Krzysztof Ziemiec, RMF FM: Uwiodło pana przemówienie pana prezesa wczorajsze? Jarosław Gowin: - Bo ja wiem, czy w ogóle w stosunku do polityka można używać takich słów, jak "uwodzenie". Gdybym się dał komukolwiek uwodzić, to byłbym chyba nieodpowiedzialny jako urzędnik państwowy. To inaczej spytam: czy podobało się w szeregach partyjnych? Jak zostało odebrane? - To posiedzenie służy ładowaniu akumulatorów. Musimy podsumować sobie trzy lata, podsumować zwłaszcza ostatnią kampanię samorządową i wypracować plan działania na ten rozstrzygający podwójnych wyborów: i europejskich, i parlamentarnych. W pierwszej części dostępnej mediom, a więc także dostępnej opinii publicznej, pan prezes Kaczyński skoncentrował się na pokazaniu istotnych różnic, fundamentalnych różnic natury etycznej między sposobem działania obecnej koalicji rządowej a poprzednią epoką. No właśnie. Dlaczego nie wolno porównywać Prawa i Sprawiedliwości do Platformy Obywatelskiej? - Nie mówię, że nie wolno porównywać. Prezes tak mówi. - Jest rzeczą oczywistą, że afery zdarzają się i za rządów Platformy, i za rządów Zjednoczonej Prawicy. My jednak reagujemy w zupełnie inny sposób. Tutaj nie ma żadnego zmiłuj, nie ma żadnego zamiatania spraw pod dywan. Ale pan pamięta aferę hazardową, pan wtedy też był po tej drugiej stronie barykady. - Pamiętam. Dość szybko premier Tusk wtedy zareagował. W kilka dni... - Jest rzeczą charakterystyczną, jaka była różnica między reakcją Donalda Tuska na aferę hazardową, a potem jego reakcja na aferę taśmową. W pierwszym przypadku rzeczywiście działał zdecydowanie, chociaż na końcu okazało się, że tak naprawdę chodziło nie o wyjaśnienie tej sprawy - pamięta pan sławetną komisję śledczą - tylko o odsunięcie na bok Grzegorza Schetyny. To był ze strony Donalda Tuska element rozgrywek wewnętrznych. Już przy aferze taśmowej zdecydowanie zabrakło tego refleksu. Efekt był taki, jaki widzieliśmy jesienią 2015 r. - Platforma została odsunięta od władzy. To również jest dla nas lekcja. Nie wolno wystawiać na szwank własnej reputacji działaniami, które są niezdecydowane. Nie ma pan wrażenia, panie premierze, że dziś mówienie o aferach sprzed lat - czterech, sześciu, ośmiu - jest przeciwskuteczne, szczególnie w sytuacji, gdy np. zatrzymani byli szefowie KNF-u po ciężkich przesłuchaniach są natychmiast prawie wypuszczani? - Na pewno w sprawie byłych szefów KNF-u, a przede wszystkim jednego z nich, który o mało nie postradał życia na skutek - jak wszystko wskazuje - zlecenia przestępców, którzy stali za SKOK Wołomin - na pewno ta sprawa będzie uważnie analizowana, nie tylko przez środowiska prawnicze, ale i opinię publiczną. Niczego tutaj nie chcę przesądzać. Obciąży obóz władzy? - Niczego nie chcę przesądzać. Chcę powiedzieć tak: my teraz już idziemy do przodu. Wczorajsze przemówienie pana prezesa Kaczyńskiego było - że sięgnę po historyczną analogię - takim odcięciem się grubą kreską od czasów rządów koalicji Platforma-PSL. Teraz już Polacy będą nas rozliczać za to, co zrobiliśmy przez trzy lata i co jeszcze zrobimy w najbliższym roku. Nie ma pan wrażenia, że dla PiS-u musi istnieć Platforma, tak jak dla Platformy musi istnieć PiS? Te dwie partie bez siebie chyba nie mogą żyć. - Taki duopol istnieje - mówię to jako lider jednej z trzech partii, które tworzą obóz Zjednoczonej Prawicy. Rzeczywiście, jest tak, że siła, zarówno Prawa i Sprawiedliwości, jak i siła Platformy Obywatelskiej, ta siła wyborcza, w znacznej mierze wynika z pewnego klinczu, który powstał - właściwie już od 2005 r. - między tymi dwiema partiami. To ma też swoją dobrą stronę. Może dla mnie, lidera mniejszej partii, to nie jest sytuacja szczególnie wygodna, ale to jest sytuacja, która daje stabilizację polskiej scenie politycznej. Jak się przyjrzeć temu, co się dzieje i w Europie Zachodniej, i np. u naszych sąsiadów za południową granicą, to myślę, że kiedyś, panie redaktorze, obydwaj zatęsknimy za tymi czasami stabilizacji. Oby tak było. Panie premierze. Co się działo w Jachrance, kiedy kamery wyjechały, kiedy już dziennikarzy nie było na sali? Rzeczywiście nie było - jak wczoraj zapewniał minister Sasin - mowy o personaliach? - Po pierwsze, nie po to podziękowaliśmy państwu dziennikarzom w tej drugiej części, żeby dzisiaj opowiadać, co się tam działo. Ale to jest najciekawsze. Zawsze personalia są najciekawsze. - Natomiast rzeczywiście, jeżeli chodzi o personalia, nie było mowy o żadnych zmianach w rządzie, o żadnych przesunięciach politycznych, dlatego że nie planujemy tych przesunięć. Zmiany w rządzie, wszystko na to wskazuje, będą naturalną konsekwencją wyborów do Parlamentu Europejskiego, o ile niektórzy ministrowie zdecydują się kandydować. Od razu mówię - nie dotyczy to mnie. Ja się do Parlamentu Europejskiego nie wybieram. No dobrze. Było dyscyplinowanie szeregów partyjnych? - Musieliśmy sobie parę twardych rzeczy powiedzieć i to w obie strony. To nie było tak, że liderzy trzech partii, liderzy koalicji rządowej mówili twarde rzeczy posłom i senatorom, ale w drugą stronę my też usłyszeliśmy sporo twardych rzeczy. Karcił Jarosław Kaczyński, tak? - Nie, zdecydowanie bym tego w ten sposób tego nie określił. Natomiast dyskusja była bardzo szczera. I mówię - to naprawdę nie jest żaden ukłon taktyczny pod adresem Prawa i Sprawiedliwości. Ja uczestniczyłem w wyjazdowych Platformy Obywatelskiej. Teraz uczestniczę w wyjazdowych posiedzeniach klubu Zjednoczonej Prawicy. Poziom szczerości i takiej otwartości w tych ostatnich spotkaniach jest bez porównania większy. Ale będą jakieś rozliczenia powyborcze? Ktoś może za coś odpowie albo będzie awansował? - Na pewno jest tak, że w jednych okręgach, regionach odnieśliśmy sukcesy, w innych odnieśliśmy porażki. Ja nie chcę się wypowiadać na temat tego, co wydarzy się wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości. Jeżeli chodzi o Porozumienie, to ja już zacząłem takie podsumowanie i niektórzy szefowie okręgów stracili swoje stanowiska, z kolei niektórzy awansowali. Panie premierze, ile prawdy jest w tym, co wczoraj Polska Agencja Prasowa podała chyba jako pierwsza, że prezes absolutnie zabronił członkom PiS czy szerzej Zjednoczonej Prawicy, żeby nie ruszać tematu aborcji przed wyborami. - Znowu nie chce mówić o kulisach, bo to byłoby nie fair wobec moich koleżanek i kolegów. Mogę mówić tylko o moim stanowisku. Niezależnie od kwestii etycznych, bo to są bardzo trudne dylematy, pewnie brakuje nam czasu, żeby wejść w tę złożoną materię. Od strony politycznej, nie mam wątpliwości, że ostatni rok kadencji to nie jest okres na rozstrzyganie tak fundamentalnie trudnych spraw, jak zakaz aborcji. A dużo polityków Zjednoczonej Prawicy chce w jakiś sposób tę sprawę znów na punkt pierwszy wyciągnąć? - Pod listem, petycją pod adresem Trybunału Konstytucyjnego, aby przyspieszyć rozpatrywanie wniosku, podpisało się, z tego co czytałem, bo nie widziałem tego listu, około 70 posłów - nie tylko z PiS. Ja w partii też mam koleżanki i kolegów, którzy opowiadają się wręcz za całkowitym zakazem aborcji. Jesteśmy obozem, który szanuje wolność sumienia, natomiast wydaje się, że jest jednoznaczne stanowisko kierownictwa koalicji, żeby tego tematu do końca kadencji nie podejmować. A umowna partia ojca Tadeusza Rydzyka będzie problemem dla Zjednoczonej Prawicy? - Każda nowa partia na prawicy jest jakimś problemem, tak jak dla Platformy Obywatelskiej jest pojawienie się Roberta Biedronia. Natomiast od tego jesteśmy politykami, czyli wojownikami, żeby radzić sobie z takimi przeciwnościami.