Marcin Zaborski, RMF FM: Pani premier, Grzegorz Schetyna to jest najlepszy możliwy kandydat na premiera? Najlepszy, na jakiego was stać? Jakiego macie? Ewa Kopacz: - Od razu krytyka, tak? Albo znak zapytania przy osobie, która jest dzisiaj liderem naszej partii, przewodniczącym największej partii opozycyjnej, więc ta partia lub koalicja, która wygrywa wybory zwykle desygnuje swojego premiera.A gdzie był wczoraj przez cały dzień lider waszej partii, waszej opozycji, skoro mówiliście, że wybuchła bomba, że jest wielka afera. Grzegorz Schetyna odezwał się na Twitterze.- No tak, ale to jest jakiś obowiązek, że powinien siedzieć w studiu radiowym czy telewizyjnym i od rana do wieczora komentować? Bo wczoraj mieliśmy gabinet cieni....Nie wiem, czy obowiązek, ale można zorganizować konferencję, można spotkać się z dziennikarzami...- Podejrzewam, że jest ostatnią osobą, która ucieka od dziennikarzy. Naprawdę, i myślę, że gdyby pan zechciał go zaprosić do studia, też przyjdzie i odpowie na każde pytanie... Ale ja pytam o to, co było wczoraj.- No, wczoraj rzeczywiście był burzliwy dzień, to pewnie wszyscy dziennikarze zaobserwowali, nie tylko politycy. I było mnóstwo komentarzy, o które nas pytano. I pytali dziennikarze przeróżnych polityków. Nie było tak, że akurat PO wczoraj milczała w tej sprawie...Tego nie mówię. Gdy pani była premierem...- To już dawno temu. O nie tak dawno... Pojawiały się kolejne nagrania z politykami i wtedy mówiła pani, że taśmy powinny przestać być elementem gry politycznej. Dziś pani też tak powie?- Generalnie uważam za brzydką rzecz, jeśli ktoś kogoś nagrywa. I to moje prywatne zdanie, którego nie zmieniłam również w przestrzeni politycznej...I tu, w gabinecie prezesa PiS-u, wydarzyła się brzydka rzecz, jak pani mówi? - To jest gabinet pana prezesa, ja tam nie bywałam, naprawdę. I pewnie nie mam szans na to, żeby tam bywać. Ale samo nagranie to jest brzydka rzecz?- O tyle brzydka, że nagrano go przez kogoś, kto ponoć jest w jakikolwiek sposób związany rodzinnie z panem prezesem. Ja generalnie uważam, że podsłuchiwanie, donoszenie na kogoś, nagrywanie kogoś podczas prywatnych rozmów nie jest rzeczą najlepszą i najładniejszą, więc... Taka jest moja opinia. Może to nie przystaje do opinii politycznej, generalnie polityków, ale ja dzisiaj uważam, że ci, którzy wykorzystywali nagrania, ponieważ teraz obowiązuje pewnego rodzaju ekumeniczna mowa, więc ci, którzy wykorzystywali te nagrania, kiedy one dotyczyły PO - pan to pamięta - grano nimi i w kampanii, i przed kampanią, i to się ciągnęło jak niekończący się serial. To pamiętam również tych, którzy dzisiaj, niestety, doświadczyli tego, sami wpadli we własne sidła i można by było powiedzieć... Ale zaapeluje pani dzisiaj: Nie grajmy tymi taśmami?- I można byłoby powiedzieć: Jaką bronią wojujesz, od takiej giniesz. Takie jest polskie przysłowie, więc zasłużyli sobie ci, którzy dzisiaj proszą o to, żeby nie grać tymi taśmami, na jedną taką uwagę z mojej strony: zacznijcie od siebie. Bo wyście rozpętali tę wojnę grania taśmami, więc warto byłoby o tym pamiętać. Łatwo jest wtedy, gdy się jest po tej stronie niby pokrzywdzonym, opowiadać historie i apelować do przeciwników politycznych. Ale chcę panu powiedzieć, że wtedy, gdy my byliśmy podsłuchiwani, kiedy my byliśmy dotknięci tym brzydkim zwyczajem nagrywania i jednak pokazywania i robienia dużo więcej afery, niż to można było usłyszeć, bo jak pan wie, żadna z tych osób nie została zatrzymana, nikomu nie postawiono zarzutów, to mam nadzieję, że dzisiaj też pozostawimy to organom państwa, które zajmą się wyjaśnianiem paru wątków w tych nagraniach. Uśmiechnąłem się, bo spojrzałem na komentarze, których wtedy udzielali politycy PO. I np. <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-radoslaw-sikorski,gsbi,2616" title="Radosław Sikorski" target="_blank">Radosław Sikorski</a> mówił: Myślę, że te taśmy są pomnikiem tego, jak uczciwa, propaństwowa i patriotyczna była nasza ekipa, a dzisiaj politycy PiS-u mówią: te taśmy obecne też są dowodem krystalicznej uczciwości Jarosława Kaczyńskiego. To dowód na to, że ta polityka niewiele się zmienia. - Nie będziemy opowiadać dowcipów, bo nie wszystkie rzeczy są tak śmieszne i tak idealne, jak próbuje to przedstawić dzisiaj ekipa rządząca. Ale też nie chciałabym, żebyśmy byli zbyt wielkimi symetrystami, bo jedni byli źli, drudzy są równie źli, no więc może warto niekiedy zważyć ciężar tego, co było w poprzednich taśmach i zważy ciężar tego, co jest w obecnych taśmach. Zostawiam to tym, którzy dzisiaj czytają lub słuchają w mediach tych nagrań i niech oni zdecydują. Grzegorz Schetyna mówi tak: przyjdzie czas, że Telewizję Polską zmienimy i oddamy twórcom i dziennikarzom. Jak będzie wybrany pani premier na przykład prezes Telewizji Polskiej wtedy, kiedy <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-platforma-obywatelska,gsbi,40" title="Platforma Obywatelska" target="_blank">Platforma Obywatelska</a> odzyska władzę?- Wie pan, mam takie wrażenie, że mam teraz na każde słowo Grzegorza Schetyny znaleźć jakąś odpowiedź, żeby...A nie ma takiej odpowiedzi w Platformie Obywatelskiej?- Są oczywiście, skoro to jest w programie...I o to pytam.- Kwestia tylko tego, że prościej by było, gdyby pan mnie pytał o rzeczy, które ja wygłaszam. No to wtedy...Błagam, pytam o program Platformy Obywatelskiej - partii, której pani jest wiceprzewodniczącą.- Zgadza się, tak. I nie musi mnie pan o to błagać. To już się stało, jestem wiceprzewodniczącą, niezależnie od tego - jestem wiceprzewodniczącą tej partii i chce powiedzieć, że...No to wróćmy do pytania: jak będzie wybrany prezes Telewizji Polskiej, kiedy rząd stworzy Platforma Obywatelska?- Pewnie będzie odpowiednia ustawa, która będzie tworzyła możliwość startowania na stanowisko prezesa telewizji publicznej z udziałem oczywiście Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, człowieka, który będzie pojmował zawód dziennikarza jako misję. I to nie tylko misję w przestrzeni, kiedy tworzy i odpowiada za to, co się w danym programie dzieje i w danej telewizji odbywa, ale misję jako patriota, jako człowiek, który pracuje i zajmował się wcześniej mediami publicznymi, wie, na czym polega przekaz publiczny, wie, na czym polega misja publiczna. I może pani obiecać, że jeśli PO przejmie władzę, absolutnie nie pozwoli na to, żeby na czele TVP czy mediów publicznych w ogóle stali ludzie z waszymi legitymacjami partyjnymi, czy w ogóle politycy? - Ja myślę, że staną na pewno ci, którzy rozumieją pewne rzeczy w sposób właściwy. To na przykład politycy mogą być. - Ja uważam, że dzisiaj, jeśli chodzi o media publiczne, na czele telewizji publicznej powinni znaleźć się ludzie, którzy nie pozwalają, przyzwalają, bo nie wierzę w to, że instruują - ale nie przyzwalają na to, żeby dziennikarz, który występuje w stacji telewizyjnej, kiedy jest debata polityczna, zachowuje się jak rzecznik jednej partii. To nie jest ktoś, kto moderuje dyskusję, zadaje pytania, tylko staje po jednej stronie. Włącza się w dyskusję i wygłasza swoje opinie. Pytam o to pani premier dlatego, że kiedy - pani i ja to pamiętamy - był taki moment w czasie rządów PO, pojawił się projekt środowisk twórczych, które zaproponowały, jak może wyglądać wybór szefów mediów publicznych w Polsce, oderwany zupełnie od polityki i polityków. Losowanie do rady, która będzie powoływała szefów mediów publicznych. Co zrobiliście z tym projektem, pani premier? - Mogę panu zagwarantować, że jeśli dojdziemy do władzy - a pewnie, skoro pan tak bardzo docieka, co zrobimy z mediami publicznymi, to jest jakaś szansa na to, że to rzeczywiście my będziemy w 2019, już pod koniec tego roku, o tym decydować. Wtedy tamten projekt do kosza wyrzuciliście, pani premier. - Chcę zdecydowanie powiedzieć, że wtedy, w 2019 roku, kiedy my będziemy o tym decydować, to pan jako słuchacz lub widz zauważy różnicę między funkcjonowaniem telewizji publicznej - tej, którą my obsadzimy prezesem i dziennikarzami, a tym, co pan obserwuje teraz. To panu gwarantuję, że ta różnica będzie. Naprawdę. <a href="https://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/marcin-zaborski">Marcin Zaborski</a>