Tomasz Skory: Co według pana w języku Kościoła oznaczają słowa listu biskupa Gocłowskiego, czy to jest wyraz dezaprobaty wobec nieposłuszeństwa ks. Jankowskiego, czy to jest ostatnie ostrzeżenie, a może usprawiedliwienie się przed pozostałymi kapłanami, że muszę to zrobić? Marcin Przeciszewski: Muszę powiedzieć, że są dwa cele tego listu. Jest to ostatnie ostrzeżenie i wiara arcybiskupa Gocłowskiego w to, że jednak ks. Jankowski wycofa się dobrowolnie, zgodnie z procedurami panującymi w Kościele. A druga bardzo ważna sprawa tego listu to rzetelne, bardzo jasne i klarowne - po raz pierwszy tak klarowne - poinformowanie o przyczynach, dlaczego arcybiskup nie chce, żeby kapłan dalej pełnił tę misję. Mieliśmy po prostu pewną burzę medialną, falę oskarżeń i sprzecznych opinii. Ten list wyjaśnia, że tu nie chodzi o zarzuty, które ks. prałatowi Jankowskiemu może postawiać prokuratura, bo one są dość wątpliwe i nie wiadomo, czy się sprawdzą. Z punktu widzenia kościelnego, chodzi o coś znacznie poważniejszego - o linię duszpasterską, sprawowaną w ostatnich latach przez ks. Jankowskiego, na którą nie zgadza się arcybiskup. W jego opinii nie jest ona zgodna z obecną linią kościoła w Polsce. Tomasz Skory: Ks. prałat Jankowski nieoczekiwanie poleciał wczoraj do Rzymu, zapewne z zamiarem zabiegania o ratunek u głowy kościoła. Jeśli do tej audiencji dojdzie, będzie musiał odejść on albo arcybiskup Gocłowski. Dobrze się domyślam? Marcin Przeciszewski: Ja sądzę, że to jest zwykła pielgrzymka. Nie podejrzewam, żeby kapłan szukał w Rzymie ratunku przed biskupem. To by była jakaś paranoja. Tomasz Skory: Nie tylko ja, ale pan także się uśmiecha, mówiąc te słowa. Marcin Przeciszewski: Liczę jednak na obecność Ducha Świętego w kościele, na modlitwę i refleksję, jakiej dokona w Rzymie ks. Jankowski, i na prawidłowe decyzje. Decyzje na rzecz jedności Kościoła, bo to jest jednak sprawa podstawowa. Przecież kapłan, nawet tak bardzo zasłużony jak ks. Jankowski - jest przecież postacią historyczną - nie może w tej chwili dzielić czy rozbijać Kościoła. To jest wielka wartość, której Kościół z każdym biskupem i ze Stolicą Apostolską na czele, będzie bronić. Tomasz Skory: No właśnie. Przy parafii św. Brygidy działa dość patetycznie nazwany Komitet Obrony Polskości Kościoła i ks. Prałata Henryka Jankowskiego. Prałat cieszy się dużym autorytetem wiernych. Czy możliwe jest nasilanie się tych protestów, pikiet nawet po otrzymaniu dekretu o odwołaniu, przed którym ks. Jankowski - jak mówił wczoraj - jednak ustąpi? Marcin Przeciszewski: Trudno tu wróżyć z fusów, natomiast sytuacja jest niewątpliwie niebezpieczna. Na pewno będą protesty i to pewnie ostre, natomiast sądzę, że głos biskupa spowoduje, że tylko najbardziej radykalne elementy tam zostaną. W tym komitecie są jednak ludzie wierzący. Mówiąc o elementach radykalnych, trzeba powiedzieć o niejasnym wpływie Samoobrony i związkach partii politycznej z tym komitetem. Nie wiem, czy niektóre siły polityczne nie chcą w ten sposób, kosztem dobra Kościoła, budować sobie kapitału politycznego i zdobywać kolejnych punktów w sondażach. Tomasz Skory: W ubiegłą niedzielę prałat Jankowski mówił, że nie może być jednocześnie wierny i Bogu, i biskupowi. To już zakrawa niemal na odejście od Kościoła i schizmę. Marcin Przeciszewski: To jest powiedzenie idiotyczne. Mam nadzieję, że to był tylko lapsus. Rozmawiałem zresztą z arcybiskupem Gocłowskim później - on mówił, że w bezpośredniej rozmowie ks. Jankowski zapewniał go, że nie o to chodziło. Tomasz Skory: Niepokoje wokół ks. prałata rozpoczęły publikacje dotyczące rzekomego molestowanie ministrantów na plebani. To było 2 miesiące temu. Ta sprawa nie została ani wyjaśniona, ani udowodniona. Ale czy do sytuacji dzisiejszej - do próby odwołania ks. Jankowskiego - doszłoby, gdyby nie te publikacje? Marcin Przeciszewski: Nie wiem, czy by doszło w tak szybkim tempie, natomiast wiem, że ta dezaprobata dla społeczno-politycznej - nazwijmy to tak - części działalności ks. prałata Jankowskiego w diecezji gdańskiej jest od dawna. I szczególnie niezadowolony z tej linii - lekko takiej populistycznej, jaka się tam pojawiała - był arcybiskup Gocłowski. Ja myślę, że ten konflikt narastał. Coś musiało być tą kroplą, która to przelała. Być może to ten fakt. Ale nie o to chodzi - chodzi o całokształt działalności w ostatnich latach i to jest najlepiej zdefiniowane. Tak jak pisze abp Gocłowski ks. Jankowski zatrzymał się na pewnym etapie i tu nie do końca rozumie, jaka powinna być linia Kościoła, linia duszpasterska w tym czasie, w tej Polsce, tu i teraz. Tomasz Skory: Czy arcybiskupowi Gocłowskiego nie można by stawiać zarzutu opieszałości, skoro sytuacja, o której mówimy, a której zwieńczeniem są te ostatnie wydarzenia, tak naprawdę trwa od wielu lat i konflikt, gdzieś tam sobie tkwił w kościele w Gdańsku od wielu, wielu lat. Marcin Przeciszewski: To jest tak, że Kościołowi wielokrotnie stawia się zarzut opieszałości przy rozwiązywaniu wielu problemów. Z naszego dziennikarskiego punktu widzenia być może taki zarzut jest nawet słuszny, natomiast Kościół ma troszkę inną logikę, którą należy rozumieć. Kościół przede wszystkim ma czas, jak żadna inna instytucja. A poza tym - to trzeba powiedzieć, bo to jest głęboko zakorzenione w Kościele - że Kościół wierzy w nawrócenie człowieka i czeka na to nawrócenie do ostatka.