- Po wczorajszym zarządzie 5 osób zostało zawieszonych w prawach członka PO. Sprawa jest w sądzie koleżeńskim. Szanuję decyzję o niepowtarzaniu wyborów na Dolnym Śląsku, ale wczoraj wstrzymałem się od głosu - tłumaczy. Konrad Piasecki: Jak powiem: "stronnik Schetyny", to pan nie zaprzeczy? Rafał Grupiński: - Przyjaciel Schetyny, a stronnik Platformy Obywatelskiej. Do tego stopnia przyjaciel, żeby odejść, gdy go wyrzucą z Platformy? - Nikt Schetyny nie zamierza wyrzucać z Platformy, więc nie będę odpowiadał na takie pytanie. Takich, którzy chcieliby go wyrzucić, wczoraj zobaczyliśmy - na przykład Andrzej Biernat, łódzki baron Platformy. - Andrzej Biernat czasami chyba szybciej mówi, niż myśli, ale generalnie nie ma takiego problemu dzisiaj, żeby ktokolwiek z Platformy był wyrzucany. Natomiast jest problem - oczywiście - Dolnego Śląska i tego, co tam się wydarzyło. Zobacz Kontrwywiad RMF FM To o Dolnym Śląsku za chwilę. Skąd pan wie, że nie ma takiego scenariusza? Wyczytał pan to z nastroju premiera podczas nocnego zarządu? - Przede wszystkim cenię inteligencję pana premiera i jego wiedzę polityczną, i instynkt przywódcy, który Platformą kieruje od wielu lat. Wiem, że tego rodzaju pomysły w sytuacji, kiedy zachodzi podejrzenie, że Grzegorz Schetyna przegrał wybory na Dolnym Śląsku przez to, że kupowano sympatię delegatów, byłoby krokiem w odwrotną stronę, niż powinno się działać. Wczorajszy nastrój, to był nastrój: "Grzegorzu, pogódźmy się" czy "Grzegorzu, jeśli się nie uspokoisz, to się pożegnamy"? - Mieliśmy parogodzinną, długą i poważną dyskusję - z resztą nie tylko o Dolnym Śląsku, ale także o lubuskim czy lubelskim regionie. Lokalnych chorób Platformy jest co niemiara. - Może nie tyle chorób, bo choroba jest jedna, natomiast przede wszystkim kwestii emocji wyborczych, bo to jest raz na parę lat taki czas, kiedy rzeczywiście targają nami liczne emocje. Chorób jest kilka, bo tutaj pompka, tutaj korupcyjka, tutaj ziemia za głos. Tych diagnoz mogło być parę. Ale mówi pan, że była poważna rozmowa, w poważnym nastroju i wynikało z niej: "Grzegorzu, pogódźmy się" czy "Grzegorzu: szantażuję cię albo ostrzegam cię"? - Pan redaktor ustawia to jakoś bardzo dwustronnie - tę wczorajszą rozmowę. Tymczasem dyskutowaliśmy tam w dwadzieścia parę osób na temat przede wszystkim zdarzeń, jakie miały miejsce na Dolnym Śląsku i tego, co zrobić, żeby Platforma jak najszybciej oczyściła się z tego rodzaju klimatu.Nie zapachniało wyrzuceniem Schetyny i przyspieszonymi wyborami?- Nie, nie było o tym mowy.Czyli to były tylko straszaki Grasia?- Nie wiem, czym straszył poseł Graś.No właśnie tym.- Jeżeli chodzi o wyrzucenie Schetyny - nie słyszałem takiej groźby.Nie, o wyrzuceniu Schetyny nie, ale mówił, że jeśli się nie...- Ale pan redaktor lubi tak trochę atmosferę podnieść i temperaturę rozmowy.Jak to rano, ale Graś wyraźnie mówił wczoraj w TVN24 o możliwości przyspieszonych wyborów - jeśli Platforma będzie w tej kondycji, w jakiej jest dzisiaj czy jakiej była do wczoraj.- Słyszałem to, ale oczywiście trzeba pamiętać, że do przyspieszonych wyborów trzeba partnerów, bo w Sejmie potrzebna jest do tego wielkość 3/5 posłów, więc to też nie jest decyzja, która byłaby decyzją łatwą.Panie przewodniczący, czy po tych wszystkich oskarżeniach o prowokacje, o podpalenie PO, brudne chwyty - da się jeszcze przywrócić normalność, przyjaźń, wspólne funkcjonowanie w jednej partii?- Moim zdaniem można - to jest nasze zadanie, żeby oczyścić się z tego rodzaju ludzi, z tego rodzaju zachowań.Ale czy to nie jest udawanie, że nic się nie stało tak naprawdę?- Partie przechodzą raz po raz tego rodzaju kryzysy czy osłabienia - trzeba umieć z nich wyjść. Trzeba je przeciąć po prostu: jak najostrzej, jak najszybciej, dlatego podjęliśmy wczoraj decyzję o skierowanie do sądu koleżeńskiego i zawieszeniu w członkostwie Platformy pięciu osób i będziemy tę sprawę na pewno badać w sądzie koleżeńskim.Ale podjęliście też decyzję o niepowtarzaniu wyborów na Dolnym Śląsku. Pan się pod tą decyzją podpisuje?- Ja się wstrzymałem akurat w tej sprawie, nie dlatego, że uważam, że to nie jest decyzja dobra, bo jeśli większość z nas uznała, że taka powinna być ta decyzja, to ja ją szanuję oczywiście... Aczkolwiek nie musi pan udawać, że jest dobra.- Natomiast wstrzymałem się, ponieważ mój pogląd był nieco był nieco inny - jak pan redaktor wie - w tej sprawie.Czy uważa pan, że dzisiaj to jest zamiatanie korupcji pod dywan?- Na pewno nie. Po pierwsze, dlatego że sąd koleżeński będzie się tym zajmował. Po drugie - będziemy na pewno sami musieli to zbadać. Po trzecie - zajęła się tym już prokuratura, bo pojawiły się w tej sprawie wnioski. Prokuratura wszczęła postępowanie wyjaśniające, więc na pewno będziemy wiedzieli, co tak naprawdę się tam wydarzyło.A kto podpala dzisiaj Platformę?- Przede wszystkim ci, którzy nie myślą o dobru wspólnym i stosują w nim metody, które mają wyeliminować przeciwnika, przy pomocy metod, które mówiąc delikatnie - nie są etyczne.A kto jest stosuje?- No mamy tu przede wszystkim kwestię - akurat dzisiaj dyskutowaną bardzo mocno - zachowań, które ja kiedyś sam przed laty nazwałem korupcją polityczną. I które rzeczywiście - choć na pewno nie w takiej skali, jak kiedyś śledziliśmy w pewnym pokoju poselskim - jednak miały miejsce w rozgrywce lokalnej, ale dzisiaj zostały bardzo mocno nagłośnione.Tyle, że mamy taką sytuację: ktoś przychodzi do kogoś z propozycją korupcyjną czy parakorupcyjną. Ktoś to nagrywa, potem są wybory, ktoś te wybory przegrywa i wtedy stronnicy tego, który wybory przegrał, wyciągają taśmy z tym nagraniem. To jest podpalanie Platformy? Czy będzie pan przekonywał, że to jest uczciwa zagrywka?- Ja będę uważał, że trzeba tego rodzaju praktyki - jakie miały miejsce - trzeba nazywać po imieniu i trzeba je wypalać gorącym żelazem.Ale praktyki nagrywania czy praktyki korumpowania?- Przede wszystkim korumpowania, bo to jest choroba, która toczy, ale nagrywanie też nie jest zachowaniem etycznym w sytuacji, kiedy chodzi o kolegów z Platformy.A kto stoi za tym nagrywaniem?- Jedni i drudzy zostali skierowani do sądu koleżeńskiego, żeby sąd przyjrzał się tym właśnie nieetycznym praktykom. Kto stoi za tym nagrywaniem? Kto sprawia, że takie nagranie pojawia się po wyborach, a nie przed nimi?- Kto stoi, to ja nie wiem. Wiem, kto nagrał - na razie mam przynajmniej w tej sprawie wiedzę. Uważam, że tutaj rzucanie jakichkolwiek podejrzeń na Grzegorza Schetynę w tej sprawie akurat jest nie fair, dlatego, że w istocie on jest tutaj jakby największym poszkodowanym - takie podejrzenie natychmiast przecież przeciwko niemu było skierowane i są kierowane.Obóz premiera, wicemarszałek Grabarczyk wczoraj jasno mówił: "Za nagraniem, za jego pokazaniem i za tą prowokacją stoi obóz Schetyny".- Boję się, że tego rodzaju wypowiedzi rzeczywiście nie poprawiają oceny Platformy Obywatelskiej. Uważam, że jednak wszyscy powinniśmy zachować właściwą hierarchię w ocenie tego, co się działo i przede wszystkim potępiać zachowania, które mają charakter korupcji politycznej, a potem dopiero skupiać się na tym. I na pewno nie oburzać się, że tego typu zjawisko ujrzało światło dzienne, bo niestety takich zjawisk nie powinno być w Platformie. Nie powinniśmy być "świętoszkami" Moliera, tylko powinniśmy postępować zgodnie z zasadami i tym, co dla Platformy zawsze było najważniejsze, czyli z takim czarno-białym ocenianiem rzeczywistości, bo to nas zawsze ratowało w sytuacjach kryzysowych, jak chociażby afera hazardowa.Co o tym wczorajszym posiedzeniu zarządu pan powie? W Platformie zapanował pokój, rozejm czy tylko zawieszenie broni?- Uważam, że każde z tych określeń jest wojenne w pewnym sensie, bo i rozejm, i pokój.Bo wojna jest - wczoraj ją obserwowaliśmy.- Powiedziałbym tak: doszliśmy do konsensusu wczoraj na porozumieniu. Większość z nas, w zasadzie wszyscy - uznaliśmy tę sytuację za bardzo poważną, kryzysową. Uznaliśmy, że przyjęte rozwiązania wczoraj - w tej chwili przynajmniej - są wystarczające. Zobaczymy, co będzie dalej.Czyli zawieszenie broni tylko?- Panie redaktorze, proszę to nazywać, jak pan uznaje. Uważam, że jeszcze nie jesteśmy w sytuacji, w której możemy powiedzieć, że kryzys został pokonany, bo dopiero będziemy te sprawy, które widzieliśmy - wyjaśniali.