- Prezydent powinien pojechać do Moskwy na majowe obchody wraz z kombatantami i gen. Wojciechem Jaruzelskim. Szacunek tego wymaga - dodał. Konrad Piasecki: Marszałek Sejmu czy już bardziej kandydat na prezydenta? Bronisław Komorowski: - Zdecydowanie marszałek Sejmu, a kandydatem pewnie formalnie zostanę niedługo. Faktycznie, Platforma Obywatelska jakby dokonała wyboru. Oswoił się pan już z tą decyzją partii i partyjnym wyborem? - Tak, takie osobiste oswojenie trzeba już przerobić przed stanięciem w szranki wewnętrzne w ramach prawyborów. Rodzina, żona - wszyscy zadowoleni czy raczej tylko pogodzeni? - Rodzina jest raczej zwarta i nastawiona bojowo. Ale moja rodzina nigdy nie była entuzjastą jakiegoś głębokiego upolityczniania samej rodziny, więc perspektywa utraty resztek prywatności na pewno nie jest rzeczą miłą, aczkolwiek cieszę się zrozumieniem, że na tym polega moja praca, że funkcjonuję w sferze politycznej, która także dotyczy rodziny. Panie marszałku, na ile przed ogłoszeniem oficjalnych wyników pan się o nich dowiedział? - Nie, w ogóle nie wiedziałem. Dopiero na Politechnice pan poznał wyniki? - Tak, dopiero na Politechnice. I to przemówienie, które pan trochę podczytywał z kartki, było przygotowane - w lewej kieszeni było na przegraną w prawej na wygraną? - Mieliśmy przede wszystkim bardzo ściśle określony czas. Stąd ta konieczność odczytania. Bardzo precyzyjnie był określony czas, ile możemy go zabrać na osobiste wystąpienie. I było pisane w taki sposób, żeby nie mogło zostać odczytane źle. Stąd były moje pierwsze słowa w stosunku do konkurenta, to stąd były takie słowa trochę improwizowane o tym, że nie udaję, że się cieszę, bo się cieszyłem. Widział pan radość w oczach premiera na Politechnice? - Widziałem. Zapomniał mu pan podziękować? Czy to było celowe? - Ale za co miałem dziękować? Za prawybory, za kampanię, za wsparcie, za pomoc. - Nie mam takiego zwyczaju dziękować za coś, co jest normalnością. No ale Sikorskiemu pan dziękował, młodzieży pan dziękował, kobietom pan dziękował. - Mogłem dziękować Radkowi Sikorskiemu za rywalizację, prawda? A premierowi Donaldowi Tuskowi nie, bo z nim nie rywalizowałem. No ale za to, że dał panu taki silny mandat prawyborczy? - Ja uważam, że w polityce wszelkie takie magiczne niby słowa o braterstwie, o przyjaźni i o miłości są nie na miejscu, bo stanowią pewien dysonans do tego, co jest treścią polityki. Zaraz, zaraz, a kto to mówił: "Radku, kocham cię"? - A to jest zacytowanie z koszulki Janusza Palikota. Cytat cytatem, a miłość miłością. - To jest cytat z Janusza Palikota, który odegrał swoją istotną rolę w trakcie prawyborów i dlatego był uzasadniony. Najbardziej uzasadniona była pewna parafraza drugiej strony - wygrała Platforma. Ja pytam o te podziękowania dla premiera, bo publicyści już piszą: Komorowski, mając nominację w kieszeni, ogłosił swoją niepodległość. Nie mówiąc nic o Donaldzie Tusku. - Ale ja nigdy nie byłem podległy. Na tym polega właśnie niezrozumienie istoty relacji między mną a Donaldem Tuskiem. To zawsze były relacje partnerskie. I będzie pan prowadził niepodległą kampanię prezydencką? - Na pewno nie będę prowadził żadnej podległej - może być pan absolutnie spokojny, tak samo jak spokojny jest Donald Tusk. Bo on wie - my się znamy tyle lat, że doskonale wiemy o tym, że liczy się wspólnota celu i wspólnota drogi, poglądów, a nie podległość. Bo podległość może być tylko wobec partii, jeżeli jest się częścią większej całości. Ale w sensie niezależności poglądów i działań, mam nadzieję, że nikt nie jest w stanie nawet wskazać nawet jakiegokolwiek przypadku, kiedy wykonywałem polecenia mimo tego, że uznawałem, że to nie jest słuszne.