Posłuchaj Kontrwywiadu: Konrad Piasecki: Ma pan świadomość, że los koalicji jest w pańskich prokuratorskich rękach? Janusz Kaczmarek: Mam świadomość, że to postępowanie jest bardzo skomplikowane. Jednocześnie każdy patrzy na prokuraturę, bo chce, by prokuratura ustaliła, kto mówi prawdę, gdzie leżą fakty i taką świadomość mam. Zarzut dla Andrzeja Leppera oznaczać będzie dla niego koniec jego rządowej kariery. Jak daleko albo jak blisko prokuratura jest od decyzji w tej sprawie? Od decyzji o tym, czy postawić zarzut, czy nie. Nie mówmy w tej chwili o zarzutach, cały czas zbierany jest materiał dowodowy. Mamy uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, które zadecydowało o wszczęciu tego śledztwa, natomiast zbieramy materiał dowodowy, który miałby przesądzić fakt bezsporny, że takie przestępstwo zaistniało. Później przejdziemy na osoby. Dlatego też zbadamy wiarygodność zeznań nie tylko pani Anety Krawczyk, ale także innych osób, badamy poprzez pryzmat dokumentów, oględzin miejsca zdarzenia, zbierania informacji od osób, które ze słyszenia choćby słyszały o pewnych faktach i to wszystko zbiera się na materiał dowodowy. Tyle że ponieważ ta sprawa jest tak ważna politycznie liczy się każdy dzień. Dlatego pytam, czy na tę decyzję będziemy czekali dni, tygodnie, czy miesiące? W tej chwili nie umiem powiedzieć. Robimy to postępowanie bardzo szybko, ale cały czas poza szybkością musimy mieć na uwadze rzetelność, staranność w zebraniu tego materiału dowodowego, bo to przesądza także o kwestiach zarzutu, a więc o losach ludzkich. W związku tym niezależnie, czy jest politykiem, trzeba mieć tego świadomość. W najbliższym czasie będziemy mieć do czynienia z pewnym testem - na dziś jest wezwany pan poseł Łyżwiński na pobranie materiału genetycznego. Mamy ustawione z biegłymi lekarzami, że wynik tego będzie już w poniedziałek. A zatem możemy sobie już jedną rzecz powiedzieć: przy bardzo stanowczych twierdzeniach posła Łyżwińskiego, który mówi: to nie jest moje dziecko i pani Anety Krawczyk, która zdecydowanie twierdzi: to jest dziecko posła Łyżwińskiego będziemy mieć pewnego rodzaju test na prawdomówność, wiarygodność, co może się przekładać na dalsze zeznania. Ma pan poczucie, że będzie to dowód przesądzający o sprawie, np. wiarygodności pani Anety Krawczyk? Na pewno o wiarygodności, ale nie od strony karno-procesowej. Ale to już jest wskazówka, nie tylko dla prokuratorów, ale także dla społeczeństwa, które jest dziś rozdarte tym , co się dzieje. Są pytania, ankiety - nie dziwię się zatem, że każdy patrzy na prokuraturę. A jak dziś prokuratura patrzy na wiarygodność tego głównego świadka, pani Krawczyk? Na tak stawiane pytanie odpowiadam wcześniejszą odpowiedzią - dziś jest pierwszy test jej wiarygodności. Ale czy są już zeznania, które podważałyby jej wiarygodność, czy inni świadkowie potwierdzają jej zeznania? Są odbierane zeznania od wielu osób. Część zdecydowanie potwierdza to, co mówi Aneta Krawczyk, część podważa jej wiarygodność, podważając jej argumenty. Natomiast inni przedstawiają nieco inaczej to, co mówi pani Aneta Krawczyk. A zatem prokuratorzy będą musieli w pewnym momencie dokonać całościowej oceny. To są dowody z tzw. źródeł osobowych, ale niezależnie od tego sprawdzamy inne okoliczności. Otóż w połowie przyszłego tygodnia będziemy mieli już informacje od biegłych specjalistów lekarzy, którzy określą, czy brany specyfik, o którym mówi pani Aneta Krawczyk i który miał spowodować pozbycie się ciąży mógł wywołać takie reakcje, jakie są opisywane w karcie porodowej. Będzie porównana karta porodowa z tym, co się wówczas działo w szpitalu z wiedzą specjalistów na temat działalności tego specyfiku, pewnymi elementami defektów zdrowotnych, które pojawiły się po porodzie u tego dziecka. To też są pewne dowody, które pokazują prawdomówność. Aneta Krawczyk mówi, że łączyły ją z Andrzejem Lepperem, mówiąc nie wprost, stosunki nie tylko służbowe. Ale czy twierdzi, że była do nich zmuszana? W tym zakresie jest to sposób raczej dorozumiany. Cały czas mówię to, co zeznawała Aneta Krawczyk. Jeżeli jechała do Andrzeja Leppera, to jechała, ponieważ poseł Łyżwiński jej nakazywał i uznawała, że jest to osoba wyższa od posła Łyżwińskiego. A zatem, jeżeli będzie świadczyć mu usługi seksualne, to utrzyma się w pracy i uznawała, że to jest rzecz, do której ona jest zobowiązana. Poza pierwszą rozmową, gdzie Andrzej Lepper stwierdził, że "musisz ze mną odbyć stosunki intymne i wówczas otrzymasz pracę". Ale czy może tak być w tej sprawie, że wszyscy będziemy wiedzieli, że tam do czegoś doszło, natomiast nie będzie takiego paragrafu kodeksu karnego, który by pozwolił postawić wicepremierowi zarzut? To postępowanie zostało wszczęte z uwagi na tzw. chęć osiągnięcia korzyści osobistej w zamian za zatrudnienie. A więc mamy do czynienia ze zrealizowaniem przestępstwa - przekupstwa. Natomiast pozostała część, a zatem uzależnienie kogoś i stosunek zależności: obcowanie płciowe - oferowanie tego był elementem wniosku o ściganie. Ten wniosek został przez pokrzywdzoną złożony, ale tutaj już jest, w stosunku wypowiedzi Anety Krawczyk do wypowiedzi Andrzeja Leppera, pewnego rodzaju płynność. Stąd też tak drobiazgowe badanie materiału dowodowego. Stad również powtórne przesłuchanie Anety Krawczyk. A czy do tego przekupstwa rzeczywiście doszło? Bo tu też pojawiają się różne informacje na ten temat. Krótko mówiąc: czy doszło tam do zbliżenia? My to wszystko sprawdzamy. Sprawdzamy to, co mówi Aneta Krawczyk. A ona twierdzi, że doszło? Oczywiście. Mówi, że doszło, określa to zbliżenie jako w stosunku pomiędzy 2 do 8. No właśnie. A co to znaczy "2 do 8"? To znaczy, że niektóre były nieudane? Niestety tutaj osoba ta nie umiała nam dokładnie sprecyzować. Opisała niektóre stosunki w sposób bardzo szczegółowy, natomiast inne - z uwagi na upływ czasu - raczej mniej. Wiem, że pan jest w tej sprawie w nieustającym kontakcie z premierem Jarosławem Kaczyńskim. Czy wczoraj wieczorem powiedział mu pan coś takiego, co by mogło spowodować przyspieszenie wydarzeń politycznych? Panie redaktorze, nie mówię pod kątem wydarzeń politycznych. Oceniam tylko karno-prawny materiał. Wiem. Ale czy powiedział mu pan o czymś takim, co wydarzyło się w tym śledztwie, a co by mogło spowodować to, że PiS jest dzisiaj bliżej decyzji o tym, czy rozstać się z Samoobroną, czy nie? To jest kwestia oceny premiera, czy to, co powiedziałem w jakiś sposób może być wykorzystane. A powiedział mu pan coś tak istotnego? Przedstawiam te materiały dowodowe i te informacje, które się pojawiają. Natomiast kwestia istotności jest kwestią oceny mojej pod kątem prawnym, natomiast premiera - pod kątem również innym. Premiera interesuje ta sprawa również w zakresie karno-prawnym i nic dziwnego. Tą sprawą, sądzę, interesuje się dzisiaj bardzo wiele osób. Pojawia się ona również w prasie zagranicznej. Dziękuję bardzo. Zobacz nasz raport specjalny: Seksafera w Samoobronie