Konrad Piasecki: Rozsypiecie się? Rafał Grupiński, szef klubu Platformy Obywatelskiej: - Nie, nie ma takiego zagrożenia. Wyglądacie na klub i partię na skraju rozłamu, rozpadu i posypania się. - Słyszałem takie tytuły w mediach. One są mocno przesadzone, ale rozumiem, że media muszą z czegoś żyć, więc sensacja jest potrzebna. Ale ma pan już dosyć konserwatystów? - Nie. Jestem szefem klubu, w którym muszę szanować wszystkie skrzydła i odłamy światopoglądowe. Kocha pan wszystkie swoje dzieci - liberalne, konserwatywne, a nawet libertyńskie. - Tak jest, panie redaktorze. A Tusk naprawdę powiedział konserwatystom: Albo się dogadamy w sprawie związków partnerskich, albo panowie fora ze dwora? - Nie, nie było aż tak ostrego ultimatum. Było wyraźnie powiedziane, że tworzenie przez grupę konserwatywną jakiejkolwiek frakcji wewnątrz partii może być tym momentem granicznym. Niedopuszczalne jest formowanie tego rodzaju środowiska już w postaci pewnego rodzaju instytucji, ponieważ to zawsze kończyło się upadkiem partii, w której tego rodzaju frakcje powstawały. I to był wyraźny sygnał na przyszłość. Problemem są związki partnerskie czy tworzenie się frakcji konserwatywnej? - Myślę, że związki partnerskie są swego rodzaju pretekstem dla mniejszej części - wyraźnie chcę to powiedzieć - naszego skrzydła konserwatywnego, żeby mocniej postawić na swoim, czyli pokazać się w swojej odrębności. Chcą się zbudować, inaczej mówiąc. - Pan premier, przewodniczący partii uznał to za jeden krok za daleko. Uznał, że to jest kierunek w stronę budowania frakcji. Tyle że nie do końca rozumiem, jak ta frakcja miałaby się zbudować w sposób formalny. - Frakcje nigdy nie są formalne. Gdzie jest ten punkt graniczny? - Frakcje są jak fałszywe drożdże - wydaje się, że ciasto rośne, a ono w istocie się rozpada. Tak puchnie, że się rozpada. To jest kwestia, przed którą pan premier przestrzegał nasze środowisko poselskie i partyjne. Panie przewodniczący, ale gdzie jest granica między swobodną działalnością posłów Żalka, Godsona, ministra Gowina, a tym, że oni zawiążą frakcję? Bo jeśli instytucjonalnie jej nie zawiążą, to nie będzie żadnego punktu granicznego. - Punkt graniczny jest - jak myślę - w najbliższym istotnym głosowaniu i zachowaniu grupy konserwatywnej. Ich zachowanie lojalne wobec decyzji większości klubu i decyzji szefa partii będzie sprawdzianem ich intencji. Tak - jak rozumiem - traktuje to pan premier. Ale to będzie głosowanie w sprawie związków partnerskich? - Nie wiem, bo nie wiem, czy wcześniej nie pojawi się jakiś lewicowy czy prawicowy projekt światopoglądowy, który sprawi kłopot naszemu skrzydłu konserwatywnemu. Rozumiem, że dzisiaj jest tak, że jeśli konserwatyści chcą forsować swój projekt ustawy o związkach partnerskich, to poza Platformą Obywatelską. Tutaj może być tylko jeden projekt. - Forsowania nie powinno być. Premier dopuszcza wprawdzie dwa projekty, ale przychylił się do większości głosów poselskich w klubie, że z klubu powinien wyjść jeden projekt. Ja też jestem tego zdania i mam nadzieję, że w takim punkcie się za jakiś czas wszyscy spotkamy. Czuje pan, że czas, w którym kilku konserwatystów wypadnie z Platformy, jest bliski? - Mam nadzieję, że nie, że nie ma takiego zagrożenia, a zdrowy rozsądek zwycięży w nas wszystkich i tego rodzaju nawet drobnego pęknięcia nie będzie. Poseł Żalek mówi na przykład, że pan przekracza granice kultury debaty. - To jest pierwszy taki zarzut wobec mnie w moim krótkim, 60-letnim życiu. Ale jest. - No to będę musiał przemyśleć, o czym pan Żalek rozumował w chwili, kiedy to wypowiadał. A z kolei poseł Szejnfeld pyta na Twitterze: Czy Platforma powinna trzymać się ze swoimi konserwatystami, czy też powiedzieć "bye, bye" i zaprosić do tańca lewicę? Co by pan mu odpowiedział? - Że stawianie pytań nie jest grzechem. Czyli takie pytanie jest na stole i powinno być? - Nie. Ja mówię tylko o tym, że stawianie pytań nie jest jeszcze odpowiedzią. Każdy z posłów - Adam Szejnfeld jest tutaj bardzo znanym liberałem - ma prawo stawiać takie pytania, ale nie ma dzisiaj takiej alternatywy, żebyśmy chcieli sięgać po jakąś współpracę z lewicą. Ale jest taki wariant, że konserwatyści wychodzą z Platformy, ale zostają w koalicji rządzącej. - Nie ma takiego wariantu. Wariantem na dzisiaj jest utrzymanie w jedności zarówno partii, jak i klubu, ale to zależy w większym stopniu od tych, którzy próbowali pokazać swoją odrębność, niż od reszty. Partia zachwycona zmianami w rządzie? - Nie wiem, czy o zachwycie należy tutaj mówić, natomiast zmiany są konkretne. Jeśli chodzi o pozycję Rostowskiego - raczej nie zaskakują, bo jego pozycja była dotąd mocna, więc jest to tylko potwierdzenie jego pozycji w rządzie.