Konrad Piasecki: - Ewa Kopacz już trenuje? Michał Kamiński: - Ewa Kopacz niestety nie ma zbyt dużo czasu na przygotowania się do tej debaty, która dzisiaj będzie. Ale kiedy wydobywa z mroków problemów z czasem tę godzinę czy dwie, to rozumiem, pan ją mocno przygotowuje do debaty z Beatą Szydło. - Nie, nie. Nie mamy na to czasu. Są inne zadania, ale oczywiście pani premier pójdzie na tę debatę dzisiaj. Ale nie będzie mnie pan przekonywał, że pójdzie z marszu. - Trochę pójdzie z marszu, taka jest prawda. Jest tyle rzeczy, które się dzieją i tyle rzeczy także w polityce międzynarodowej, za które odpowiada pani premier. Tutaj niestety nie mamy takiego czasu jak w amerykańskiej kampanii - jak pan wie, jestem fanem amerykańskiej kampanii - gdzie się ma kilka dni na przygotowanie kandydata i robi się całe cyrki w tej sprawie. Rozumiem, że Ewa Kopacz za dużo czasu nie ma, ale Michał Kamiński, jej wierny sojusznik, przygotowuje garść bon motów, cytatów, słabych punktów rywalki. - Panie redaktorze, pani premier Ewa Kopacz jest osobą, które się nie da przygotowywać, w takim sensie, żeby powiedzieć, co ona ma mówić. Ona jest zawsze naturalna i zobaczymy. Dzisiaj będzie ciekawa debata. Każdego zachęcam do jej oglądania. Zobaczymy, co się będzie działo. Naturalność naturalnością, ale pan rozumiem wciela się w rolę Beaty Szydło. - Panie redaktorze, bardzo mi trudno wyobrazić siebie w roli Beaty Szydło. Ja jestem człowiekiem, myślę, dość kreatywnym i mam wielką fantazję, potrafię i śpiewać itd. Co do potrafienia to są dyskusje. - Ok, nie jestem Presleyem, natomiast zagrać Beatę Szydło chyba bym nie potrafił. To przekracza moje możliwości. Bo to co pan mówi, pachnie mi takim tradycyjnym obniżaniem oczekiwań. "Nie, nie, pójdziemy z marszu. Ewa Kopacz nie ma za dużo czasu. Nic nie przygotowujemy". - Ona jest premierem, ona musi rządzić Polską, ona rozmawia z premierami innych krajów, ona musi rządzić i podejmować konkretne decyzje. Ale jako ten, który ma problemy, żeby wcielić się w Beatę Szydło... - Ale nie muszę się wcielać w Beatę Szydło, więc nie mam tego problemu. Tak, i miałby pan z tym problem. Jaki są jej najmocniejsze strony? - Kogo? Beaty Szydło. - Beaty Szydło? To jest bardzo dobre pytanie, które pan zadał. Co jest jej największym atutem w tej debacie? - Niezwykle rzadko zdarza mi się dostawać pytania, na które nie umiem odpowiedzieć. Powiem panu, panie redaktorze: ma pan żółtą koszulkę lidera. Pan mi zadał - po raz pierwszy w mojej karierze politycznej - pytanie, na które nie umiem odpowiedzieć. Był pan z nią w jednej partii. Przyjaźniliście się, kolegowaliście przynajmniej. - Oj, ale jej nie znałem wtedy. O niej wtedy się żartowano, że bardzo chciała wejść do Platformy na początku, kiedy tworzyły się... To prawie tak jak pan. - ...te partie i było i PiS, i Platforma. Ja Beaty Szydło w ogóle z tych czasów w PiS-ie nie pamiętam. Pamiętam wiele innych osób, ale nie ją. Czyli żadnego komplementu... - O niej wtedy żartowano, że bardzo długo wahała się, czy wejść do Platformy, czy do PiS-u. Natomiast powiem panu szczerze... Czyli żadnego komplementu pod jej adresem pan dzisiaj nie wypowie. - Ja panu powiem komplement, bo pan mi zadał dzisiaj po raz pierwszy w mojej karierze politycznej pytanie, na które nie umiem odpowiedzieć: jakie są mocne strony Beaty Szydło. Ostatni tydzień kampanii upłynie panu i Platformie pod znakiem totalnej wojny z PiS-em? - Nie... Bo niewiele już jest takiego przekazu pozytywnego. Widzę spoty: rywale są źli, podli, groźni, rozwalą młotkiem wasze domy zbudowane z tektury. - Ja pana widziałem w moim spocie negatywnym. Odniosłem się do tego, nie podobało mi się to. - Wiem, nie dziwię się panu. A swoją drogą, pan awansował na szwarccharakter - główny szwarccharakter tej kampanii. - Wie pan, mi to trochę pochlebia. Jeżeli w Platformie Obywatelskiej uważają mnie PiS-owcy za głównego wroga, to mi to trochę, że tak powiem, pochlebia. Ale umie pan to sobie jakoś wytłumaczyć? "Dlaczego właśnie na mnie padło? Na biednego, małego Misia". Nawet Maleńczuk już piosenkę o panu śpiewa, nie wiem, czy pan wie. - Nie wiem tego. Natomiast powiem panu, że to mi trochę pochlebia, bo jeżeli źli ludzie, ludzie, którzy dyszą nienawiścią, dyszą nienawiścią do mnie, to jestem w dobrym towarzystwie - bo dyszą nienawiścią zazwyczaj do bardzo porządnych Polaków. Ja nawet - powiem tak szczerze - myślę sobie, że nie zasłużyłem, żeby być w tej lidze, których nienawidzą PiS-owcy. Ale odpowiada pan sobie na pytanie: "Dlaczego padło właśnie na mnie"? - Odpowiadam sobie: bo jestem dobry. I skromny. - Dlatego mnie atakują. Pewnie skromny nie jestem, ale z jakichś powodów mnie atakują. Trochę rozbroił mnie pan tym stwierdzeniem... - Dzięki. Ale z jakichś powodów pan mnie zaprasza do programu. Tak, tak. - Czy dlatego, że jestem zły, czy dlatego, że jestem dobry? Dlatego, że pan ma taką funkcję, jaką pan ma. I że to podobno panem mówi Ewa Kopacz. - Ale panie redaktorze. Ja dzisiaj panu przypomniałem, pan mnie zaprasza do programu od wielu lat. I jest pan jedynym też dziennikarzem z kolei co przypomnę, do którego programu się spóźniłem. Kiedyś, bardzo dawno temu. Panie pośle. Ja pytam o czarną kampanię, bo pana stwierdzenie: panowie z PiS zrobili wszystko, żebym przestał milczeć. I myślę, że od dziś nie powinni spać spokojnie. Wygląda to na jakąś skrajną eskalację tej wojny. - Nie, to nie jest wojna. Ale dlaczego mają nie spać spokojnie? - Myślę, że nie mają spać spokojnie, bo myślę, że są zbyt pewni tego, że wygrają wybory. To znaczy mam haki i nie zawaham się ich użyć? - Nie. Panie redaktorze, pan czytał moją książkę zapewne, w której napisałem o tym wszystkim co za mną. Może nie napisał pan jeszcze o wszystkim. Tak to zabrzmiało. - Jak pan wie, ja nigdy nie powiedziałem niczego, tak naprawdę niczego, w sensie jakimś obyczajowym, kryminalnym, złego, o moich byłych kolegach z PiS-u i nigdy tego nie zrobię. Może nie ma pan o czym powiedzieć. - Wie pan, ja mówię o tym: spieram się z nimi politycznie. I na ten spór jestem gotowy. Ale co to znaczy? "Panowie z PiS zrobili wszystko, żebym przestał milczeć"? - Znaczy, żebym przestał milczeć w tym sensie, że jeżeli ktoś mnie atakuje, to ja na to odpowiadam. Pan nigdy nie milczy. Jak już pan powiedział, od kilkunastu lat pana zapraszam i pan nigdy nie milczy. Co to oznacza? Czy to jest szantaż? - Jaki szantaż? Nie, no. Bądźcie grzeczni, bądźcie mili, bo wyciągnę na was takie haki, takie opowieści, które was skompromitują? - Nie, panie redaktorze. Czy ja wyglądam na szantażystę? No sorry. Panie wie doskonale, że tak nie jest. Pan wie, że ja nie przekraczam granic, bywam... ... niezrozumiałe jest w takim razie dla mnie to zdanie. - Bywam, bywam politykiem, który oczywiście jest bardzo często kontrowersyjny, ale nigdy nie przekraczam granic. Prawo i Sprawiedliwość mówi: nasza wygrana oznacza zgodną współpracę z Pałacem Prezydenckim. To są pańskie argumenty sprzed 10 lat. - To nie są moje argumenty. Ale 10 lat temu dokładnie była taka narracja. Dajcie władzę Lechowi Kaczyńskiemu, on będzie zgodnie współpracował i dzisiaj uderzają w pana tą samą bronią. - Ja myślę, że dzisiaj Polacy powinni sobie odpowiedzieć, czy chcą monopolu jednej partii. 10 lat temu ten monopol był dobry, dzisiaj jest zły. - Skoro wybiorą... Tylko wie pan. Mam wrażenie, że Andrzej Duda czymś się różni od Lecha Kaczyńskiego. Ja pracowałem dla Lecha Kaczyńskiego i nie wstydzę się tego. I pan zwróci uwagę, że ja nie powiedziałem nigdy złego słowa o Lechu Kaczyńskim. Chyba pan to przyzna.Tak, przyznaję. - Natomiast, Andrzej Duda nie jest Lechem Kaczyńskim i to pan też wie. I wiedzą to Polacy. Natomiast wygrał wybory i ja go szanuję jako prezydenta. Przyzna pan z kolei, że alternatywa wobec tej wspólnej władzy PiS-u w pałacu prezydenckim, czy kandydata PiS-u w pałacu prezydenckim i polityka PiS-u na czele rządu jest lepsza niż perspektywa rządu "wszyscy przeciwko PiS-owi"? No bo to by był jakiś polityczny koszmarek. - Polacy zadecydują. Każdy z naszych słuchaczy dzisiaj wie, że za tydzień dokładnie, no prawie za tydzień, w niedzielę będzie mógł pójść do wyborów i postawić krzyżyk. I ja was proszę, postawcie krzyżyk na Platformie Obywatelskiej, postawcie ten ptaszek w karcie wyborczej na Platformie Obywatelskiej, dlatego że warto jest, żeby w Polsce jedna partia nie miała monopolu. Ale Platforma oznacza konstruowanie rządu wielkiej koalicji z trzech, czterech ugrupowań, który będzie straszydłem. - Niech pan nie używa słowa straszydło, bo zostanie pan oskarżony o używanie podprogowej propagandy. Dobrze, koszmarem, koszmarem. Już biegnijmy do przodu. - No ale co biegnijmy do przodu? Biegniemy cały czas, do zwycięstwa, panie redaktorze. Nie jest tak, że po ośmiu latach, choćby dla politycznej higieny warto, żeby porządził kto inny? - Znaczy jeżeli pan zobaczy jakie są propozycje Prawa i Sprawiedliwości, to myślę, że, jaka jest filozofia tej partii, to ja nie sadzę, żeby większość Polaków się za tym opowiadała. Ale zobaczymy. Ale filozofia tej partii to jest filozofia, którą pan przez lata podpisywał. Praktyki jej rządzenia pan przez lata bronił, właściwie do dzisiaj broni. - Od 6 lat, panie redaktorze, jak pan wie, nie ma mnie w Prawie i Sprawiedliwości i powodem, dla którego ja odszedłem z Prawa i Sprawiedliwości był skręt tej partii na prawo, był jej radykalizm. A ja byłem wtedy człowiekiem, który siedział głęboko w Europie i widziałem, jak bardzo to szkodzi wizerunkowi Polski. Pani premier spróbuje zadzwonić do Andrzeja Dudy, prezydenta Andrzeja Dudy? - Znaczy zadzwonić? No bo pan prezydent mówi: "umawiam się przez telefon, nie przez media. Zachęcam panią premier, żeby zadzwoniła i spróbowała się ze mną umówić, skoro tak bardzo chce się spotkać" - mówi w TVN24. - Panie redaktorze, nasi najważniejsi urzędnicy byli w kontakcie z Kancelarią Prezydenta. Pan prezydent nie miał do tej pory ochoty na spotkanie z panią premier. No tylko tyle i aż tyle. Michał Kamiński, dziękuję bardzo. Dziękuję bardzo, ja nie pękam.