- Po posiedzeniu KRS zwołam Komisję Sprawiedliwości ws. sędziego Milewskiego. Zaproszę przewodniczącego KRS i ministra Gowina. Chcę debaty na temat sytuacji w sądownictwie - dodaje. Konrad Piasecki: Panie pośle, sędzia Milewski wpędził pana w rozżalenie czy raczej w rozbawienie? Ryszard Kalisz: - W rozżalenie, dlatego że jego postawa świadczy o tym, że od 23 lat niestety są sędziowie, a nawet prezesi sądów okręgowych, którzy nie wiedzą, na czym polega zawód sędziego. Zawód sędziego... ... polega na tym, żeby nie odbierać telefonów od polityków? - Nie, to jest odwaga. To jest po prostu odwaga powiedzenia, jeżeli ktoś wpływa na działalność sądu w konkretnej sprawie bądź prezesa jako prezesa w kategoriach chociażby ustalania składu, powiedzieć: "Dziękuję, do widzenia", odłożyć słuchawkę. Powiedzieć: "Pan przekracza granice prawne". Czyli należy mu się dymisja? - Oczywiście. Z funkcji prezesa czy też wyrzucenie ze stanu sędziowskiego? - Ja uważam, że wykazał się daleko idącą ignorancją w funkcjonowaniu sędziego. Jeżeli raz wykazał się brakiem odwagi sędziowskiej, to i później będzie się wykazywał. Nie mam, szczerze mówiąc, żadnej wątpliwości, że na sędziego się nie nadaje. Minister sprawiedliwości mówi: "Sprzeniewierzył się godności sędziego, przyjmuje zlecenia polityczne". Pan się pod tym podpisuje? - Powtarzam jeszcze raz. Akurat z ministrem Gowinem często jestem w sporze, ale zgadzam się z nim. Posłowie domagają się, by pan czym prędzej zwoływał komisję sprawiedliwości i pochylał się nad stanem sądownictwa w Polsce i nad sędzią Milewskim. - Tak, tak, ja zamierzam zwołać komisję sprawiedliwości i praw człowieka, ale w związku z tym, że jest już wyznaczone posiedzenie Krajowej Rady Sądownictwa, to zwołam ją po, a następnie nie wezwę, a zaproszę, uprzejmie zaproszę pana przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa, być może z kierownictwem KRS. Zaproszę. Mogą przyjść, mogą nie przyjść, KRS jest niezależnym organem. Zaproszę również pana ministra sprawiedliwości, żeby podebatować na ten temat. Ale uważa pan, że ta historia to jest objaw patologii sądownictwa w Polsce czy raczej słabej czujności jednego z jego przedstawicieli? - Jeszcze raz powtórzę. Wymiar sprawiedliwości przez 23 lata nie został zreformowany. Jak reforma Balcerowicza ze swoimi wszystkimi skutkami poprawionymi później przez rządy lewicowe doprowadziła do tego, że gospodarka ma szanse dobrze funkcjonować, tak nie zrobiono prawie nic w zakresie wymiaru sprawiedliwości i prokuratury. Jakbym polityka Prawa i Sprawiedliwości słyszał. - Nie. Bo ja w tej chwili przedstawiłem już projekt. Przedstawiłem 30 maja na debacie u pana prezydenta Komorowskiego. Mamy - my SLD - całościowy projekt uniezależnienia zarówno prokuratury, jak i całkowitego uniezależnienia sądów od czynnika politycznego, bo to jest właśnie demokracja. A nie to co mówi Gowin, że przez to, że politycy są wybierani w wyborach powszechnych, to mają mieć wpływ na organizację sądów. Nie. Właśnie cały problem polega na tym, że muszą być rozdzielone polityka i wymiar sprawiedliwości. Panie pośle, widział pan już wniosek Platformy o Trybunał Stanu dla pary Ziobro-Kaczyński? - Tak, oczywiście. Bo to jest po części pański wniosek. Kompilacja jakichś wniosków. - Tak. To było w marcu. Rozmawialiśmy od samego zakończenia kampanii wyborczej. Ten mój wniosek wcześniejszy przekazałem Platformie, później ja otrzymałem z Platfomy pięciopunktowy wniosek. Który oni dzisiaj chcą złożyć. - Ja nie wiem jaki, bo ja już od marca na ten temat nie prowadziłem rozmowy, bo jestem poważnym człowiekiem. Jeżeli w poniedziałek przewodniczący klubu ogłasza, że składa, a w środę się wycofuje, a ja wiedziałem, że złoży, to co ja mam tutaj mówić więcej? Za poważny jestem na to. Ale ten ich wniosek sprzed miesięcy to był dobry wniosek? - Bardzo dobry. Ja uważam, że każdy z tych pięciu punktów był bardzo dokładnie uzasadniony. Ale to był pańskim zdaniem wniosek, po którym rzeczywiście para Kaczyński-Ziobro mogłaby usiąść na ławie oskarżonych Trybunału Stanu? - Moim zdaniem tak. Tamte wszystkie kwestie są bardzo uzasadnione, ale przypominam, że procedura odpowiedzialności konstytucyjnej jest taka, że jest wstępny wniosek, później prowadzi prace Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej i uchwała Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej jest jakby aktem oskarżenia i postawieniem w stan odpowiedzialności konstytucyjnej przed Trybunałem Stanu. I wyobraża pan sobie, że dwaj liderzy opozycji prawicowej zostaliby wykluczeni z życia politycznego wyrokiem Trybunału Stanu? - Panie redaktorze, to jest czysta polityka, co pan mówi, takie wyobrażenie. Natomiast, żeby polityka nie mogła zapędzać się zbyt daleko przeciwko obywatelom, musi być kształt ustrojowy państwa, jasny i wyraźny, i polityka musi się mieścić w tym kształcie ustrojowym. A uważa pan, że to jest wniosek - mówię o tym, co robi Platforma - na to stawianie przed Trybunałem Stanu czy raczej na zwarcie szeregów i taką integrację w obliczu gróźb czwartej RP. - Tu już pan odbiega od treści tego wniosku, tylko traktuje go jako akt polityczny. Uważam, że Platforma musi w tej chwili - jeżeli chce nie ulec dezintegracji - poszukiwać spoiwa integracji wewnętrznej. Być może to tak jest. Ja mówiłem już wielokrotnie, że widzę, że jedynym takim spoiwem integracyjnym jest sam Donald Tusk. I on ma tego pełną świadomość i jednocześnie wielką odpowiedzialność. A nie jest tak, że on się chwieje i że coraz bardziej wchodzi w taką premierowską smugę cienia? - Zbyt duża odpowiedzialność powoduje, ze popełnia błędy, chociażby związane z aferą Amber Gold, ustanowieniem pełnomocnika, w ogóle z wystąpieniem z tą sprawą. Ja uważam, że wystąpienie ze sprawą ochrony dóbr osobistych - on sam powiedział, że to była decyzja rodzinna - jest błędem. Co każdy termin to te wszystkie gazety będą to powtarzały. A tak to sprawa by dawno ucichła. Ale wystąpili, muszą ponosić konsekwencje. Może w ten sposób przygotowuje się do ucieczki w Europę i musi załatwić sprawy na własnym podwórku. - Ja myślę, że ma duże szanse. Byłem przez ostatnie 4 dni w Jałcie na Jałta European Strategy, której zresztą szefem jest Aleksander Kwaśniewski. Rozmawiałem tam z jednym czołowych polityków EPP - Europejskiej Partii Ludowej. On powiedział, że EPP na pewno Tuska wysunie, jeżeli będą warunki polityczne, czyli chadecja wygra w Niemczech i w wyborach europarlamentarnych w 2014 roku. Warunkiem jest to tylko, żeby Tusk się zgodził, bo jak do tej pory nie wyraził jeszcze na forum EPP tego rodzaju deklaracji. A propos Kwaśniewskiego: Polacy mówią jeśli nie Tusk, Kwaśniewski premierem. - Bo jest najlepszy. Niech pan mi wierzy. Tam w Jałcie była Condoleezza Rice, był Javier Solana, byli wszyscy najważniejsi ludzie na świecie. I Kwaśniewski rządził. - Kwaśniewski, żeby pan wiedział, rządzi tą strukturą i ma olbrzymi autorytet wśród ich wszystkich. Tak samo na Ukrainie. Niech mi pan wierzy, jak się idzie z nim ulicą, to wokół się od razu gromadka robi. Po prostu on ma wielki autorytet europejski. Ale premierem Polski chyba nie chce zostać? - Nie, bo już przeszedł ten etap, był prezydentem. Po co dawać krok w tył. - Widzi pan: Barroso chce przestać być szefem Komisji Europejskiej, żeby zostać prezydentem Portugalii, a Kwaśniewski już prezydentem Polski był. Palikot ma Kleibera, PiS ma jakiegoś tajemniczego profesora, "Ziobrzyści" mają Cymańskiego. SLD też kogoś znajdzie na premiera? - Nie, bo to przecież głupota. Żeby było konstruktywne votum nieufności, to musi być większość. A na razie większość ma PO i PSL. Jakby się była dezintegracja Platformy, bo PSL zmieniło zdanie, to będziemy o tym rozmawiali. Dzisiaj to jest fantasmagoria. I dowód na impotencję opozycji? - Wie pan, to pan użył tego słowa. Ja nie jestem za tym, żeby słowa z innego obszaru wprowadzać do polityki. Impotencja to niemożność. - Ale ma inne konotacje w związku z tym uważam, że to jest dowód na to, że zarówno PiS, jak i Palikot, jak i Solidarna Polska nie potrafią liczyć.