Konrad Piasecki: Panie doktorze, wygląda na to, że podczas gdy komisja śledcza uzna, że za Rywinem stała 3-osobowa grupa trzymająca władzę, to sąd na wniosek prokuratury orzeknie, że w aferze Rywina winny jest tylko Rywin. I co wtedy? Janusz Kochanowski: Komisja, idąc dalej, może skieruje wniosek do prokuratury i wtedy można tę sprawę jeszcze rozszerzyć o dalsze osoby. Konrad Piasecki: Wniosek do prokuratury o ściganie tejże grupy trzymającej władzę? Janusz Kochanowski: Albo da wniosek, albo - istnieje druga możliwość taka, że ten wniosek nie jest potrzebny, bo prokuratura nie musi mieć - tak jak często się u nas mówi - oficjalnego wniosku na piśmie. Prokuratura działa z urzędu. Konrad Piasecki: Przecież prokuratura dysponuje tymi samymi poszlakami, tymi samymi dowodami, tymi samymi billingami, którymi dysponuje teraz komisja śledcza. Dlaczego prokuraturze potrzebne miałoby być doniesienie komisji śledczej? Janusz Kochanowski: Absolutnie tak, ale prokuratura, dysponując nawet tym samym, dokonuje zawężającej interpretacji. Można się domyślać dwóch powodów. Pierwszego, czysto profesjonalnego - każdy prokurator może powiedzieć: wolę dochodzić czegoś mniej, aby mieć rezultat bardziej pewny, niż narażać się, że akt oskarżenia nie znajdzie uznania u sądu. Z drugich powodów - no to są powody - i tego nie da się ukryć - polityczne od początku. Przecież prokuratura od początku nie chciała ścigać pewnych osób, prokuratura od początku najwyraźniej ścigała Rywina niechętnie. Konrad Piasecki: Czyli pan też ma to wrażenie co Tomasz Nałęcz, że prokuraturze sprawia satysfakcję udowadnianie, że grupy trzymającej władzy nie było, a Rywin działał sam? Janusz Kochanowski: Nie satysfakcję. Prokuratura jest bardzo ostrożna, jest prokuraturą upolitycznioną od dziesiątków lat, prokuraturą, która działa w określony sposób, bo w inny nie potrafi. Konrad Piasecki: Panie doktorze, ale jeśli będzie tak, że w tym raporcie zostanie określona grupa trzymająca władzę i ten raport trafi do prokuratury, to prokuratura go zlekceważy? Janusz Kochanowski: Tak będzie najpewniej. Prokuratura - tak przypuszczam - formalnie będzie wszczynała jakieś postępowanie, po czym powie, że nie ma podstaw. Konrad Piasecki: Ale wówczas ja - obywatel będę mógł się czuć solidnie zaniepokojony, że dwie instytucje państwowe: jedna sejmowa, druga instytucja prokuratorska dochodzi na podstawie tych samych materiałów do zupełnie innych wniosków. Janusz Kochanowski: No możemy być wszyscy i powinniśmy być więcej niż zaniepokojeni - przerażeni stanem państwa, stanem wymiaru sprawiedliwości, stanem organów ścigania. Konrad Piasecki: Panie doktorze, czy na podstawie tych dowodów, które w tej sprawie są, pana zdaniem można by było sporządzić akt oskarżenia również wobec kogoś innego niż tylko Lew Rywin? Janusz Kochanowski: Nie wiem, natomiast wiem co innego, że na podstawie tych dowodów, które istnieją, istnieje podejrzenie w oparciu o szereg bardzo dobrze zestawionych poszlak, zestawionych przez posła Rokitę w jego opracowaniu, które wskazują na to, że istniała grupa, która była mocodawcą Lwa Rywina i do tej grupy z wielkim stopniem prawdopodobieństwa należały 3 lub 4 osoby. To była Aleksandra Jakubowska. To był szef Telewizji Polskiej - Kwiatkowski, to był niestety premier Miller i to był Czarzasty. W tej kolejności wymieniłem, dlatego że stopień prawdopodobieństwa i zamykania się tych poszlak jest właśnie malejący. Mimo szczególnego stopnia antypatyczności tej postaci, jaką jest pan Czarzasty, akurat tu, jak te poszlaki się analizuje, jego postać trochę blednie, natężenie poszlak w stosunku do jego osoby jest stosunkowo mniej mocne - powiedziałbym. Konrad Piasecki: A czy te poszlaki wobec tych 4 osób są na tyle silne, aby kwalifikowały się na akt oskarżenia, czy tylko na odpowiedzialność polityczną? Janusz Kochanowski: Na odpowiedzialność polityczną - o ile ona w ogóle funkcjonuje w tym kraju - to one się już dawno kwalifikują i ta odpowiedzialność znajduje wyraz w spadku notowań rządu, premiera i SLD. oczywiście istnieje druga odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu tych osób, które mogą przed nim ją ponosić, a więc w tym przypadku premiera. Natomiast czy istnieją dostateczne powody, przesłanki, żeby się to kwalifikowało na akt oskarżenia, czy wyrok skazujący - powiedziałbym, że to by była konkluzja zbyt daleko idąca. One się na pewno kwalifikują, żeby być podstawą wszczęcia postępowania "w sprawie", a nie "przeciwko osobom" i do podjęcia dalszych kroków, celem zdobycia określonych dowodów, które by te przesłanki potwierdziły lub wykluczyły. Konrad Piasecki: Dziękuję za rozmowę.