Tomasz Skory: Rząd nie podjął dzisiaj decyzji o wstrzymaniu kontyngentu bezcłowego na import zbóż z Unii Europejskiej, upoważnił jedynie Jarosława Kalinowskiego do wszczęcia uzgodnień z UE w tej sprawie. Czy to jest sukces? Janusz Piechociński: To jest decyzja, której się wszyscy spodziewali, nie ze względu na temperaturę ostatniej debaty i znane wszystkim wydarzenia, ale ze względu na skalę tego problemu. Taką procedurę wszcząć trzeba. Tomasz Skory: Skala problemu to jest 10 proc. problemu - ten import zboża. Ja przypomnę, import od lipca 480 tysięcy ton zboża z Unii stanowi mniej więcej 10 proc. tego co mamy w magazynach w tej chwili. Janusz Piechociński: Ale każdy kilogram więcej, który wpłynąłby w polski obszar celny, potęguje kłopoty. Społecznie byłby to prawdziwy cios, gdyby takiej decyzji rząd nie podjął. Tomasz Skory: Warto wchodzić w spór z UE, skoro wstrzymanie zakontraktowanego importu i tak nie będzie miało dużego wpływu na sytuację. Janusz Piechociński: Warto, gdyż każde 100 tysięcy ton pogłębia skalę problemu, a po drugie mamy określone argumenty za tym, by w stosunku do porozumień i zobowiązań choćby pochodzących z WTO tutaj pewne decyzje podejmować. Tomasz Skory: Ale oni mają nie tyle argumenty, co podpisany przez polski rząd papier. Janusz Piechociński: Ale pamiętajmy, podpisany także przez inne kraje, które są w Światowej Organizacji Handlu. Zobowiązania pozwalają w określonej sytuacji na ograniczenia importowe. Tomasz Skory: Dyplomaci w Brukseli mówią: "tego rodzaju restrykcje nie pomagają negocjacjom członkowskim". Co pan na to? Janusz Piechociński: W języku dyplomatycznym znaczy to: "rozumiemy wasze problemy, chcielibyśmy, żebyście znaleźli inne rozwiązanie". Tomasz Skory: Minister Cimoszewicz twierdzi, że embargo na zboże z Unii może skutkować unijnym z kolei embargiem na - przykładowo produkty mleczarskie z Polski. Janusz Piechociński: Pamiętajmy także, że w wymianie towarami rolno-spożywczymi zaczynamy dochodzić do pewnej, bardzo niekorzystnej dla nas relacji. Jest to określony obszar, mamy określone kłopoty i powinniśmy korzystać z tych narzędzi jakie można w normalnych gospodarkach wykorzystywać. Tomasz Skory: Komisarz Verheugen mówi: "oczekujemy, że Polska dotrzyma porozumienia, restrykcje nie rozwiążą problemu, a narażą proces uzgodnień członkowskich". Z punktu widzenia Unii to my sami sobie jesteśmy winni. Cena skupu interwencyjnego była za wysoka. Mamy nadprodukcję z tego powodu. Janusz Piechociński: Mamy nadprodukcję z wielu powodów. Jednym z tych powodów jest to, że od kilku lat na nasz rynek wchodzą masowo produkty, które są produkowane o niższe koszty, a więc system subsydiowania produkcji. Także na rynkach trzecich, gdzie nasza żywność konkuruje z żywnością pochodzącą z Unii Europejskiej przegrywamy tą rywalizację z powodu wszechstronnych dopłat do eksportu, które stosują kraje UE. Tomasz Skory: A co będzie jeśli Unia powie wicepremierowi Kalinowskiemu - "nie"? Janusz Piechociński: Musimy podjąć suwerenną decyzję. Pamiętajmy, że kwestie negocjacji rolnych są przełożone na po wakacjach. Tomasz Skory: Sądzi pan, że konsultujący to wycofanie się z uzgodnień premier Kalinowski cokolwiek wskóra w trzy tygodnie? Ten kontyngent ma być uruchomiony 1 lipca. Janusz Piechociński: Stąd decyzja jest podjęta szybko i stąd w takim trybie upoważnienie premiera Kalinowskiego do podjęcia rozmów w tej sprawie. Decyzja ostateczna i tak należy do rządu polskiego. Ona musi wynikać z polskich realiów. Tomasz Skory: A propos polskich realiów - na przykład pomysł wprowadzenia podatku importowego też był konsultowany od czasu powołania koalicji i skończyło się na inicjatywie PSL i takim niezbyt jasnym stanowisku SLD. Czy koalicja ma się dobrze? Janusz Piechociński: To nie chodzi o kwestie koalicyjne. Przypomnę, że w momencie gdy koalicja była podpisywana mówiliśmy, że trzeba rozwiązać problem. Problem to jest wyjątkowo poważna dekoniunktura na polską przedsiębiorczość i wytwórczość związana z polityką pieniężną z nadwartościowym złotym i nadmierną, nieuczciwą często konkurencją obcych produktów na polskim rynku. Ponieważ przez te kilka miesięcy nie udało nam się zmienić warunków makroekonomicznych funkcjonowania polskiej gospodarki stąd wracamy do rozwiązania - podatek importowy tak aby gasnący popyt krajowy na produkty i usługi skierować na dobra wytworzone w kraju. Tomasz Skory: A czy nie ma pan wrażenia, że SLD stosuje w spornych sprawach z PSL taką strategię przeciągania spraw? Tak było z ustawą o NBP, tak było z podatkiem importowym, z VAT-em w budownictwie, teraz kontyngent zbożowy także się przesuwa. Janusz Piechociński: Tutaj dochodzimy do pewnej ściany, bo jak długo możemy tłumaczyć, że chcemy coś zmienić w gospodarce, ale nie możemy, bo prezydent, bo RPP, bo prezes Balcerowicz. Kwestia wprowadzenia podatku importowego leży jednoznacznie po stronie rządu, tu nie potrzebne jest stanowisko NBP i oczywiście zgadzamy się z panem ministrem Belką, który twierdził, że pozyskane w ten sposób środki nie powinny być kierowane na "przejedzenie" w budżecie, ale powinny być kierowane na inwestycje, przede wszystkim na infrastrukturę, na pomoc dla samorządów, na inwestycję samorządowe oraz na wsparcie budownictwa społecznego.