Bogdan Rymanowski: Jak podoba się panu plakat Komitetu Wolny Kaukaz, który jest rozlepiany na ulicach Poznania, ze zdjęciem prezydenta Rosji Władimira Putina z wielkim napisem "Poszukiwany" i taką treścią: "Władimir Putin podejrzany jest o szpiegostwo, terroryzm państwowy, ludobójstwo. Milion złotych nagrody za żywego lub martwego. Komitet Wolny Kaukaz". Podoba się panu taki list gończy? Jan Maria Rokita: Jestem parlamentarnym politykiem, więc z urzędu mnie nie wolno, żeby mi się takie rzeczy podobały. Bogdan Rymanowski: Ale w duchu się panu podoba? Jan Maria Rokita: Pominę milczeniem to, co pan powiedział. Natomiast cała akcja Komitetu Wolny Kaukaz rzecz jasna mieści się w granicach demokratycznego państwa, i każdy prezydent państwa, który łamie prawa człowieka na dużą skalę - a to, że za czasów prezydenta Putina w Czeczenii łamano prawa człowieka na dużą skalę chyba nie budzi niczyich wątpliwości - może się w demokratycznym kraju na taką akcję, jak poznańska akcja Wolnego Kaukazu, narazić. To rzecz zupełnie normalna w demokratycznym społeczeństwie. Bogdan Rymanowski: A czy to dobrze, że władze Poznania zakazały temu komitetowi organizacji pikiety w czasie wizyty w Poznaniu prezydenta Putina z prezydentem Kwaśniewskim? Jan Maria Rokita: Nie znam szczegółów. Na pierwszy rzut oka wydaje mi się, że nie. Tzn. co powinny zrobić władze Poznania? Władze Poznania z pewnością powinny demonstrantom uniemożliwić przeszkodzenie w toku odbycia wizyty. To jest norma też demokratycznych, cywilizowanych państw. Demonstrantów się odsuwa na pewną odległość od gościa w takich sytuacjach i to władze Poznania też powinny zrobić. Bogdan Rymanowski: Ale nie powinny zakazywać? Jan Maria Rokita: Nie powinny. Bogdan Rymanowski: Czyli wojewoda, który ma jeszcze prawo zmienić decyzję, powinien ją zmienić? Jan Maria Rokita: Wyznaczyć odpowiednie miejsce, odpowiednio daleko od Putina, zapewniające ochronę Putina, ale nie zakazywać demonstracji. To jest oczywiste. Bogdan Rymanowski: Taki plakat, taka pikieta, pomoże w stosunkach polsko-rosyjskich? Jan Maria Rokita: Nie. Ona nie przeszkodzi, ani nie pomoże. Nie w tych kategoriach. Myślę, że byłoby źle, gdyby tylko dlatego, że prezydent Putin prowadzi dzisiaj prozachodnią politykę, jest być może także szansa na pewną poprawę w stosunkach polsko-rosyjskich - żeby tylko cały świat, w tym wszyscy Polacy także zapominali o zbrodniach w Czeczenii. To dobrze, że ktoś pamięta o zbrodniach w Czeczenii. Jeśli nie robią tego rządy robią to obywatele. Niech Wolny Kaukaz to robi - byle bez przesady. Byle nie narazić całej tej akcji na śmieszność. Bogdan Rymanowski: A prezydent Kwaśniewski lub premier Miller w czasie rozmów z prezydentem Putinem powinni o zbrodniach w Czeczenii powiedzieć czy nie? Jan Maria Rokita: Myślę, że jest normą wizyt prezydenta Putina w świecie, że kwestia Czeczenii i kwestia zbrodnii rosyjskich w Czeczenii jest mu przypominana. Myślę, że Polska pod tym względem ma swoją tradycję państwa dbającego o prawa człowieka na całym świecie. Bogdan Rymanowski: Czyli prezydent Kwaśniewski i premier Miller powinni o tym mówić? Jan Maria Rokita: Bez wątpienia tak, choć nadzieja, że Putinem wstrząśnie to, co powie mu prezydent Kwaśniewski - jak pan się domyśla - jest mała. Bogdan Rymanowski: Nie domyślam się, panie pośle. Natomiast nie wiem, czy pan pamięta i przypomina sobie rozmowę prezydenta George'a Busha i Władimira Putina, jeśli chodzi o budowanie koalicji antyterrorystycznej. Myśli pan, że prezydent Bush pierwsze, co powiedział, tj.: "Panie prezydencie, proszę inaczej zachowywać się w Czeczenii?". Jan Maria Rokita: Z tego, co wiem i co czytam w prasie światowej, mimo tego, że Putin stał się sojusznikiem Zachodu w operacji afgańskiej - rządy zachodnie nie zrezygnowały z przypominania Putinowi konieczności uregulowania sprawy Czeczenii. Niewątpliwie robią to łagodniej niż robiły to wcześniej, przed 11 września, nim wybuchł konflikt o zamach terrorystyczny w Nowym Jorku. W tym sensie Czeczenia jakoś padła ofiarą tego zamachu, ale robią to, nie zrezygnowali, nie są aż tak nieprzyzwoici. Bogdan Rymanowski: A my też łagodniej powinniśmy domagać się odszkodowań dla naszych rodaków, którzy zostali pokrzywdzeni przez Związek Radziecki? Powinien to robić prezydent, powinien to robić premier? Jan Maria Rokita: Ta sprawa akurat rzeczywiście powinna być łagodnie poruszana, dlatego że tu naszym problemem jest to, że kwestie historyczne, kwestie odszkodowań, kwestie ujawnienia dokumentów NKWD, które na Łubiance są schowane - a dotyczą najważniejszych momentów historii Polski - kwestie funkcjonowania organizacji polonijnych w Rosji, kwestie zwrotu majątku - czyli mnóstwo kwestii związanych z ponurą historią rosyjsko-polską XX, i nie tylko XX wieku, powinny być tak ze strony polskiej prowadzone, ażeby nie narazić nas na wściekłość Rosjan, która nie prowadzi do załatwienia żadnej z tych spraw. Innymi słowy tu jest potrzebna sensowna dyplomacja. To trzeba mądrze robić, ale stanowczo. Bogdan Rymanowski: Kiedy skończy się ten chocholi taniec prawicy, która już po raz 1848 jednoczy się poprzez podział. SKL wyszedł z Platformy Obywatelskiej, pan stracił prezesurę SKL-u. To pańska osobista klęska? Jan Maria Rokita: Myślę, że nie. Z mojego punktu widzenia rzeczy się dzieją w miarę dobrze. Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe było jedynym środowiskiem zaproszonym przez przywódców Platformy Obywatelskiej do współtworzenia Platformy wiosną ubiegłego roku. Po bardzo długim namyśle w marcu ubiegłego roku tę decyzję podjęliśmy, iż z Platformą się wiążemy. Z Platformy, a nie z czego innego, wystartowaliśmy w wyborach parlamentarnych, i w związku z tym dla manie naturalnym dopełnieniem było w tej chwili związanie się pełniej z PO. Ja, i koledzy z Warszawy, z Krakowa, z Gdańska, z wielu innych miast Polski zrobiliśmy to. Znacząca cześć SKL-u po raz drugi postanowiła zmienić decyzję. Mam do powiedzenia tylko tyle - Bóg z nimi. Bogdan Rymanowski: Jakie szanse pan daje formacji SKL-Ruch Nowej Polski, formacji, którą być może zasilą tacy politycy, jak Jerzy Buzek czy Krzysztof Piesiewicz? Jan Maria Rokita: O każdej partii działającej na prawicy myślę życzliwie. Natomiast człowiek jest sceptyczny. Powiem szczerze - jak patrzę na kolejna partię, która ma sześć liter w nazwie, łączy się, dzieli od samego początku. Tak samo jak pan, tak samo i ja jestem sceptyczny. Bogdan Rymanowski: A czy to prawda, że jeszcze na kilka godzin przed rozłamem w SKL-u, na posiedzeniu zarządu, zarzucono panu poważne nadużycia finansowe? Jan Maria Rokita: Nonsens. Bogdan Rymanowski: Tak piszą dzisiejsze gazety: "Rzeczpospolita". To kłamstwo? Jan Maria Rokita: Kłamstwo. Bogdan Rymanowski: Na koniec cytat: "Nie zgadzam się z żadnym słowem Jana Rokity. Nie jest on dla mnie żadnym autorytetem. Rokita ma talent do mówienia wielu różnych rzeczy, z których nic nie wynika. Jest osobą, która powinna dać sobie spokój z polityką i zejść ze sceny politycznej, aby ułatwić powstanie nowej klasy politycznej" - to cytat Krzysztofa Oksiuty z "Trybuny". Skorzysta pan z rady byłego kolegi? Jan Maria Rokita: Wie pan, w Polsce jest wielu ludzi, którym moja działalność polityczna się z pewnością nie podoba. Pan Oksiuta do nich należy. Jego sprawa. Rzeczą polityka jest nie przejmować się takimi opiniami.