W południe zaplanowano początek debaty ws. rządowych propozycji zmian w emeryturach. W rozmowach mają uczestniczyć m.in minister finansów Jacek Rostowski oraz profesor Leszek Balcerowicz. - Powinniśmy być wdzięczni Balcerowiczowi, że wywołał publiczną debatę w sprawie emerytur - dodał Komorowski. Konrad Piasecki: Panie prezydencie, nie jest pan zachwycony zmianami w OFE? Bronisław Komorowski:- To są trudne zmiany. Ale ma pan poczucie, że trudne i niezbędne? - Wie pan, ja byłem, jestem i sądzę, że będę zwolennikiem jasnego kierunku zmian polskiego systemu emerytalnego, zaczętego właśnie wtedy w 1999 roku, w kierunku kapitałowego systemu zabezpieczenia. Wydaje mi się to bardziej nowoczesne rozwiązanie. Dzisiaj prawdopodobnie rząd stanął w obliczu trudnego wyboru, więc jeżeli jest trudny wybór, motywowany pewnie wieloma względami, to trzeba przede wszystkim zbadać, czy będą jakieś poważne, negatywne skutki z powodu podejmowania koniecznej, niekoniecznie bardzo sympatycznej decyzji. Temu rozumiem będzie służyła ta debata, którą dzisiaj pan organizuje, ale jak pan słucha argumentów ekonomistów, to bliżej panu do Leszka Balcerowicza czy do Jacka Rostowskiego w tej dyskusji. - To jest akurat dyskusja między dwoma ministrami finansów. Ja panu powiem, że ja zawsze raczej zachowywałem pewien szacunek, ale i dystans w stosunku do ministrów finansów, bo oni są w tej sytuacji, że muszą sygnalizować konieczności, czasami niekoniecznie bardzo sympatyczne konieczności natury budżetowej, deficytowej. Więc ja szanuję tę debatę, chciałbym, żeby ta debata była jednak przeprowadzana w sposób nie niszczący społeczne zaufanie do państwa, do systemu emerytalnego. Wydaje mi się, że wiele złego zrobiła taka zbyt bujna retoryka. Trochę ona zdominowała merytorykę. Ale bujna retoryka rządzących czy tych, którzy są niechętni zmianom. - Wszystkich, wszystkich uczestników tej debaty. Tutaj tworzono różne, trochę paniczne opisy sytuacji, trzeba się z tego wycofać. Bo jeżeli jest to rozwiązanie konieczne, jeżeli jest to trudny wybór rządu, to warto tylko rozmawiać o tym, czy będą jakieś negatywne skutki. Wydaje się, że trudna decyzja nie pociągnie za sobą żadnych negatywnych skutków w systemie. Czy pan w ogóle bierze pod uwagę i zakłada weto, albo odesłanie tej ustawy do Trybunału Konstytucyjnego? - Nie można zapowiadać, co się zrobi, jeszcze przed debatą... Pytam, czy bierze pan to pod uwagę? - Takie uprawnienie daje mi konstytucja, więc nad konstytucją się nie dyskutuje. Natomiast chciałbym bardzo, aby moja decyzja była efektem mojego głębokiego przekonania, że rozwiązanie to jest bezpieczne i jakoś rozwiązujące istotne problemy Polski. Panie prezydencie, ale nie brakuje panu, idących w parze z tą zmianą w OFE, emerytur mundurowych, wieku emerytalnego, KRUS-u, czegoś, co by sprawiło, że za 5, 10 czy 15 lat, mielibyśmy nie tylko księgowe, ale także finansowe, wyraziste efekty reform? - Pytał mnie pan o mój stosunek do Leszka Balcerowicza więc ja muszę powiedzieć, że uważam, że powinniśmy być wszyscy wdzięczni, a szczególnie cała sfera polityczna, że postawił parę, w moim przekonaniu niesłychanie ostro, może nawet za ostro, ale postawił parę bardzo ważnych pytań, wywołał debatę publiczną w kwestiach istotnych z punktu widzenia przyszłości systemu emerytalnego. To są także te uprzywilejowane emerytury, ale to także jest pytanie zadane przez Leszka Balcerowicza dotyczące wieku emerytalnego. To jest pytanie, z którym dzisiaj musi się zmierzyć cała Europa, bo procesy demograficzne są takie, jakie są. Po prostu musimy zadbać na przyszłość o to, żeby nie istniało ryzyko zmniejszanie się emerytur z powodu tego, że więcej będzie emerytów, a mniej pracujących. Będzie pan zachęcał i wzywał rząd do reformowania również w tej sprawie? - Zdecydowanie tak. Uważam, że z każdej debaty, w tym także tak trudnej, jak obecna, można wyciągnąć korzyści z punktu widzenia debaty publicznej i rozwiązań potrzebnych i niewątpliwie będę zachęcał, nie tylko do uspokojenia debaty, ale także przygotowania się do debaty o dalszych elementach modernizowania, reformowania systemu emerytalnego, ale poprzez dialog społeczny i poprzez debatę publiczną tak, aby opinia nie była zaskakiwana rozwiązaniami tak gwałtownie wdrażanymi. Czyli premierze reformuj. - Zdecydowanie tak, uważam, że tu trzeba uwzględniać kalendarz polityczny więc z góry należy założyć, że licząca się część działań może być podjęta później, ale warto o tym rozmawiać dzisiaj tak, by opinia publiczna nie bała się zmian. A widzi pan w premierze Donaldzie Tusku zapał i siłę do reform? - Wydaje się, że jest takie marzenie w każdym polityku, aby po sobie zostawić Polskę lepszą niż tę, którą się zastało obejmując władzę. I to niewątpliwie jest widoczne także u premiera Donalda Tuska. Ja na to bardzo liczę i tak, jak zapowiadałem w okresie wyborczym, chciałbym bardzo być prezydentem wspomagającym modernizację Polski. Rozumiem, że jest kalendarz polityczny, który dopuszcza niektóre działania, inne utrudnia. Wydaje się, że także rolą prezydenta jest właśnie przygotowywanie debaty publicznej na tematy istotne i to się będzie działo dzisiaj w Belwederze. Panie prezydencie, a to pańskie stwierdzenie, że lider zwycięskiego ugrupowania nie ma gwarancji, że zostanie premierem, było skierowane również pod adresem Donalda Tuska? - To nie jest do nikogo konkretnie skierowane, to jest przypomnienie Konstytucji. Konstytucję trzeba znać. Konstytucja daje prezydentowi w tym wypadku istotną rolę , ale oczywiście to jest przede wszystkim pytanie do partii politycznych, które idą do wyborów, jest to pytanie do opinii publicznej, czy te partie mają zdolność koalicyjną, bo jak nie mają zdolności koalicyjnej, to samo wygranie przez jakieś ugrupowanie, nie rozwiązuje problemu sprawnego stworzenia rządu. To po pierwsze. Po drugie warto pamiętać, że w praktyce polskiej na 15 premierów niepodległej Polski tylko trzech było premierami, którzy byli szefami zwycięskich ugrupowań. To był pan premier Miller, pan premier Kaczyński i pan premier Donald Tusk i oczywiście życzę wszystkim liderom, żeby sobie poradzili z tym problemem, głównie z posiadaniem zdolności koalicyjnej.