Obecność polskich kontyngentów na misjach w Afganistanie czy w Iraku, gdzie liczba ofiar nie tylko wśród żołnierzy, ale także cywili każdego dnia jest coraz większa, nie spotyka się ze zrozumieniem Polaków. - Nie tylko konsumujemy bezpieczeństwo międzynarodowe, ale jesteśmy jego kreatorem - odpowiada na te zarzuty gen. Mieczysław Bieniek. - Zadaniem naszym, dowódców, jest przygotować żołnierzy tak, aby straty były jak najmniejsze, ale trzeba przyznać, że misje pokojowe są coraz trudniejsze - dodaje. W Iraku oprócz Polaków znajdują się żołnierze z 27 innych państw, które - jak powiedział gen. Beiniek - zdecydowały się pomóc Irakijczykom w osiągnięciu stabilizacji. Jak zaznacza generał, w prowincjach, gdzie stacjonują Polacy, jest najspokojniej. - To jest efekt ich pracy, ale nagle ten efekt stabilizacyjny przerodził się w wojnę - przyznaje. - Musimy teraz działać elastycznie: nie dać się zabić, ale wypełniać swoje misje - uważa Bieniek. - Wycofanie wojsk z Iraku to decyzja polityczna, której żołnierze się podporządkują. Póki takiej nie będzie, dalej będziemy wykonywać swoje obowiązki - deklaruje gen. Bieniek. Polacy zwiększą liczebność swoich wojsk w innym zapalnym regionie świata - w Afganistanie. Nasi żołnierze wejdą w skład natowskiego odwodu, a to oznacza, że decyzje co do tego, gdzie będą walczyć, na bieżąco podejmować będą dowódcy Sojuszu. Nie wiadomo zatem, czy Polakom przypadnie w udziale służba w najniebezpieczniejszym regionie na południu Afganistanu. - Jesteśmy w NATO. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - odpowiada gen. Bieniek na pytanie czy musimy tam jechać. W Afganistanie w bazie Bagram stacjonuje 130-osobowy kontyngent. Jak przekonuje nasz rozmówca, Polska jest jednym z największych państw natowskich o najmniejszym wkładzie w afgańską misję. - Tysiąc żołnierzy to średniej wielkości kontyngent. Brytyjczycy mają 5 tys. żołnierzy, Niemcy - 4 tys., Rumuni - 800 żołnierzy a Hiszpanie 2 tys. - wylicza Bieniek, dodając, że na 30 tys. żołnierzy natowskich, 10 tys. to Amerykanie. Gen. Bieniek jest postrzegany jako dowódca liniowy, a polskie wojska specjalne uważa się za ekstraklasę światową. - Żołnierz polski jest żołnierzem świetnym - przekonuje generał, zaznaczając, że co prawda specjednostki mu nie podlegają, ale miał z nimi do czynienia. - Polacy mają historyczne uwarunkowania, poza tym są silni fizycznie i psychicznie, a także dobrze przeszkolenie - wylicza zalety polskiego oręża Bieniek. Jako dowódca wielu misji miał okazję porównywać żołnierzy z innymi i jak sam mówi, Polacy to pierwsza liga. Szczególnie chwali młode pokolenie - świetnie wyszkolone, obeznane z techniką i posługujące się językami. Wprawdzie Polska nie jest potęgą militarną, ale dysponuje 150-tysięczną armią. - Jesteśmy w stanie obronić swoje granice i być wiarygodnym członkiem takich struktur, jak NATO, mając wkład w bezpieczeństwo międzynarodowe - uważa gen. Bieniek. Zarówno za czasów PRL, jak i obecnie gen. Bieniek był dowódcą wojskowym. Według niego zarówno wojskom Układu Warszawskiego, jak i NATO przyświecały podobne cele - patriotyzm, obrona ojczyzny. - Dobrze się stało, że nie ma dwóch frontów masowych, a widmo wojny z użyciem broni jądrowej zniknęło zupełnie. Dziś na świecie, w Europie nie ma możliwości prowadzenia klasycznego konfliktu na dużą skalę - mówi gen. Bieniek. - Dziś mamy inne zagrożenia: terrorystyczne, asymetryczne, konflikty lokalne, religijne, etniczne - wymienia. Jak opowiada generał, jego kariera wojskowa zaczęła się z przypadku, ale duży wpływ na wybór drogi życiowej miało zamiłowanie do sportów. Dziś generał Mieczysław Bieniek ma na swoim koncie m.in. dowodzenie wojskami NATO w Turcji, wielonarodową dywizją w Iraku, 2 Korpusem Zmechanizowanym - najważniejszą strukturą polskich wojsk lądowych. Jest postacią niezwykle barwną: oddał ponad 3 tys. skoków ze spadochronem, surfuje, gra w tenisa, jeździ na motocyklu.