Agnieszka Burzyńska: Po wczorajszym rozwiązaniu pomorskich struktur musi się pan jeszcze raz zapisać do partii? Jacek Kurski: - Nie. Rozwiązane są tylko struktury, zarząd okręgowy i struktury powiatowe. Natomiast wszyscy członkowie pozostają członkami partii. A warto być w PiS? - Oczywiście, że warto być w Prawie i Sprawiedliwości - lubię i zalecam pełną nazwę - jaka piękna: Prawo i Sprawiedliwość. Ale to Prawo i Sprawiedliwość pędzi ku przepaści w tej chwili. - Dlatego, że jest to jedyna poważna alternatywa dla złych i coraz gorszych rządów Platformy Obywatelskiej i partia, która po otrząśnięciu się po wyborach, ma realne szanse na sukces w wyborach parlamentarnych w 2011 roku, więc proszę się tak bardzo nie bać o kondycję Prawa i Sprawiedliwości. Ale prezes ignoruje pańskie rady, nie korzysta z pańskich ściągawek, chce osłabić pańską pozycję przez usunięcie ludzi związanych z panem właśnie z zarządu regionu pomorskiego. To nie jest dobrze. - Nie ma czegoś takiego jak ściągawki dla prezesa. Widzieliśmy zdjęcia... - To jest zresztą bardzo nieładne zachowanie jednego z tabloidów, który inwigiluje polityków najczęściej mojej partii. Tak jak pan Luft coś podpowiada czy sugeruje panu Komorowskiemu czy pan poseł Nowak Donaldowi Tuskowi czy poseł Wikiński Napieralskiemu, tak czasem niektórzy współpracownicy prezesa coś sugerują Jarosławowi Kaczyńskiemu. Nie ma w tym nic niezwykłego, a była to sytuacja dosyć nowa. Na zjeździe nastąpił dosyć brutalny atak Donalda Tuska na solidarność, również na opozycję i sugerowałem, żeby się do tego odnieść już w sposób polemiczny z rządami Platformy Obywatelskiej i tych wszystkich obietnic socjalnych, których Platforma nie realizuje. A kiedy ostatni raz rozmawiał pan z prezesem? - Wczoraj o 23:30. To była miła rozmowa? O Pomorzu czy o czymś jeszcze? - Nie ujawniam moich rozmów z prezesem. A ta wczorajsza decyzja zaskoczyła pana? Zszokowała? - Byłem zaskoczony. Nic o niej nie wiedziałem, przyjąłem z pewną przykrością, szczególnie dlatego, że dotyka ona ludzi, którzy zrobią wszystko i poświęcą wszystko dla sprawy Prawa i Sprawiedliwości, dla kampanii Jarosława Kaczyńskiego, wcześniej dla aktywnego udziału w kampanii Lecha Kaczyńskiego - tej zwycięskiej - więc bardzo dobry okręg, bardzo dobrzy działacze w Gdańsku, którzy siłą rzeczy znaleźli się w tym momencie poza strukturami, ale prezes ma prawo do tego rodzaju decyzji i ja jestem w stu procentach lojalny wobec prezesa i takie sprawy trzeba wyjaśniać w cztery oczy, a nie na forum radia. I taki model postępowania zalecałbym wszystkim innym moim kolegom. Pojawiają się głosy, że po Migalskim czas na Kurskiego. Takie głosy można już usłyszeć właśnie w PiS-ie. Niektóre smutne, inne wyraźnie zadowolone. To koniec Jacka Kurskiego? - Nie sądzę, żeby ktokolwiek w PiS-ie, a szczególnie prezes, chciał w jakikolwiek sposób osłabiać czy ograniczać takich polityków jak ja, którzy - wydaje mi się - należą do najbardziej lojalnych wobec prezesa i wobec idei Prawa i Sprawiedliwości. Paweł Poncyljusz, Joanna Kluzik-Rostkowska, Paweł Kowal - oni są bezpieczni? Bo też pojawiają się takie głosy: kto następny? - To jest w ogóle ciekawe, że media zajmują się od lat wyłącznie sytuacją w Prawie i Sprawiedliwości, w sytuacji, kiedy mamy dosyć katastrofalne wyniki rządzenia tej władzy i kolejne kompromitacje. Jaki grzech popełnił Marek Migalski, oprócz tego, że śmiał skrytykować najwyższe partyjne władze? - Jedyny, ale fundamentalny grzech, że uczynił to bez uprzedzenia kogokolwiek w Prawie i Sprawiedliwości, i w sposób publiczny. Cechą charakterystyczną polskiej debaty publicznej jest to, że jeżeli jest różnica zdań w Platformie Obywatelskiej, to ona jest okrasą demokracji. Jest samym miodem i nektarem demokracji, jeżeli Palikot różni się z Gowinem, czy Gowin krytykuje Tuska, czy jeżeli Piechociński polemizuje z Pawlakiem - to jest wszystko pełna kultura. - W momencie, kiedy tego rodzaju krytyka czy dosyć twardy atak - niezależnie od tego, czy ma rację czy nie - ja uważam, że nie ma racji - pojawia się publicznie, to siłą rzeczy - taka jest natura polskiej debaty publicznej - staje się instrumentarium walki z Prawem i Sprawiedliwością. Tak wybitny politolog jak Marek Migalski nie mógł o tym nie wiedzieć. W związku z czym był to pewien akt nielojalności wobec własnej partii i to w standardach wszystkich partii politycznych w Polsce. Ale może to powinien być przejaw demokracji tych różnych głosów w partii? - Demokracja polega na tym, że formułuje się pewne stanowiska na zewnątrz, a pewne - szczególnie te dotyczące kondycji partii - wewnątrz. Bo tylko wtedy ma się jakąś autonomię i panowanie nad tym przekazem. W momencie, kiedy Marek Migalski coś takiego formułuje, traci kontrolę nad tym przekazem i staje się on autonomicznym żywotem i taką bombą, która jest wymierzona w Prawo i Sprawiedliwość. I szkodzi partii. Ja bardzo ubolewam, że tak się stało, ale szczerze mówiąc, partia nie miała wyjścia. Jarosław Kaczyński jeszcze tej jesieni zostanie jedynie honorowym prezesem Prawa i Sprawiedliwości - wyobraża sobie pan taki scenariusz? - A pani ciągle o Prawie i Sprawiedliwości. Ale będzie prezesem honorowym czy to jest jakieś political fiction? - Wydaje mi się, że nawet jak będzie honorowym, to będzie realnym decydentem, dlatego, że jest to partia ufundowana na charyzmie, autorytecie i projekcie politycznym Jarosława Kaczyńskiego, w związku z czym nie chcę się wdawać w tego rodzaju dywagację, wydaje mi się to jednak dość fantasmagoryczne. Jarosław Kaczyński jest realnym liderem i na pewno jeszcze poprowadzi naszą partię do kolejnych i nie jednych wyborów. Czyli to nierealny scenariusz? - Nie wydaje mi się to realne. Ale z takim prezesem przecież nie wygracie. Wiecznie będziecie w opozycji, to jest jasne. - Wygramy, nie będziemy wiecznie w opozycji. A naprawdę podoba się panu prezes, który podważa wynik wyborów, który chce, aby Bronisławem Komorowskim zainteresowała się prokuratura przytaczając zdanie wyrwane z kontekstu, które atakuje Tadeusza Mazowieckiego i Bronisława Geremka podczas święta Solidarności? Z takim prezesem wygracie? - Pani ciągle o Prawie i Sprawiedliwości. Bo rozmawiam z politykiem Prawa i Sprawiedliwości. - To rozmawiajmy o sytuacji politycznej w Polsce. Nie wygramy jeśli będziemy cały czas rozmawiać o Prawie i Sprawiedliwości, zajmować się sobą. Jeśli pani mówi o prokuraturze, to dzisiaj głównym skandalem w Polsce jest akt oskarżenia wobec byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego, który jest tak naprawdę jedyną ofiarą afery hazardowej, którą wykrył i która dotyczyła czołówki rządów Platformy Obywatelskiej i tej partii. Pan ciągle odbija do Platformy Obywatelskiej, przecież powinien pan być dumny z rozmowy o Prawie i Sprawiedliwości. - Nie jestem dumny. Jesteśmy opozycją i chcemy mówić o tym, co się realnie w Polsce dzieje, w jak kompromitujący sposób prowadzi ten nasz kraj Platforma i to, co się dzieje z Mariuszem Kamińskim jest jednym wielkim skandalem dlatego, że mamy do czynienia z dopełnieniem monopolu Platformy Obywatelskiej. Mają Sejm, mają Senat, mają rząd, mają prezydenta, mają służby, mają przychylność części sądów, mają olbrzymią przychylność mediów, a teraz jeszcze dokonują aktu politycznej zemsty na człowieku, który jest symbolem skutecznej walki z korupcją czyli Mariuszu Kamińskim. I atakują ostatnią niezależna instytucję w Polsce, jaką jest Solidarność, próbując odebrać jej prawo do obchodów. W związku z czym mamy do czynienia z bardzo groźnym autoryzującym zjawiskiem monopolu i hegemoni jednej partii, która już przestaje się liczyć ze standardami demokratycznymi. Rząd przedstawił wczoraj projekt budżetu. Deficyt 8 miliardów mniejszy, obietnice podwyżki dla nauczycieli. To powinno cieszyć. - Nikt ci tyle nie da, ile ci Platforma obieca. To są zawsze założenia budżetowe tego rządu, nawet wtedy gdy zaczynał się kryzys, ten rząd potrafił formułować prognozę 4,8, potem skorygować ją na 3,7 wzrostu gospodarczego, kiedy wszyscy wiedzieli, że będzie dużo mniej. Na koniec było 1,3. W zeszłym roku też miał być budżet 18-miliardowy, potem skorygowano go na 52, a jeśli uwzględnić pewne ukryte rzeczy jak OFE czy Krajowy Fundusz Drogowy, to realnie sięgał prawie 100 miliardów złotych. - W związku z czym, to jest kolejny fundusz fantasmagoryczny, a jedna w nim rzecz jest po prostu kuriozalna i tu proszę naszych słuchaczy o wysilenie intelektu. 9,2 miliarda złotych dochodów z dywidendy. Gigantycznie, nigdy nie było tak dużej dywidendy ze Spółek Skarbu Państwa. A jednocześnie 15 miliardów, czyli bardzo dużo dochodów z prywatyzacji. Przecież to jest oczywista sprzeczność, jeżeli się sprzeda spółki, a prywatyzacja oznacza sprzedawanie spółek, to nie będzie dywidendy. - Czyli ten rząd chciałby zjeść ciastko i mieć ciastko, to pokazuje skrajną niekompetencję i nieodpowiedzialność tego rządu, który chce na pniu wyprzedać nasze klejnoty rodowe, firmy, które przynoszą olbrzymią dywidendę, a potem czerpać jeszcze te dywidendę. No kompromitacja intelektualna. Nie ma dużych dochodów z prywatyzacji i nie ma jednocześnie dużych dochodów z dywidendy. Która reprezentacja w piłce nożnej zachwyca pana najbardziej Brazylia, Argentyna, Portugalia, Niemcy, Włochy, Nigeria, Hiszpania czy Francja? - No, ja jestem od lat uzależniony miłością do Argentyny, pomimo tego kompromitującego występu z Niemcami 0:4, który zresztą przewidywałem, że Maradona sobie nie poradzi z tym. Bo wie pan, że Zbigniew Girzyński wymienił osiem nazwisk, między innymi pańskie, i porównał do gry tych reprezentacji. Oczywiście Jacek Kurski to Argentyna. Marzy się panu prezesura? - Nie, nie marzy mi się w życiu prezesura. Moje ambicje są bardzo skromne. Jestem prostym żuczkiem, działaczem Prawa i Sprawiedliwości na Pomorzu i nigdy moje ambicje nie sięgają zbyt daleko, bo jak tylko o czymś pomyślę, to ucieka mi sprzed oczu, a jak czegoś nie pożądam, to natychmiast staje się moim udziałem. Natomiast pytanie jaka Argentyna... Mam nadzieję, że z 1978 roku albo 1986, a nie z 2010.