Konrad Piasecki: Panie pośle, łzy po Palikocie pewnie pan nie uronił? Jarosław Gowin: - Stop obłudzie - takie hasło lansowano w Warszawie. Byłbym obłudny, gdybym twierdził, że płaczę po Januszu Palikocie. Wprost pan powie, że cieszy się z tego, że ubywa panu wewnątrzpartyjnego oponenta? - Nie, tu zupełnie nie chodzi o to, że to jest wewnątrzpartyjny oponent. Uważam, że swoimi działaniami i swoim stylem uprawiania polityki Janusz Palikot kompromitował w ostatnich miesiącach nie tylko Platformę, kompromitował w ogóle politykę jako taką i odbierał jej resztki autorytetu. Uważa pan, że jego krok to krok w polityczny niebyt? - Tak sądzę. Myślę, że to dziwaczne skrzyżowanie rozmaitych populistycznych haseł z pewnymi elementami konstrukcyjnego programu Platformy Obywatelskiej w sumie daje coś w rodzaju nieco mniej przaśnego wydania Samoobrony. Nie wierzę, żeby taka partia mogła trafić do polskiego parlamentu. Tylko że Samoobrona na sławie i popularności Andrzeja Leppera była w stanie uzyskać całkiem niezłe wyniki parlamentarne. Jeśli Palikot urwie wam 4-6 procent, to Platforma zacznie mieć problem. - Ale polskie społeczeństwo jest już immunizowane na tego rodzaju populizm - tutaj w wydaniu bardziej "inteligenckim" niż ludowym. Natomiast ja nie wierzę, żeby partia Janusza Palikota mogła wejść do najbliższego Sejmu. Dzisiaj jest tak, że macie w partii - bo Palikot cały czas jest członkiem Platformy - kogoś, kto twierdzi, że marszałek Sejmu walczy z nim przy pomocy służb, że premier jest wyczerpany i wypluty z pomysłów, a Platforma to - przepraszam za sformułowanie - "dupowata, stara, zgryźliwa i zgnuśniała ciotka". Jakże ktoś taki może być członkiem Platformy? - Dobre pytanie. Myślę, że to jest pytanie dla nowo wybranego zarządu partii. Dla mnie szczególnie pod znakiem zapytania jest to, czy na listach Platformy w wyborach samorządowych powinny znaleźć się osoby współpracujące z Palikotem, o których już dzisiaj wiadomo, że po wyborach, skorzystawszy z mandatów Platformy, przejdą do jego nowego ugrupowania. Krótko mówiąc, pan postuluje skreślenie tych osób z list wyborczych Platformy w wyborach samorządowych. - Na razie nie jestem członkiem zarządu partii, więc niczego nie postuluję, ale sądzę, że na pierwszym posiedzeniu nowo wybrany zarząd powinien się nad tą sprawą zastanowić. A powinien się zastanowić nad tym, żeby przyspieszyć rozstanie Palikota z Platformą? - To jest sytuacja w najwyższym stopniu dziwaczna, żeby szef jednego z regionów partii, pozostając w tej partii, ale jednocześnie zapowiadając, nawet określając termin odejścia, uprawiał taką krytykę. Ja jestem w ogóle zwolennikiem otwartych dyskusji wewnątrzpartyjnych. Nie przeszkadza mi, jeżeli ktoś mnie czy szefa partii krytykuje - nawet w najbardziej ostry sposób - pod warunkiem, że ta krytyka służy wzmocnieniu, poprawieniu Platformy, a nie jej rozbijaniu. A tutaj Janusz Palikot już wprost mówi o rozbijaniu Platformy. Ale pozostawiać go takiego, jakim jest w partii, czy go wyrzucić? - Nie jestem najlepszą osobą do odpowiadania na takie pytanie, dlatego że wiadomo o naszym sporze. Nawet nie tyle merytorycznym, bo w przypadku Janusza Palikota odgrywa to znaczenie drugorzędne. On wczoraj mógł być konserwatywnym katolikiem, dzisiaj lewackim antyklerykałem, za chwilę może być anarchistą - wszystko jedno. My jesteśmy w zasadniczym sporze dotyczącym kultury politycznej. Więc jako jego oponent nie chce się wypowiadać na temat jego wyrzucania z partii. Czuje pan, że pierwszym wnioskiem, jaki padnie na posiedzeniu zarządu będzie zawieszenie go w funkcji szefa lubelskiej PO? - Jak dla mnie byłoby to całkowicie naturalne i racjonalne. W prawach członka partii to za dużo? - Od tego jest sąd koleżeński. Posiedzenie zostało przełożone na koniec października. Nawiasem mówiąc pan wspomniał, zarzut sformułowany przez Janusza Palikota wobec marszałka Schetyny, że marszałek rzekomo posługuje się przeciw niemu tajnymi służbami. To jest zarzut, który powinien skończyć się w sądzie. Albo Janusz Palikot ma dowody na to i wtedy konsekwencje powinien ponieść marszałek Schetyna, albo Palikot rzuca słowa na wiatr. Wówczas on powinien ponieść konsekwencje. Ostatnie pytanie o Janusza Palikota. Ile prawdy jest w tym, że jest to ruch koncesjonowany przez Donalda Tuska? - Zawsze mnie śmieszą takie teorie. Polityka jest rzeczą dosyć prostą. Nikt na świecie, żaden przywódca nie będzie tworzył wewnątrz swojej partii opozycji po to, żeby ona w przyszłości stała się koalicjantem. Taki "koncesjonowany koalicjant" może w przyszłości równie dobrze okazać się skutecznym rywalem. Czy widząc, co dzieje się w sprawie dopalaczy, konserwatysta i miłośnik państwa prawa się w panu nie burzy? - Przeciwnie. Państwo powinno być w takich sprawach silne. Jestem dumny, że rząd tak zdecydowanie reaguje. Trudno podważać sens moralny tego, co się dzieje, ale jest coś takiego jak swobody obywatelskie, prawo działalności gospodarczej. Tutaj pojawia się rozziew między moralnością a prawem. - Dopalacze są po prostu narkotykami. Mamy serie zgonów lub ciężkich zatruć młodych ludzi. Ci, którzy handlują tymi dopalaczami, są moralnie odpowiedzialni za śmierć tych ludzi. Lepsze jest państwo naginające prawo w słusznej sprawie niż państwo bezradne? - Są sytuacje, w których przywiązanie do wąsko pojętej litery prawa bywa błędem. W tym przypadku tak by było? - To jest właśnie ten przypadek. Uważam, że sklepy z dopalaczami, które zostały zamknięte, już nigdy nie powinny rozpoczynać swojej działalności. Projekt mniej liberalny niż chce Gowin i bardziej rygorystyczny niż żądają tego liberałowie? Tak o nowej ustawie o in vitro wypowiadał się Donald Tusk. Pan sobie wyobraża takiego wielbłąda prawnego? Dalej nie znam szczegółów tej propozycji premiera Donalda Tuska. W pewnych kwestiach jestem gotów swój projekt liberalizować. Są jednak takie punkty, w których na pewno nie ustąpię. Mam na myśli zwłaszcza mrożenie zarodków, przeprowadzanie na nich eksperymentów, przeprowadzanie selekcji. Uważam to wszystko za praktyki nieludzkie. Solidarne poparcie takiej ustawy dopuszczającej mrożenie zarodków co będzie dla Pana oznaczało? - Ja na pewno w tej sprawie będę głosował przeciw. Myślę, że przeciw będzie głosowało wielu kolegów PO. Przykładem jest minister Rostowski, który co prawda nie jest posłem, więc nie będzie głosował, ale jest dużo bardziej konserwatywny w pewnych sprawach niż ja. Opowiada się za całkowitym zakazem wobec in vitro. To jest sygnał, dowód na to, jak bardzo w tych sprawach PO jest zróżnicowana. Taki pluralizm jest naszą siłą. Forum: Czy ewentualna partia Palikota ma szansę na sukces?