Posłuchaj: Kamil Durczok: Marek Jurek zakłada partię, której imienia nie wolno wymawiać, przynajmniej na razie. Czy pan się czuje ojcem chrzestnym tego ugrupowania? Marek Kuchciński: Nie, wprost przeciwnie jest mi przykro, że przyjaciele tak znienacka, nie uprzedzając pożegnali się z nami. I to z niezrozumiałych powodów. W rankingu osób, do których odchodzący posłowie mieli najwięcej pretensji, bezapelacyjnie pan ma pierwsze miejsce. Dziękuję bardzo. Ja rozumiem, że każdy, kto chce znaleźć jakiś pretekst, potem szuka przyczyny, winnego. A warto, aby popatrzył na siebie, na swoje działania. A to nie były działania przemyślane. Prawo i Sprawiedliwość było jedną, jednorodną partią. Od 6 lat ją budowaliśmy w taki sposób, aby uniknąć błędów z lat 90., i AWS-u, i lewicy, i innych. I się nie udało. Udało się, bo nadal jesteśmy największą siłą polityczną w Polsce. Powtórka z rozłamu prawicy to już jest coś, co widać. Myślę, że rozsądek jednak zdecyduje. Przykro mi, że Marek Jurek odrzuca wyciągniętą rękę Jarosława Kaczyńskiego; wyciągniętą po raz kolejny. Myślę jednak, że rozsądek zdecyduje i że inni posłowie nie pójdą w ślady. To będzie oznaczało, że popełniają nierozważne ruchy. Na razie marszałek mówi tak, że "Polska stanie się republiką bossów partyjnych". Dość ostre. Ale chyba łatwo odnaleźć adresata tych słów? Ja nie zgadzam się z tym poglądem. Nie wiem, o kim mowa. To ja panu podpowiem - o Jarosławie Kaczyńskim, szefie partii. To są nieuzasadnione poglądy. Prawo i Sprawiedliwość jest tym ugrupowaniem, które od 1989 roku ma szansę, by być siłą polityczną nie tylko przez jedną kadencję? Ja nie chcę być złośliwy, ale jeśli pan mi jeszcze powie, że dyskusja wewnętrzna i wymiana poglądów w PiS-ie jest ożywiona i trwa w najlepsze, to nie uwierzę. O jakich dyskusjach wewnętrznych my możemy mówić? Na przykład o zmianach w konstytucji. Te dyskusje były prowadzone od wielu miesięcy. Od kilku kolega Marek Jurek był ostrzegany, by nie podejmował działań radykalnych, ponieważ one nic nam nie dadzą, a przegramy wszyscy. I tak się stało. Nie posłuchał, nie zrozumiał tego, nie widział skutków. Polityk musi być przewidywalny, musi widzieć skutki swoich działań. To, co powstaje, powstaje kosztem PiS-u - mówił pan wczoraj. Czy to oznacza wojnę z nowym ugrupowaniem? Nie, wręcz przeciwnie. To są nasi przyjaciele. Którzy mają chwilowo inne poglądy i założyli sobie albo założą niedługo inną partię. Powodują, że rzeczywiście sygnał w Polskę i w świat poszedł taki, że są ludzie na szeroko rozumianej prawicy, którzy nie potrafią działać wspólnie, że trzeba jeszcze wiele czasu. Wśród nich są bardzo dobrzy politycy, nam się z nimi bardzo dobrze współpracowało. Szkoda tylko, że będą na zewnątrz, bo to osłabi nasze możliwości realizowania programu budowy silnego państwa.