Tomasz Skory, Konrad Piasecki: Czy pan rzeczywiście jest zwolennikiem walenia pięścią w stół podczas negocjacji z Unią? Jacek Saryusz-Wolski: Nie, jestem zwolennikiem skutecznych negocjacji według wszelkich reguł, które tutaj obowiązują. RMF: W gazetach można przeczytać, że jest pan zwolennikiem strofowania i poganiania Unii, a jak to się nie udaje to pan chce walić pięścią w stół. To nieprawda? Jacek Saryusz-Wolski: Oczywiście, że nieprawda. RMF: Jest pan zwolennikiem negocjacji elastycznych i miękkich? Jacek Saryusz -Wolski: Nie. Jestem zwolennikiem negocjacji skutecznych, czyli bardzo głęboko i dobrze uargumentowanych merytorycznie czyli wykorzystywania takich argumentów, które drugą stronę przekonywają. RMF: A dlaczego się nie udaje w takim razie? Jacek Saryusz-Wolski: To nie jest tak, że się nie udaje i to nie jest tak, że się jakakolwiek polska strategia akcesyjna załamuje, po prostu jesteśmy na ostatniej prostej. Ta ostatnia prosta jest zawsze najtrudniejsza - w tym przypadku jest pod górkę i gdyby trzymać się tych sportowych porównań to bym powiedział, że końcówka tego biegu jest biegiem przez płotki. RMF: My jesteśmy na tej prostej bardzo daleko, a Czesi, Węgrzy Słoweńcy nas właśnie mijają. Jacek Saryusz-Wolski: To nie dokładnie tak, bo nie dajmy się sterroryzować tej magii liczb i tej magii ilości rozdziałów zamykanych dlatego, że nie ma nic prostszego jak pójść i powiedzieć tak się godzimy i jutro z dnia na dzień taki czy inny rozdział jest zamknięty. To nie do końca tak. RMF: Węgrzy, Czesi poszli na łatwiznę? Jacek Saryusz-Wolski: Na razie formalnie Czesi. Ja nie chce mówić, że poszli na łatwiznę. Dokonali swoich wyborów, każdy kraj ma inną strukturę demograficzną, inną strukturę jeśli chodzi o chociażby grunty rolne i swoje interesy. Polska jest krajem, która ma zdefiniowane interesy i tych interesów w tych negocjacjach obroni. RMF: To po co premier Polski mówi, że do czerwca zamkniemy jedenaście rozdziałów, po czym w czerwcu okazuje się, że zamykamy trzy? Jacek Saryusz-Wolski: To były nadmiernie optymistyczne oczekiwania - już dzisiaj to wiadomo. Natomiast proszę spojrzeć wstecz. Jeżeli spojrzy się na kolejne półrocza, i fińskie i francuskie, to zawsze polskie oczekiwania były wyższe, niż stan realizacji i to nie dlatego, że byłby to błąd w prognozie, tylko jest to sposób mobilizowania drugiej strony przez wytyczania wysokich, dużych celów. RMF: Dodajmy, że nieskutecznych. Jacek Saryusz-Wolski: Gdybyśmy od razu powiedzieli, że spodziewamy się trzech, to prawdopodobnie byśmy półtora uzyskali, więc to jest wytyczanie sobie celów, które mają przynieść wyższy efekt i to jest najważniejsze kryterium. RMF: A czy Polska nie przesadza w tej swojej stanowczości? Nie ma pan takiego wrażenia? Na przykład tytuły w prasie po wizycie premiera Buzka w Brukseli. "Złość w Unii Europejskiej z powodu prośby Polski o lwią część pomocy unijnej", "Polska liczy na trzydzieści procent pomocy europejskiej". Oburzenie. Jacek Saryusz-Wolski: To jest jedno z wielkich nieporozumień. Po pierwsze złości nie było, po drugie było zrozumienie, a po trzecie był sukces. Polska prasa nie odnotowała tego, że po wystąpieniu Polski - pana premiera na tym forum parlamentu europejskiego - gdzie oczekiwaliśmy nic innego tylko równoprawnego traktowania Polski, jeśli chodzi o politykę strukturalną i politykę regionalną. Po tej konferencji zdarzyło się coś, co nas bardzo pozytywnie zaskoczyło. Mianowicie, kiedy komisarz Bernie przyznał, że takie traktowanie - mam na myśli dobre równoprawne i nawet zweryfikowanie czegoś co wydawało się bardzo trudne, a jest decyzją szczytu Unii Europejskiej w Berlinie, czyli tego pułapu czterech procent produktu krajowego jako limitu dla funduszy - że jest możliwe ponowne tego rozważenie. RMF: Panie ministrze, skoro jest tak dobrze, to dlaczego prezydent Aleksander Kwaśniewski mówi o nieuzasadnionym urzędowym optymizmie gabinetu premiera Jerzego Buzka? Prezydent nie wie o czy mówi? Jacek Saryusz-Wolski: Mnie nie wypada komentować słów prezydenta. RMF: Ale prezydent komentuje postępowanie rządu. Jacek Saryusz-Wolski: Pan wie o tym, że te słowa nie dotyczyły wprost tej sprawy. RMF: Dotyczyły stosunku do Unii Europejskiej, podejścia do integracji. Jacek Saryusz-Wolski: One jeśli dobrze pamiętam... RMF: Ja słyszałem te słowa na własne uszy, możemy się nie spierać. Jacek Saryusz-Wolski: Ja powtórzę to, co już powiedziałem. Mierz siły na zamiary. Te zamiary zawsze muszą być wyższe i jak gdyby bardziej ambitne i nawet jeśli ma się świadomość tego, że są mało realistyczne, to w ten sposób się bardziej przybliża do celu. RMF: A nie ma pan takiego poczucia, że Unia Europejska czasami nas upokarza? Jacek Saryusz-Wolski: Unia Europejska nam utrudnia życie, tak bym powiedział. Czasami swoimi decyzjami, zaniechaniem, zwłoką, kłody nam gdzieś rzuca, ale tak jest. Tam są żywotne interesy po drugiej stronie. RMF: To są takie negocjacje, taka licytacja, targowanie się. W takich kategoriach możemy to odbierać? Jacek Saryusz-Wolski: Ja znam dokładnie historię różnych negocjacji austriackich, hiszpańskich i tak dalej. Mam własne doświadczenia z początku minionej dekady negocjacji stowarzyszeniowych. RMF: Jest rzeczywiście język księgowych? Język księgowych, o którym mówił Marian Krzaklewski. Jacek Saryusz-Wolski: Nic nie zaskakuje i sądzę, że jeszcze może być tak, że będą bardzo, bardzo dużo cięższe i trudniejsze zwroty i momenty w tych negocjacjach i na to należałoby się przygotować. RMF: Jak Unia znosi takie - nazwałbym to połajankami - bo wczoraj w Sejmie można było usłyszeć z ust głównego negocjatora: "Przeceniliśmy gotowość Unii Europejskiej. Piętnastka stosuje uznaniowość Unii. Brak całkowitego podejścia do polskich negocjacji. Polskim planom przeszkodziły wewnątrzunijne spory." Czy to jest spotykane? Jacek Saryusz-Wolski: Po pierwsze w tych stwierdzeniach niezależnie od ostrości sformułowań jest część prawdy. Po drugie, Unia to przyjmuje z dziwnym spokojem dlatego, że nie takie słowa, nie takie konflikty padają w samej rodzinie i nie takie trudności były, kiedy inne kraje wchodziły do Unii Europejskiej. Tam padały nie tylko słowa. Kanonierki francuskie ostrzeliwały hiszpańskie kutry rybackie. Naprawdę, to jest w normie. RMF: Kiedy wejdziemy do Unii Europejskiej? Jacek Saryusz-Wolski: Jak najszybciej. RMF: Reaguje pan alergiczne na to pytanie? Jacek Saryusz-Wolski: Nie. RMF: Nie? A jak się pracuje w rządzie ministrowi, o którym premier powiedział, że zaszkodził w Polsce i jej dobremu imieniu? Jacek Saryusz-Wolski: Ja nie sądzę, żeby takie sformułowanie padło. RMF: Tak było, po tej słynnej wypowiedzi na temat daty wejścia Polski do Unii. Jacek Saryusz-Wolski: Premier mówił, że nastąpiło nieporozumienie i ja to tak traktuje. RMF: Ktoś panu to nieporozumienie wypomina spośród członków rządu. Jacek Saryusz-Wolski: Nie spotkałem czegoś takiego. RMF: Czyli jaka jest atmosfera wokół Jacka Saryusza -Wolskiego? Jacek Saryusz-Wolski: Mam nadzieję, że dobra. RMF: Ma pan nadzieję? Nie widzi pan? Premier rozmawia z panem normalnie? Jacek Saryusz-Wolski: Atmosfera jest przeźroczysta, jeśli nie widać to się czuje. RMF: Po takich zarzutach, które formułował premier, bo upieramy się, że jednak sformułował podobne. Mówił na przykład, że pańskie wystąpienie "było nieodpowiedzialne"- tak powiedział wprost, można długo sprawować funkcje? Jacek Saryusz-Wolski: Trwa praca i to jest najważniejsze. Posuwamy się do przodu i koncentrujemy się na pracy. RMF: Można dobrze pracować po tym wszystkim? Jacek Saryusz-Wolski: Staram się dobrze pracować. RMF: A jak długo można pracować? Jacek Saryusz-Wolski: Tak długo jak zadania są przed człowiekiem i pełni swoje funkcje. RMF: Te zadania będą trwały jeszcze długo. Na pewno po wrześniu również. Jacek Saryusz-Wolski: Każdy ma swój horyzont czasowy, horyzontem tego rządu jest jego mandat. RMF: Pan uważa się za ministra wyłącznie tego rządu? Jacek Saryusz-Wolski: Ja uważam się za ministra rządu Jerzego Buzka. RMF: Sojusz Lewicy Demokratyczne zapowiada, że nie zamierza zmieniać ekipy negocjacyjnej, do której pan należy. Czy pan skorzysta z tej oferty? Jacek Saryusz-Wolski: Nie sądzę, żeby to była oferta. RMF: To jest bardzo czytelna oferta, zachowanie ciągłości po prostu. Jacek Saryusz-Wolski: Zachowanie ciągłości polityki i celu to jest bardzo szacowne w deklaracjach dzisiejszej opozycji. Natomiast wszelkie spekulacje na temat przyszłego rządu... RMF: Ale umie pan wprost odpowiedzieć wprost na pytanie: czy gdyby Leszek Miller w rządzie SLD zaproponował Jackowi Saryuszowi-Wolskiemu pozostanie na stanowisku, to pan by to przyjął, czy nie? Jacek Saryusz-Wolski: Nie przyjąłbym. RMF: Nie przyjąłby pan? Dlaczego? Jacek Saryusz-Wolski: Bo pracuje dla innej części strony politycznej. Nie jestem socjalistą. Mam inne poglądy. RMF: Donald Tusk gdyby poprosił i zezwolił - bo pan jest z Platformy Obywatelskiej - to wtedy tak? Jacek Saryusz-Wolski: Proponuje, żeby te spekulacje zostawić na wrzesień. RMF: To są bardzo ciekawe spekulacje, bo to pan startuje w prawyborach z list Platformy Obywatelskiej. Pewnie pan będzie starował z list Platformy Obywatelskiej do Sejmu? Jacek Saryusz-Wolski: Zobaczymy. Jak pan wie, werdykty wyborcze i demokratyczne są niezbadane. RMF: A widzi pan godnych następców w SLD? Jacek Saryusz-Wolski: Ja sądzę, że każda formacja ma albo powinna mieć ludzi, którzy potrafią tym obszarem spraw się zajmować. Tuszę, że ma. RMF: Tylko pan tuszy? Nie widzi pan nikogo takiego? Jacek Saryusz-Wolski: Tuszę, że ma. RMF: No cóż, bez komentarza chyba, enigmatyczne odpowiedzi.