Konrad Piasecki: Marek Migalski jest do wzięcia. Platforma Obywatelska zainteresowana? Hanna Gronkiewicz-Waltz: - Nie myślałam pod tym kątem. On w ogóle jest kawalerem, w ogóle jest do wzięcia. A, to pod każdym względem jest do wzięcia, ale pani nie jest panną. Pytam o kontekst polityczny. - Myślę jednak, że on ideologicznie odpowiada PiS-owi. Co do treści jest absolutnie tożsamy z PiS-em. Uważa, że powinna być inna forma wizerunku PiS-u, prezentacji poglądów i karci tych wszystkich innych, włącznie z prezesem. Jako treściowy PiS-owiec nie widzi go pani w Platformie? - Myślę, że i on nie widzi siebie w Platformie. Nietrudno się z nim zgodzić, że ostatnia forma prezentacji poglądów przez Jarosława Kaczyńskiego i powrót tzw. jastrzębi nie rokuje tutaj dużego wyniku wyborczego. A propos PiS-u. Ma pani przeczucie, kogo Prawo i Sprawiedliwość wystawi przeciwko pani w Warszawie? - Nie mam przeczuć, raczej się dostosowuję do sytuacji. Cztery lata temu miałam bardzo trudnego kontrkandydata w postaci Kazimierza Marcinkiewicza, czyli byłego premiera, którego wszyscy lubili i kochali. Myślę, że w związku z tym sytuacja jest teraz dla mnie trochę lepsza. Ale ja z pewną pokorą do tego podchodzę - ktokolwiek to będzie, PiS będzie miał kandydata. Był czas byłego premiera, może czas na byłego ministra sprawiedliwości? Wczoraj "Polska The Times" napisała, że Zbigniew Ziobro będzie kandydatem. Zadrżała pani? - Nie. Byłby to kandydat prezentujący twardy trzon PiS-u, trudno by mu było zjednać te osoby centrowe. Takie np. zjednał sobie Jarosław Kaczyński w czasie kampanii prezydenckiej. Myślę, że PiS będzie się starał wystawić mocnego kandydata, aby te określone procenty, które PiS ma w Warszawie, wyrobił. A poza tym przy całej sympatii dla Krakowa - kandydat z Krakowa na prezydenta Warszawy? - Ja nie chciałam tego mówić, bo wielu mieszkańców Warszawy to osoby, które studiowały w Krakowie i przyjechały tutaj po pracę. Centrala RMF-u w Krakowie, więc ani słowa więcej złego o Krakowie. Ile pieniędzy miasto wydało przez ostatni miesiąc na bitwę o krzyż? - Około miliona. I naprawdę co miesiąc zamierza pani wydawać milion złotych, patrząc na bezradność prezydenta w tej sprawie? - To jest sytuacja dość skomplikowana. Demokracja kosztuje. My zabezpieczamy różnego rodzaju manifestacje i to wszystko kosztuje. Z jednej strony kosztuje bazar, z drugiej KDT, eksmisja. To są sytuacje, które się zdarzają. Ale w tym wypadku to nie demokracja kosztuje, tylko to, że prezydent Komorowski albo prezydent Warszawy nie bardzo wiedzą, co z tym zrobić albo nie mają odwagi, żeby coś z tym zrobić albo wygodna jest ta sytuacja. - Jestem osobą, która przestrzega przepisów. Teren należy do Kancelarii Prezydenta. Tam zresztą te płotki, które są, były na prośbę Biura Ochrony Rządu. Tak jest często w innych krajach. Cztery lata pracowałam w Londynie. Przejeżdżałam codziennie koło Downing Street. Też są płotki, też są policjanci, dodatkowe siły. Tak samo jest przy Westminsterze. Myślę, że ta sytuacja jest o tyle nietypowa, że popiera to całe zgromadzenie główna partia opozycyjna i tego rzeczywiście nie ma w Wielkiej Brytanii. Tylko dlaczego nie zabrać tych płotków i nie wrócić do sytuacji sprzed 3 sierpnia, kiedy krzyż stał i nikomu nie wadził i nikt nie wydawał ani grosza na jego zabezpieczenie? Wydawano po 10 kwietnia, ale potem już nie. - Nieprawdą jest, że ani grosza. Były znicze, myśmy ciągle czyścili ten chodnik, to jest główny szlak turystyczny, tam zawsze stało więcej strażników. Ale to jest bardziej zrozumiałe chronienie pieniędzy niż chronienie i otaczanie krzyża płotkami. - Krzyż został postawiony przy okazji tragedii smoleńskiej, dlatego pani konserwator na pierwszym etapie nie egzekwowała tego, że jest to pewna samowola. Ale w liście do Kancelarii jeszcze w lipcu napisała, że ma nadzieję na to, że to jest charakter przejściowy. Tak że pani konserwator cały czas tego Krakowskiego Przedmieście pilnuje. Pani prezydent, ale pani będzie wydawała pieniądze podatników, również pieniądze warszawiaków, patrząc i czekając aż ktoś w tej sprawie coś zrobi. Może pani powinna na siebie wziąć odpowiedzialność za to? - Nie mogę wziąć odpowiedzialności, ponieważ to nie jest moja kompetencja. Tam, gdzie jest moja kompetencja, to było na Placu Defilad, to był mój teren. Wyegzekwowałam od sądu nakaz eksmisyjny i to zorganizowałam. Nie jest pani kompetencja, ale są pani pieniądze, tzn. pani jako prezydenta i podatników warszawskich. - Zawsze zabezpieczenie pewnego bezpieczeństwa, tak samo czy jedna czy druga manifestacja, czy jest to Europlay, czy są to górnicy, czy pielęgniarki - to kosztuje. Ale proszę powiedzieć szczerze - nie złości pani bierność prezydenta i to, że on najpierw wyrwał się z propozycją przeniesienia krzyża a potem zrobił krok w tył i właściwie dzisiaj kompletnie nie wiadomo, co z tym krzyżem zrobić? - Myślę, że prezydent ma dużo ważniejszą misję, żeby doprowadzić do pewnego przynajmniej scalenia Polaków, ponieważ poprzednia prezydentura bardzo podzieliła Polaków. Ale to, co robi dzisiaj, to nie jest scalenie Polaków. Przy pomocy bierności się nikogo nie scali. - Myślę, że krok po kroku, w momencie, kiedy będzie wmurowana tablica w kaplicy prezydenckiej, która ma upamiętnić te osoby, które były związane z Kancelarią Prezydenta. To są jeszcze świeże emocje. Minęły tylko cztery miesiące. Pamiętajmy, że żałoba trwa rok. W jednym z tygodników psycholog napisała, że to jest naturalne, że są jeszcze pewne emocje. Jest komitet budowy pomnika, jest w nim wdowa po Januszu Kurtyce. Proponują drugą tablicę w miejscu krzyża, pomnik na placu przed kościołem karmelitów. To jest do przyjęcia? - Ja ze zdziwieniem słyszę kolejne inicjatywy dotyczące Krakowskiego Przedmieścia. Jest ono po pierwsze pod szczególną ochroną od 1994 roku; jest w otulinie zabytku UNESCO, jakim jest Starówka. W związku z tym żadnego pomnika. I nie to, że chodzi o ofiary, żadnego pomnika, ostatni był za czasów lat 80. Czyli plac przed kościołem karmelitów nie wchodzi w grę? - Krakowskie Przedmieście, a to jest plac przed kościołem karmelitów. A tablica w miejscu krzyża? - Konserwator napisała, że możliwe są na Krakowskim tablice na budynkach, tablice pionowe, nie poziome. Czyli tam, gdzie jest krzyż, to nie, ale obok krzyża na Pałacu Prezydenckim - tak? - Jest tablica na Pałacu Prezydenckim, pamiętajmy, że nawet były propozycje pomnika Jana Pawła II, a jest tylko tablica na kościele św. Anny, że spotkał się tam z młodzieżą. Ostatnie pytanie, gdyby to zależało od pani, gdyby to pani miała wziąć udział w tym badaniu, które pani zapowiada, powiedziałaby pani "tak" pomnikowi? W ogóle gdzieś w Warszawie? - Ja jestem w tej chwili zaangażowana w pomnik na Powązkach. Ja mówię w tej chwili o innym pomniku w centrum miasta. - Trudno mi w tej chwili odpowiedzieć, dlatego że uważam, że powinno upłynąć trochę czasu, właśnie że nie powinna to być w oparciu o emocje. Pamiętajmy, że wszystkie pomniki powstawały po pewnym czasie - krzyż na placu Piłsudskiego po 30 latach od pielgrzymki papieża, prawda? Czyli też pani uważa, że pomnik ofiar katastrofy powinien czekać 30 lat? - Nie, nie. Ja nie mówię, że 30 lat, poczekać z tym, aż opadną emocje, a nie w czasie kampanii wyborczej, bo to było niegodne nawet dla tych ofiar. Hanna Gronkiewicz- Waltz. Dziękuję.