Według Kluzik-Rostkowskiej, pogrzeb Marka Rosiaka powinien być ponadpolityczny, jeśli tylko rodzina wyrazi zgodę. - W wyborach samorządowych przydałoby się dostać 40 procent. Jeżeli nie, to trzeba zastanowić się, gdzie zostały popełnione błędy - podkreśla. Konrad Piasecki: Bez ochrony? - Oczywiście, że bez ochrony. Nie zaproponowano, czy pani się nie zgodziła? - Nie, w ogóle nie było mowy na ten temat, także mam nadzieję, że jestem poza agresją w polityce. Dzisiaj trochę takie poczucie, że kto bez ochrony, ten jakby się trochę mniej liczył. - Nie, bardzo dobrze się z tym czuję. A widzi pani sens takiej ochrony? Bo trochę to, mówiąc szczerze, wygląda na akcję pokazową. Tzn. BOR chroni polityków przed człowiekiem, który i tak siedzi w areszcie i chroni dlatego, że jacyś politycy byli na liście, którą sporządził. - Jestem w komfortowej sytuacji, ponieważ nie muszę się nad tym zastanawiać. Rozumiem, że jeżeli minister spraw wewnętrznych doszedł do wniosku, że taka ochrona pewnym osobom by się przydała, z powodu poczucia bezpieczeństwa, to rozumiem, że taką decyzję podjął, wystąpił z propozycją do tych kilkunastu osób i ona została przyjęta. A zastanawia się pani nad szczerością gestu premiera, prezydenta, marszałka Sejmu, którzy w sobotę o świcie złożyli kwiaty w Łodzi? - Chciałabym wierzyć w szczerość tego gestu. Ale chciałaby pani wierzyć, czy wierzy pani? - Chcę wierzyć, że to było szczere, natomiast okoliczności wydają się trochę dziwne, że to z pewnego zaskoczenia, wcześnie rano. Nie wiem, czy to wynikało z pewnych obaw napięć, które ta wizyta mogłaby wywołać, gdyby była przygotowana. Ale gdyby było tak, że byśmy wiedzieli dwa dni wcześniej, iż złożą te kwiaty, to byście mówili, że to teatr i to wszystko zrobiono na polityczne potrzeby. Nie ma dobrej sytuacji. - Sytuacja jest bardzo trudna, niedobra. Przysłuchiwałam się debacie w Sejmie, kiedy była mowa o tym, co się wydarzyło w Łodzi i miałam poczucie, że w nas politykach grają takie dwojakie emocje. Z jednej strony bardzo silne poczucie, że czas te emocje wyciszyć. Ale z drugiej strony taka pokusa, żeby ta polityka, a Sejm jest miejscem do uprawiania polityki, ciągle była obecna. W związku z tym mam poczucie, że być może bardzo drobnymi kroczkami dochodzimy do sytuacji, w której uznamy, że naprawdę wyciszenie emocji jest ważniejsze niż polityka. To chyba dochodzicie na okrągło, bo jak słyszę polityków PiS, to oni nie tylko są rządzeni emocjami - które są gdzieś tam zrozumiałe, bo tragedia dotknęła osobę związaną z PiS - ale oni są dotknięci głównie złymi emocjami, tzn. emocjami oskarżania, obwiniania, ferowania wyroków zanim się czegokolwiek dowiemy. Oni wiedzą. Pani koledzy już wiedzą. Pani prezes już wie. - Mam takie poczucie, że tutaj naprawdę wszyscy są ogarnięci tymi emocjami. Przypominam sobie wystąpienie premiera Tuska właśnie w tym dniu, kiedy była mowa o wydarzeniach łódzkich. Ono było spokojne, nawołujące do koncyliacji. Pół godziny później była wypowiedź do dziennikarzy już w zupełnie innym tonie. Powiem tak: najwięcej rezerwy tutaj, zdrowego rozsądku wykazuje PSL. To deklaracja polityczna? - Nie, ale oni są trochę z boku i rzeczywiście mam poczucie, że apelują unikając polityki. Ale jak pani patrzy na swojego prezesa, który już w godzinę po tej tragedii łódzkiej feruje wyroki, wie, że to Platforma Obywatelska jest odpowiedzialna za to, co się stało, nie jest pani przerażona? - Ja jestem posłanką ziemi łódzkiej, akurat tak się składa, że moje biuro poselskie nie mieści się w tym samym gmachu, w którym jest główne biuro Prawa i Sprawiedliwości. Przez moment sobie pomyślałam, co by się stało, gdyby to się wydarzyło u mnie i gdyby to dotknęło moją najbliższą współpracowniczkę. I wiem, wyobrażam sobie, że Jarosław Kaczyński, który jest szefem PiS, czuje się w głębi odpowiedzialny za całe Prawo i Sprawiedliwość. Jak pani sobie myślała, co się stało, to pierwsze, co by pani zrobiła, to by było powiedzenie, że to Platforma Obywatelska za to odpowiada? Moralnie i politycznie? - Jestem przekonana, że ta kilkuletnia wojna nerwów pomiędzy dwoma głównymi ugrupowaniami miała tutaj bardzo duże znaczenie jeżeli chodzi o wydarzenia łódzkie, ponieważ nakręciła te emocje. I ja nie odbieram ludziom prawa do emocji. Jest tak, że jeżeli wydarza się coś wyjątkowo strasznego, to mamy prawo w emocjach mówić różne rzeczy. Natomiast to, co w tej chwili jest bardzo ważne, to to, żeby naprawdę usiąść na chwilę w kąciku, wziąć głęboki oddech i powiedzieć sobie szczerze: tak, jeżeli chcemy, żeby polskie życie polityczne było normalne, żeby można było mówić o różnych ważnych rzeczach, na przykład o budżecie, który będzie naprawdę straszny, to musimy szczerze chcieć wyciszyć emocje. A nie jest ważne, żeby obie strony uderzyły się w pierś? I po jednej stronie słyszymy słowa przeprosin, widzimy jakieś gesty, które są gestami przyjaznymi, a po drugiej stronie widzimy żądania, domagania się odwołania kolejnych osób, nieprzyjmowanie zaproszeń, stawianie żądań przed przyjęciem zaproszenia. - Jak to zwykle w takich emocjonujących sporach bywa, obie strony powinny uderzyć się w pierś. Mądrzejszy powinien być pierwszy, więc bardzo chciałabym, żeby Prawo i Sprawiedliwość było tą stroną, która wyciągnie rękę do zgody. Ale już się daliście wyprzedzić, bo prezes tę rękę odrzuca. - Cała scena polityczna jest ciągle na etapie jednak przeciągania liny, a nie pokory wobec wygaszenia emocji. Prezydent powinien pojechać na pogrzeb pana Rosiaka do Łodzi? - To powinien być rzeczywiście ponadpolityczny pogrzeb. Uważam, że wszyscy ważni politycy powinni na tym pogrzebie być. A nie jest tak, że rodzina nie chce obecności polityków Platformy? - Jeżeli rodzina nie będzie chciała obecności czyjejkolwiek na tym pogrzebie, to oczywiście powinno to zostać uszanowane, ale uważam, że ten gest sobotni spod biura byłby lepszym gestem, gdyby tam się znaleźli politycy różnych opcji. Byłby rzeczywiście sygnałem pojednania. Ale politycy pani partii nie chcą współuczestniczyć w wykonywaniu takich gestów. - No dobrze, ale ja słyszałam, że Grzegorz Napieralski również chciał się pod tym biurem znaleźć, że była rozmowa o tym, żeby to właśnie była delegacja ponadpartyjna i nagle się okazało, że są tam politycy Platformy. Ja nie chcę w to już wnikać, bo dużo rzeczy się wydarzyło, dużo emocji ciągle jest w nas i to nie są dobre emocje. Jeszcze poza sferą tych emocji. Co będzie jeśli PiS nie powtórzy w wyborach samorządowych wyniku z wyborów prezydenckich? - No ja po pierwsze mam nadzieję, że on ten wynik... No ale jeśli nie powtórzy? Bo pani mówi: powinniśmy powtórzyć. A jak nie powtórzymy to... - Ja mówię, że jeżeli w krótkiej kampanii prezydenckiej w pierwszej turze było 36 procent, w kampanii dosyć nagłej, w szczególnych okolicznościach, to tutaj te 40 procent by się przydało. A jeśli nie, to rozliczenie prezesa? - Jeśli nie, to w oczywisty sposób trzeba będzie usiąść i zastanowić się jakie błędy zostały popełnione w czasie kampanii, ale ja nie chce tego rozstrzygać w tej chwili. Ja wierzę w to, że Prawo i Sprawiedliwość, że dzisiejszy sztab weźmie się do roboty i te 40 procent ugramy. I wierzy pani? Z ręką na sercu pani to powie? Wierzy pani w 40 procent w wyborach samorządowych? - Wierzę, że moi koledzy zrobią wszystko, żeby ten wynik był maksymalnie dobry. Biorąc pod uwagę 36 procent w pierwszej turze wyborów prezydenckich, jest to osiągalne przy ciężkiej pracy.