Szef Kancelarii Prezydenta przyznał, że prezydent nie dzwonił do premiera: - Powiedziałem nieprawdę, biję się w pierś - dodał. Konrad Piasecki: Panie ministrze, czy jest coś albo ktoś, kto potrafiłby skłonić prezydenta, by jednak nie jechał na ten nieszczęsny europejski szczyt? Piotr Kownacki: Mam nadzieję, że szczyt nie będzie nieszczęsny. Z punktu widzenia tego, co dzieje się w kraju, on już jest nieszczęsny. Nie wydaje się, żeby cokolwiek miało skłonić pana prezydenta do tego, żeby nie wykonywał swoich obowiązków. Czyli nie ma takich argumentów, które - przedstawione przez premiera - skłoniłyby prezydenta do powiedzenia: "Może rzeczywiście rząd ma rację. To premier powinien reprezentować Polskę i być szefem delegacji"? Dotychczas nie pojawiły się takie argumenty. Czyli jeśli panowie się spotkają to tylko po to, żeby prezydent przekonał premiera, że powinien tam lecieć? Myślę, że przede wszystkim to spotkanie jest potrzebne, żeby ustalić szczegóły taktyki, żeby przekazać prezydentowi ustalenia rządu, które powinny być wykorzystywane w czasie tego szczytu. Takie spotkanie jest niewątpliwie potrzebne. Są już umówieni na to spotkanie? Pan dodzwonił się do panów Arabskiego albo Nowaka, albo prezydent dodzwonił się do premiera? Jeśli chodzi o prezydenta to nie wiem. Natomiast ja wczoraj rzeczywiście rozmawiałem z panem ministrem Arabskim. Wysłałem mu SMS-a, po którym był łaskaw oddzwonić. Zresztą muszę powiedzieć, że zgłosił szereg pretensji pod moim adresem. Czyli temperatura rozmowy była wysoka? Pretensje przyjmuje pan do siebie i bije się w pierś? Pretensje, które częściowo do siebie przyjmuję i biję się w pierś. Chcę wykorzystać tę okazję, aby przeprosić pana ministra Arabskiego, bo poczuł się bardzo dotknięty dwoma sprawami. Jedno to, że - w przekonaniu, że tak istotnie było - powiedziałem, że już prezydent zadzwonił do premiera, zapraszając go na spotkanie. Okazało się, że nie udało mu się dodzwonić. Zatem powiedziałem nieprawdę. Chcę to głośno powiedzieć, żeby usatysfakcjonować pana ministra Arabskiego. Panie ministrze, ale właściwie dlaczego prezydent tak się upiera, żeby polecieć do tej Brukseli? Prezydent jest najwyższym przedstawicielem Rzeczpospolitej. Zatem ma konstytucyjny obowiązek, żeby reprezentować nasze państwo.