Konrad Piasecki: Szczyt debatuje, a Angela Merkel obiecuje Bundestagowi: nie zrezygnuję ze stałego i obowiązkowego mechanizmu podziału uchodźców. Ustąpimy jej? Grzegorz Schetyna: - Nie, nie ustąpimy, bo taka była umowa. Mamy zdecydowaną większość przy tym spojrzeniu w Unii Europejskiej. Czyli ona nie będzie rezygnować, a my będziemy konsekwentnie ją rozczarowywać? - To nie są najlepsze dni niemieckiej polityki wewnętrznej w kontekście uchodźczym i dlatego jest próba tworzenia lepszego obrazu i image. To nie ma żadnego przełożenia na decyzje europejskie. I nie ma też szansy, żeby nas Niemcy i Szwedzi razem z resztą Europy przymusili i przegłosowali? - Nie. Nie ma. Była umowa, była ciężka, bardzo trudna debata, i były trudne decyzje. Ta sprawa jest zamknięta i zdecydowana większość - to podkreślam - będzie przy tej decyzji trwała. My musimy przede wszystkim podjąć decyzje o ochronie granic zewnętrznych, o hot-spotach, o ośrodkach rejestrujących uchodźców politycznych z Bliskiego Wschodu, a nie wprowadzać automatyzm podziału, bo to jest absurd. Jeżeli my dzisiaj, jako Europa, powiemy, że my będziemy dalej dzielić i narzucamy sobie podział następnych fal uchodźczych, no to jest katastrofa dla Europy. I nie będzie na to zgody. A pan, panie ministrze, powoli przyzwyczaja się do myśli, że to za chwilę będzie problem następców Platformy Obywatelskiej i rządu Platformy Obywatelskiej? - Osiem dni przed wyborami przyzwyczajać się, że ktoś inny będzie miał problemy, to byłoby niegrzeczne. Wolę się nimi sam zajmować dzisiaj, jutro i pojutrze. Proszę mi zaufać tutaj, w moją intuicję i moje wychowanie. Zajmuję się tym dzisiaj, jutro i pojutrze, bo są sprawy ważne dla Polski, jej miejsca w Europie i w polityce zagranicznej. Pytam, bo patrzę na pejzaż w Platformie Obywatelskiej i to jest taki pejzaż trochę horyzontalny. Wielkiej wiary w utrzymanie władzy w Platformie nie ma. - Osiem dni - tu dużo może się zdarzyć. Szczególnie, że jest kilka ugrupowań, które będzie balansować wokół progu wyborczego, czy tego 5- czy 8-procentowego, i wejście jednych a nie-wejście drugich może kompletnie zmienić cały obraz i całą geografię przyszłego Sejmu. Do końca, do ostatniej godziny trzeba ciężko pracować, przekonywać Polaków, pokazywać co nam udało się zrobić, jakie mamy plany na przyszłość. Potem już spokojnie, może mniej spokojnie, czekać na ich wybór. Na tym polega święto demokracji, na tym polega demokracja. Ale co miałoby jeszcze odmienić losy tej kampanii? Debata? - Debata zawsze ma wpływ. Czy będzie miała ogromny - tak jak ta w 2007 roku, kiedy Tusk zdecydowanie wygrał z Jarosławem Kaczyńskim - nie wiem. Czyżby nie było w panu niezachwianej wiary, że Ewa Kopacz jest lepsza niż Beata Szydło? - Mam niezachwianą wiarę oczywiście - w tej kwestii i także w innych, ale inaczej broni się premier przed challengerem, przed tym, który atakuje - a tam była taka sytuacja, jak pan redaktor pamięta - a inaczej było wtedy. Więc to zależy. Ja wierzę, że ta debata będzie miała wpływ, ale nie wiem, czy absolutnie kluczowy. Ona jest w poniedziałek, więc jeszcze jest kilka dni, żeby o niektórych rzeczach jeszcze mocniej powiedzieć, jeszcze bardziej je pokazać, jeszcze bardziej konkretnie rozłożyć akcenty. A kto powinien pójść na drugą debatę? Kto byłby, pana zdaniem, takim idealnym kandydatem Platformy do starcia z pozostałą siódemką liderów partyjnych? - Jest wielu polityków, którzy mogą podjąć takie wyzwanie... Grzegorz Schetyna jest jednym z nich? - To zależy, jaka będzie koncepcja tej drugiej debaty, bo słyszę teraz, że wszyscy się zajmują tą pierwszą - że ktoś się nie zgadza, nie aprobuje, nie akceptuje. Tak się dziwię, bo każdy prowadzi kampanię tak, jak uważa, natomiast to jest dziwne, że nie akceptują tego, że są dwie partie, które są największe i rozstrzygną między sobą wynik tych wyborów - i każdy musi się zajmować właśnie nimi, a nie sobą, prezentacją swojego programu i przekonywaniem wyborców do siebie. I to jeszcze koalicjant, bo PSL też ma pretensje, że tylko dwie... - Tak? Jeszcze dołączył? To takie dziwne jest. Więc niech to się wszystko odbędzie tak, jak powinno się odbyć: dwie największe partie konkurujące o zwycięstwo debatują, a później wszyscy siadają do stołu i rozmawiają o przyszłości Polski. Skoro - jak pan mówi - niech wszyscy się zajmują swoją kampanią, to jak się panu podoba kampania Platformy Obywatelskiej? - Ona jest... Jestem przekonany, że będzie miała ten impet ostatnich dni, że będzie... Ale dobra jest? - ...przekonująca. Panu koncepcja tej kampanii się podoba? - Ona pokazuje to, co udało nam się zrobić. Czy pokazuje zbyt wyraźnie... Nie jest proste, zresztą pan jako dziennikarz to najlepiej wie: nie jest proste szczególnie w kampanii wyborczej, szczególnie partii, która rządzi 8 lat, przebić się z pozytywnym obrazem, z pokazaniem, jak dużo udało się zrobić. A szczególnie w kampanii wyborczej, a szczególnie w ostatnich dniach żyjemy w takiej rzeczywistości sensacyjnej, tabloidowej - i musimy sobie z tym poradzić: żeby te obrazy, które pokazujemy i będziemy pokazywać, przekonywały, docierały do polskiej świadomości, pokazywały polski sukces. Widzi pan też, że ta kampania jest w dużej mierze oparta na przekonywaniu o sile, zdolnościach politycznych i uroku Ewy Kopacz. Czy to jest dobra droga? Bo ja drużyny Platformy to ja w tej kampanii nie widzę. - Uważam tak, i mam nadzieję, jestem przekonany i wiem to, że w tych ostatnich dniach będziemy pokazywać bardziej zespół, drużynę. Ona jest potrzebna tutaj, bo rzeczywiście zawsze wygrywaliśmy zespołowością, poczuciem takiej wspólnoty i przekonywaniem do tego Polaków, więc uważam, że tak. A teraz macie wygrać Ewą Kopacz? - Nie no, te ostatnie dni będą też elementem nowych obecności grupy, zespołu. Uważam, że to będzie kluczowe, bo ta kampania oparta o premier Ewę Kopacz trwa tygodnie. Ten ostatni akcent musi być bardziej zespołowy. Wszyscy musimy pokazać, jak bardzo nam zależy na zwycięstwie w tych wyborach. I rozumiem, że jest tak, że gdyby trzeba było tworzyć rząd - wszyscy przeciwko PiS-owi - to Ewa Kopacz jest waszą kandydatką na szefa takiego rządu? - Wie pan to, dzisiaj 8 dni przed, a 9 dni przed policzeniem głosów jest zbyt wcześnie, by mówić, czy będzie taki rząd. Dzisiaj właśnie możemy swobodnie o tym porozmawiać. - No to bardzo proszę, zapraszam. Bo za chwilę wszyscy będą skrępowani. - Ja nie będę skrępowany. Mówię tylko o tym, że nie wiadomo jaki będzie wynik wyborów, nie wiadomo, kto będzie tworzył rząd, czy kto będzie miał większość. Proszę też pamiętać o roli prezydenta, który będzie konsultacje z szefami partii organizował. I pewnie powierzy misję formułowania rządu liderowi największego ugrupowania albo kandydatowi największego ugrupowania, którym będzie pewnie Prawo i Sprawiedliwość. - Który będzie musiał uzyskać większość w parlamencie, co jak wynika z sondaży nie jest takie oczywiste, proste i naturalne. Zrobimy wszystko, żeby przekonać Polaków do Platformy Obywatelskiej, żeby wygrać te wybory. To jest możliwe. Jest pytanie właśnie o aktywność, o skuteczność, o pokazanie prawdziwej prawdy o Polsce tych ostatnich 25, ale też 8 lat w ciągu tego ostatniego tygodnia. Pan mówi o drużynie, a ja tak patrzę na to co dzieje się na Dolnym Śląsku i widzę - pan ma własnego kandydata do Senatu, partia własnego - a gdzie tu drużyna i gdzie partyjna lojalność? - To jest kwestia lokalnych decyzji, które nie zawsze są szczęśliwe. Od pewnego czasu ja w bardzo racjonalny sposób staram się to pokazać. Ale wie pan, że za takie rzeczy partie usuwają ze swoich szeregów niepokornych? - Ale wie pan, tego kandydata, z którym tworzyliśmy Platformę 15 lat temu i 15 lat był z nami, poparła także Alicja Chybicka, lider listy Platformy Obywatelskiej do Sejmu we Wrocławiu. To nie jest przypadek, fanaberia czy indywidualna decyzja, tylko to jest rzecz po prostu przemyślana, racjonalna i najlepszy wybór z możliwych. Nie boi się pan, że na Schetynę spadną z tego powodu srogie zemsty po wyborach? - Wie pan, wynik się liczy - niech każdy szef regionu w całym regionie dobrze na niego pracuje, bo będzie za niego odpowiadał po wyborach. Porażka nie będzie sierotą w tej sytuacji - tak samo jak zwycięstwo. My musimy zrobić wszystko, żeby wygrać te wybory, a rozliczenia, wyciąganie wniosków, podejmowanie decyzji co do przyszłości - od poniedziałku 26 października, a nie wcześniej. Rozumiem, że porażka nie będzie sierotą - również ogólnopolska, czyli jeśli będzie porażka, to Ewa Kopacz będzie jej matką. - Ale trzeba zakładać, że porażki nie będzie. Podejmujemy największe wyzwanie i najtrudniejsze wybory przechodzimy razem, razem potem odpowiadamy za ten wynik, każdy w swoim wymiarze - szef partii najbardziej, co oczywiste, ponieważ jest liderem partii, za niego będzie odpowiadał. Wszyscy jesteśmy na jednym miejscu i wszyscy walczymy o zwycięstwo. Konrad Piasecki