadomo, że prezes jest wieczny. To musi być outsider, jakiś profesor. To jest przykre, dlatego że prezes się po prostu przeliczył. W momencie, kiedy rzucał hasło konstruktywnego wotum nieufności, był przekonany, że będzie miał większość, że grupa Schetyny i Gowina zagłosuje przeciwko Tuskowi i będzie taki premier techniczny. Potem okazało się, że tego nie ma, więc było wielkie bum i trzaśnięcie drzwiami. To był ten moment, kiedy Mariusz Kamiński opowiadał u Bogdana Rymanowskiego, że jest kandydat, a potem Mariusz Błaszczak opowiadał, że go nie ma. W związku z czym, prezes nie ma nikogo, jest łapanka, złapie się pewnie jakiś profesor, który w zamian za Europarlament przez chwilę będzie udawał premiera. Kogoś ma, bo dzisiaj o godzinie 12 ma ogłosić to nazwisko. Ten kandydat będzie mógł zebrać podpisy, żeby ten wniosek o konstruktywne wotum nieufności złożyć, więc jakąś przewagę nad waszym kandydatem jednak ma. - Co by nie mówić, to zarówno ten kandydat, jak i nasz kandydat nie ma większości w Sejmie, a jeżeli miałby mieć nadzieję na taką większość, to musiałby mieć poparcie PiS-u, Solidarnej Polski, Ruchu Palikota, SLD i kilku renegatów z PSL-u bądź z PO. Krótko mówiąc - nie ma sensu eksperymentować z kimś nieznany, kogo nikt nie zna, bądź z sfrustrowanym outsiderem, który będzie chciał na chwilę wrócić. Postawić na pewniaka Cymańskiego... - Postawić przynajmniej na kogoś znanego, lubianego, wiarygodnego i socjalnie i ekonomicznie, z doświadczeniem państwowym, kogoś kto się nazywa Tadeusz Cymański, który nie budzi żadnych negatywnych sympatii, jest powszechnie znany. I powiem tak. Jeśli Jarosław Kaczyński ma kogoś lepszego, niż Tadeusz Cymański, to niech go pokaże. Jeżeli nie ma natomiast lepszego, niż Tadeusz Cymański, to niech poprze Tadeusza Cymańskiego, bo to przynajmniej jest poważna, parlamentarna kandydatura. Ale jeśli to będzie ktoś lepszy niż Tadeusz Cymański, to tych kilkanaście sejmowych szabelek Solidarnej Polski stanie za nim? - Prawie 20, bo 19. Wtedy będziemy rozmawiać, będziemy porównywać programy, będziemy porównywać osobowości. Myślę, że wtedy dojdzie do propozycji debaty pomiędzy kandydatem na premiera Solidarnej Polski i kandydatem PiS-u i zobaczymy kto wygra. Panie pośle, a nie ma pan poczucia śmieszności rywalizacji tych kandydatów na premierów bez szans na cokolwiek? - Ale nie myśmy tę rywalizację narzucili, tylko Jarosław Kaczyński powiedział, że wygra konstruktywne wotum nieufności. Kto zaczął, ten zaczął, w każdym razie dziś będzie dwóch kandydatów na premiera prawicy i żaden z nich bez szans na jakiekolwiek zdobycie większości parlamentarnej. - Ale ludzie muszą poczuć, że jest jakiś "window of opportunity", że jest jakaś nadzieja, że pojawia się jakieś nazwisko i tym pierwszym, które pojawia się od pięciu lat w kontekście kandydata na premiera, i nie jest Donaldem Tuskiem, jest Tadeusz Cymański. "Window of opportunity"? Niech pan tak nie mówi, bo chyba Tadeusz Cymański nie rozumie, co to znaczy. - Doskonale rozumie, że to jest "okno możliwości" i pewna nadzieja, przez które wpuszczamy powietrze do naszej zatęchłej polityki, żeby ludzie poczuli, że może być alternatywa, ale tą alternatywą nie będzie kandydat PiS-u, tylko ktoś kto jest ponad PiS-owski, ponad partyjny, kimś takim jest Tadeusz Cymański, który budzi powszechne.... na tym marszu nawet wczoraj wie pan, przedwczoraj, Tadeusz Cymański był powszechnie fetowany przez ludzi, mile witany w kontekście właśnie kandydata na premiera, a ludzie muszą poczuć, że z tej beznadziei, z tej kompletnej klęski rządzenia Platformy Obywatelskiej jest jakaś ucieczka. W związku z czym program Solidarnej Polski, podniesienie do 300 złotych zasiłku na dziecko, wydłużenie urlopu macierzyńskiego... A propos tego marszu, chciałem zapytać co się stało z miłością ojca Tadeusza dla Zbigniewa Ziobry? - Ona została pokazana dobitnie. Dwukrotnie podczas marszu. Z zakazem wypowiadania się w czasie marszu? - W miejscu, za które radio Maryja organizacyjnie odpowiadało, czyli za Plac Trzech Krzyży, gdzie dwukrotnie był wymieniany i powitany Zbigniew Ziobro. Raz osobiście przez ojca dyrektora, drugi raz przez Nigela Farage, czyli szefa frakcji, w której ja jestem vice przewodniczącym. Frakcja ta, jako jedyna w Europie, odezwała się w sprawie wolności mediów w Polsce. Frakcja, do której należy PiS niestety milczy w sprawie koncesji dla telewizji Trwam. Tam, gdzie ojciec Tadeusz mógł mówić, to mówił. Mikrofon i scenę trzymali pod zamkiem nasi starsi bracia z PiS-u i niestety nie wpuścili nas. To prawda, że zagrodzili wam wstęp, przepychali was i nawet trochę was poturbowali? - Przepychali, nie dopuścili w każdym razie. To tym się różni od standardu demokratycznego, że kiedy my mieliśmy publiczne wysłuchanie w Parlamencie Europejskim, mieliśmy swój event, to zaprosiliśmy koleżanki i kolegów z PiS-u. Widać, ze kolegów z PiS-u irytuje to, że mamy podmiotowość, że potrafiliśmy ściągnąć ponad 40 autokarów pod Sejm, iż robić event na świeżym powietrzu. W związku z tym szczypią nas takimi szczurami, że dwóch liderów musi odejść. Minęły dwa tygodnie od tego szczura Adama Hoffmana i Mariusza Błaszczaka, że dwóch liderów musi odejść i nikt nie odszedł. Widać, że to są takie zaczepki, podobnie jak dzisiejszy, kłamliwy tekst pana Wybranowskiego w "Rzeczpospolitej"... A gazety dzisiaj wróżą, że marsz to początek końca Solidarnej Polski. I że kłamstwo, i że był jakiś klub, na który przyszło rzekomo osiem osób. Rozważymy, czy nie podać pana Wybranowskiego do sądu, bo to nie jest kolejne kłamstwo, ale my się trzymamy, idziemy mocno do przodu. Ten marsz podkreślił naszą podmiotowość, podkreślił, że jest alternatywa na prawicy. Czy ja dobrze rozumiem, że pan stawia tezę, że na ojcu Tadeuszu swoją ciężką rękę położyło Prawo i Sprawiedliwość i go ubezwłasnowolniło podczas marszu? Tego bym nie powiedział. Po prostu marsz dzielił się na tę część organizowaną przez Radio Maryja, która była częścią sakralną związaną z mszą i Placem Trzech Krzyży, i tam byliśmy bardzo mile widziane, i tę część pod sceną, którą kontrolował PiS, i nas tam po prostu nie wpuścił. Małostkowe, niepotrzebne, ale nie obrażamy się. My prezentujemy inny styl - jesteśmy otwarci dla ludzi, uśmiechamy się i nie przepychamy się łokciami do mikrofonu. Prezes też o was nie pamiętał. W kwietniu było słynne "Zbyszku, wracaj". A teraz nic, ani słowa. Najpierw było "Zbyszku, wracaj", potem była data 27 lipca, że mamy wrócić. Teraz są szczury, że dwóch ma odejść i tego rodzaju podszczypywania w prasie, które mają nas zdezintegrować. Ale jesteśmy silni, mocni i czujemy, że jesteśmy Polsce coraz bardziej potrzebni. Ten projekt ma naprawdę sens - Solidarna Polska jest dla ludzi. Słuchacze pytają gremialnie, kiedy połączenie, kiedy reintegracja, kiedy Solidarna Polska wróci na łono partii-matki? Będzie test. Rynek polityczny wyceni, ile każdy z nas jest warty. To będą wybory do Parlamentu Europejskiego w czerwcu 2014 roku. Jestem przekonany, że Solidarna Polska weźmie wynik dwucyfrowy, PiS pewnie też dobry wynik. Zobaczymy, ile kto waży i wtedy będzie można mówić o jakichś wspólnych przedsięwzięciach w kontekście pokonania Platformy Obywatelskiej. Na razie nie ma paniki i na razie każdy niech robi swoje.