Konrad Piasecki: Co musiał 13 grudnia podpisywać Jarosław Kaczyński? Małgorzata Kidawa-Błońska: Nie wiem co musiał podpisywać, ale wydaje mi się, że źle interpretujemy intencje pani premier. Pani premier raczyła powiedzieć w piątek: jutro pan Kaczyński nie będzie musiał niczego podpisywać. Jutro pan Kaczyński po swojej demonstracji wróci do domu. Do czego to było nawiązanie? - Pamiętamy demonstracje z czasów stanu wojennego i przed, kiedy ludzie biorący udział w demonstracjach byli fotografowani, byli wyciągani, byli straszeni. Oczywiście, że pamiętamy. - I to wszystko było. Niektórzy byli zmuszani do podpisywania różnych dokumentów. Tylko, wie pani, jak odebrano wypowiedź Ewy Kopacz. Jako nawiązanie do "fałszywki" do fałszywej deklaracji lojalności, którą... - ... ja tego tak nie odebrałam. Całe wystąpienie pani Ewy Kopacz - tak ja je odebrałam będąc na sali - dotyczyło tego, że nie można porównywać dzisiejszych czasów ze stanem wojennym. A to było nawiązanie do "lojalki" Kaczyńskiego, czy nie? - Było nawiązanie do tego, że teraz możemy swobodnie demonstrować. Możemy mieć nawet głupie hasła na transparentach, możemy robić, co chcemy. Będą przeprosiny za te słowa? - To jest pytanie... ale moim zdaniem nie ma powodu, bo o nic pana Kaczyńskiego, pana prezesa Kaczyńskiego, pani premier nie oskarżyła. To może pani premier powinna wytłumaczyć, o co chodziło. - Moim zdaniem, jak ja to odebrałam, byłam zresztą zaskoczona potem przychodząc do domu i czytając, że tak to zostało odebrane. To może właśnie dlatego należy jasno i wprost powiedzieć: nie chodziło o "lojalkę" Kaczyńskiego. - To nie chodzi o pana Kaczyńskiego, chodzi tak naprawdę... ... chodzi o Kaczyńskiego, bo o nim mówiła pani premier. - Chodzi o to, że od paru tygodni słyszymy, że Polska nie jest krajem demokratycznym, że nie ma wolności słowa, nie ma wolności mediów. Jest wolność słowa, jest wolność mediów. Kiedyś, kiedy były manifestacje, było zrobione wszystko, żeby nikt się o tym nie dowiedział. Teraz wszystkie telewizje na żywo transmitowały to, co działo się na marszu. Jak pani premier - pani zdaniem - powinna skończyć historię z "lojalką"? Czy podejrzeniami, że nawiązuje do "lojalki"? - Pani premier Kopacz nie nawiązywała do "lojalki". Jeżeli ktoś tak to odebrał, to znaczy, że ma z tym jakiś problemy. Ja z tym nie mam problemu. A co pani premier robiła 13 grudnia 1981 roku? - Nie wiem, nie wiem. Rzeczywiście była członkiem Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego? - Nie wiem, ale podejrzewam, tak jak wszyscy studenci, ja akurat 13, właściwie 12 grudnia wracałam ze strajku na uniwersytecie do domu. Ja pytam o ten ZSL, bo to jakaś tajemnica - czy była w tym ZSL czy nie? - Nigdy się tym nie interesowałam. Media prawicowe twierdzą, że była i nawet pokazują na to dokumenty. Pani się tym nie interesuje? A to ciekawe - z punktu widzenia historycznego, oczywiście. - Nie jestem historykiem. Ja jestem. - To pan musi to sprawdzić. A czy jest tak, że Ewa Kopacz znów polubiła kłótnie z Prawem i Sprawiedliwością? - Nikt nie lubi kłótni, żadnych, a tym bardziej z PiS. Jak w czasie kampanii wyborczej Ewa Kopacz zamykała drzwi i mówiła: dość kłótni, niech oni się kłócą, ja będę robiła swoje. A tu na pierwszej linii frontu znowu. - Jest coś takiego czasami, że - i to wielokrotnie ludzie na spotkaniach zwracają uwagę - ile razy można was obrażać, mówić o was bardzo brutalne rzeczy, a wy ciągle nic. Czasami trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Czyli Platforma już nie będzie nadstawiać drugiego policzka... - Będziemy cały czas starali się działać odpowiedzialnie, kulturalnie i będziemy starać się, żeby tych kłótni nie było. Tylko wie pani, jak z punktu widzenia wyborcy to wygląda, że PiS o pani premier, że jest "Urbanem w spódnicy", ona im na to, że Polacy mają dosyć ich seansów nienawiści i tak polska polityka w takim rytmie się toczy od lat. I Ewa Kopacz nic nie zmienia. - Zdaję sobie pan sprawę, że nazwanie kogoś "Urbanem w spódnicy", to nie jest to samo, że ma się dosyć seansów nienawiści. To trochę mocniejsze. Tylko że spór jest sporem. Abstrahując od tego, które z określeń jest mocniejsze, Ewa Kopacz mogłaby się np. zająć rozliczaniem z obietnic, które złożyła w expose, a tego nie robi. - Oj nie, przepraszam, za chwilę będzie można powiedzieć, co zostało z expose zrobione... No właśnie, co zostało z expose zrobione? - Te wszystkie sprawy, które zapowiadał minister Sikorski w swoim expose, przygotowanie programu, wszystko to jest zrobione, przyjęte przez rząd, zaakceptowane nawet przez pana prezydenta. Karta Dużej Rodziny, o której także mówi Ewa Kopacz, mam nadzieję, że przed końcem roku zostanie podpisana. Bo ja na przykład zająłem się jedną z nielicznych, bardzo konkretnych i bardzo wyrazistych zapowiedzi - coś takiego jak Fundusz Stabilizacji Dochodów Rolniczych. Wie pani, co się z tym dzieje? - Tak, trwają nad tym prace. A co Ewa Kopacz mówiła o tym funduszu w expose? - Wydawało się, że będzie to dużo szybciej. "Do końca roku powołamy Fundusz Stabilizacji Dochodów Rolniczych". I? - Wydawało się, że to będzie łatwiejsze i prostsze do przeprowadzenia, ale prace trwają.W listopadzie Komitet Stały uznał, że to jest projekt niedopracowany, on wrócił do ministerstwa, przypominam, że do końca roku miał wejść w życie, miał zacząć działać. - Premier Ewa Kopacz przygotowując expose rozmawiała z ministrami, prowadzone są te rzeczy, za chwilę będzie podsumowanie, zrobiono już z tego bardzo dużo. Powiedzmy sobie wprost, to będzie pierwsza jawnie niezrealizowana obietnica. Nie ma wyjścia, bo w dwa tygodnie tego się nie zrobi. - Nie zrobi, ale pani premier ma rok na zrealizowanie tych wszystkich rzeczy. Ale o tej mówiła do końca roku 2014, zostały dwa tygodnie. - Wielokrotnie się mówi, że wprowadzamy rzeczy źle przygotowane. Lepiej to dobrze przygotować, a trochę później. Ale też lepiej nie mówić w expose tak konkretnie, jeśli się czegoś nie wie. - Jednak w expose zawsze się opowiada o swoich planach, a czasami trzeba kalendarz tych planów zmienić. Jakie byłoby expose? Nudne? - Tak. No tak, lepiej powiedzieć konkrety i nie zrealizować. A pani premier zamierza się zająć Pakietem Onkologicznym? - On jest cały czas monitorowany i mam nadzieję, że mimo tych wielkich emocji, to zacznie działać. Z resztą pani premier była w ministerstwie... Właśnie, zacznie działać... Lekarze apelują o wstrzymanie wejścia w życie tych przepisów. - Pani premier była, ponieważ robiła przegląd wszystkich ministerstw, robiła przegląd ministerstwa zdrowia i jesteśmy przekonani, że wszystko się uda. A ten pakiet to jest być albo nie być Arłukowicza? - To nawet nie chodzi o ministra zdrowia. To tak naprawdę chodzi o tych pacjentów. Kto będzie ministrem zdrowia, to nie ma znaczenia. To musi działać dla dobra pacjenta. Oczywiście cała ta historia, chodzi o to żeby zadziałała i chodzi o dobro pacjenta, zwłaszcza pacjenta onkologicznego. - To jest najtrudniejszy miesiąc dla każdego ministra zdrowia, a ten wyjątkowy, bo wchodzą nowe rozwiązania, na które oczywiście część lekarzy się buntuje. Moje pytanie jest dzisiaj takie. Czy pod Pakietem Onkologicznym podpisuje się tylko minister Arłukowicz, czy to jest też obietnica, zobowiązanie Ewy Kopacz, że on będzie dobrze działał. - To jest zobowiązanie rządu poprzedniego i także premier Ewa Kopacz się z tego nie wycofała, bo chcemy tego rozwiązania dla pacjentów. Konrad Piasecki Prezesowi Kaczyńskiemu należą się przeprosiny od premier Kopacz? Dyskutuj!