Dziennikarze RMF FM i "Super Expressu" ustalili, że mąż córki Surmacza, wiceszefa MSWiA, dostał pracę w straży pożarnej w Gorzowie Wielkopolskim, choć nie spełniał wymaganych warunków. Posłuchaj Kontrwywiadu: Konrad Piasecki: Wierzy pan komendantowi głównemu policji? Janusz Kaczmarek: Ufam Konradowi Kornatowskiemu, albowiem przedstawił mi dokumenty oraz swoją wersję wydarzeń, odmienną o tej prezentowanej w raporcie. Ta wiara i zaufanie są bezgraniczne? To nie jest tak, że mam bezgraniczne zaufanie do każdego. Znam pana Kornatowskiego od wielu lat. Jest to odważna osoba, która w sposób bezpretensjonalny walczy z bandytyzmem, z przestępczością, w związku z tym w tym zakresie mu ufam. Ale to nie znaczy, że 20 lat temu nie mógł popełnić jakiegoś błędu, zaniechania albo ulec politycznym naciskom. Nie sądzę, by uległ naciskom politycznym. Sam pan Kornatowski mówi, że może jakieś błędy popełnił jako młody asesor, ale nie jest to w żaden sposób elementem, który by wykraczał poza prawo czy był naruszeniem prawa. Mówimy o tej konkretnej sprawie, a skoro o niej mówimy, to błędy, które są opisane w raporcie, tzw. Raporcie Rokity, dotyczą innego prokuratora. Tego prokuratora, który przez 3 miesiące prowadził to postępowanie, gdzie wykazuje się, że zbyt szybko zakończył to postępowanie, zbyt ogólnikowo je prowadził, w zasadzie przesłuchiwał, nie chcąc przesłuchiwać. Ale nie będzie pan sugerował, że Rokita opisał Kornatowskiego, bo przewidywał, iż ten kiedyś będzie komendantem policji w rządzie PiS-u. Nie mówimy o takich rzeczach, bo wchodzimy w element żartu. "Jeśli pomyślę, że nawet teraz osoba zamieszana w ukrycie tego zabójstwa jest komendantem głównym policji, to nie dziwię się, że wtedy nie udało nic wskórać" - tak mówi dziś "Dziennikowi" brat zamordowanego. Tak, ale brat pokazuje różne akcenty tej sprawy. Zwracam uwagę, że także sama gazeta okazuje się być gazetą rzetelną, bo dziś inaczej kładzie akcenty niż wczoraj. Ale istotą tej sprawy jest dojście do prawdy, stąd też powołanie przeze mnie zespołu. Być może ja w tym zakresie mam zbyt mały obiektywizm w tym zakresie, bo opieram się na słowach komendanta. Co prawda opieram się także na dokumentacji, zachowanych w części aktach sprawy, ale niech spojrzy grupa osób na tę sprawę w sposób chłodny, bezstronny. Co się stanie jeśli to zaufanie do Kornatowskiego było jednak zaufaniem bezpodstawnym, że on popełnił 20 lat temu błąd? Jeśli okaże się, że zawiódł - a nie sądzę - to wówczas będziemy dyskutować i odpowiem na to pytanie.