- Kluzik-Rostkowska podjęła ryzykowaną decyzję, wystawiła na próbę swoją wiarygodność. Teraz musi przez działanie, w ramach PO tę wiarygodność odbudować - dodaje. Konrad Piasecki: Nie ma w panu poczucia niesmaku? Jarosław Gowin: - Po czym? Po transferze Joanny Kluzik-Rostkowskiej, po stylu, w jakim się dokonał? - Ja nie mam zwyczaju publicznie mówić o swoich emocjach. Joanna Kluzik-Rostkowska podjęła ryzykowną decyzję, na pewno ma świadomość, że wystawiła na próbę poczucie swojej wiarygodności. Będzie miała 4 lata na to, żeby odbudować tę wiarygodność w oczach tych, u których ją straciła. Poprzez działanie. Ja się bardzo cieszę, że ona będzie działać w ramach Platformy. To proszę nie mówić o emocjach, tylko proszę powiedzieć o poczuciu estetycznym. Podobał się panu ten styl dokonania transferu? Ten styl, w którym osoba, która mówi o tym, że honor nie pozwala jej przejść do innej partii, która jest szefową, liderką ugrupowania, w tydzień później znajduje się na listach innego ugrupowania? - Jeżeli pan mnie pyta o to, co mi się podobało, to bardzo mi się podobała reakcja pozostałych polityków PJN-u, z Pawłem Kowalem na czele. Paweł Kowal jest osobą znacznie ode mnie młodszą, ale tutaj, w tym studio, chylę czoło przed klasą, z jaką się zachował. Bardzo dyplomatycznie pan schodzi z linii strzału. A jednak będę próbował wydobyć. - Ciężka sprawa. Rozumiem, że nie wypada panu powiedzieć, że się to panu nie podobało? - Uważam, że Joanna Kluzik-Rostkowska jest politykiem o dużym potencjale w sprawach polityki rodzinnej, czy - szerzej - polityki społecznej. Zawsze miała poglądy bardzo mi bliskie. Będę się cieszył, jeżeli to ona będzie twarzą Platformy i ramieniem Platformy. Mam na myśli konkretne, praktyczne działanie w tym właśnie zakresie. Dwóch na trzech Polaków mówi: "Ten transfer mi się nie podoba". A pan myśli, że on się opłaca Platformie? - Teraz pan mnie pyta nie o kwestie estetyczne, tylko o korzyści. Rozumiem, że w kwestiach estetycznych pan kropki nad i nie postawi. - Wizerunkowo ten ranking mi nie pozostawia wątpliwości, jest bezwzględny. Natomiast z punktu widzenia merytorycznego potencjału Platformy, uważam, że na dłuższą metę to jest transfer bardzo dobry. A nie uważa pan, że Joanna Kluzik-Rostkowska raczej zrazi Polaków do Platformy? Poczucie Polaków, że jest granica transferów politycznych, właśnie cierpi? - Jeżeli to poczucie cierpi, to nie ze względu na Joannę Kluzik-Rostkowską, w każdym razie nie tylko ze względu. Platforma jest partią szeroką, wielonurtową. I to jest pewna siła. Natomiast musimy sobie zadać pytanie - myślę, że zrobimy to w następnej kadencji Sejmu - jakie są granice tej otwartości. A nie uważa pan, że właśnie zostały przekroczone i że dzisiaj pan jest trochę jak prawe skrzydło Frontu Jedności Narodu? - To jest zarzut, który byłby przedwczesny, chociaż... Chociaż bliski prawdy. - Pojawiają się takie nazwiska, które rzeczywiście budzą moją konsternację, żeby nie powiedzieć zdumienie. Izabella Sierakowska, żarliwa apologetka PRL czy osoba o takich radykalnie antykościelnych poglądach - ona miałaby być popierana przez partię, należącą do klubu chadeckiego w Parlamencie Europejskim. To byłoby dziwaczne. Polityczna schizofrenia? - Gdyby taka decyzja zapadła, to zastanawiałbym się nad tym, czy tak nie jest. Bo widzi pan, że dzisiaj Platforma zaczyna się rozciągać od dawnych działaczy PZPR po aktywistów Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego - w czym granice szaleństwa wydają się być przekroczone. - Ja nikomu nie odmawiam prawa do ewolucji poglądów. Na pewno takie osoby jak Dariusz Rosati czy przychodzący z innej strony sceny politycznej, ale też na lewo od Platformy, Bartosz Arłukowicz, to są ludzie, których poglądy ewoluowały w wielu sprawach. Ale wie pan, że dzisiaj pańskimi kolegami partyjnymi zostają ludzie, którzy są entuzjastami możliwości przerywania ciąży do 12. tygodnia bez żadnych ograniczeń, edukacji seksualnej od pierwszej klasy szkoły podstawowej, 50-procentowego podatku dla najbogatszych... To są dzisiaj pańscy koledzy partyjni, koledzy z list! - Nie sądzę, żeby dzisiaj mieli takie poglądy, a w każdym razie, żeby chcieli je forsować. Tak, jak nie sądzę, żeby Filip Libicki, o ile znajdzie się na listach Platformy, chciał forsować wprowadzenie w Polsce zakazu śmierci. Ale faktycznie - te przykłady, które pan podaje, potwierdzają tezę sformułowaną przeze mnie przed chwilą, że w Platformie będziemy się musieli zastanowić nad granicami otwartości. Widok pary Kaczyński - Ziobro na ławie oskarżonych Trybunału Stanu ucieszyłby pańskie oczy? - Nie. Nie ucieszyłby moich oczu, chociaż nie znam oczywiście uzasadnienia wniosku Ryszarda Kalisza. W tej sprawie PO będzie podejmować decyzję dopiero po zapoznaniu się z tym uzasadnieniem, ale muszę powiedzieć, że jeżeli pan mnie pyta już o poczucie smaku, to moje poczucie smaku cierpiałoby, gdyby liderzy opozycji trafili przed Trybunał Stanu tuż przed wyborami. Przecież pan nie mówi nic o swoich emocjach? - Ale teraz mówię o bardzo fundamentalnych przekonaniach, o smaku w sensie takim herbertowskim. To jest jeden z fundamentów liberalnej demokracji, troska o prawa mniejszości. PO nie poprze tego wniosku? Albo Jarosław Gowin nie poprze na pewno? - Na podstawie tego, co do tej pory wiem o sprawie Barbary Blidy, ja bym tego wniosku nie poparł. Natomiast być może Ryszard Kalisz dotarł do jakichś faktów, których ja do tej pory nie znam, więc nie chcę mówić kategorycznie nie, ale na 99 proc. nie. Kalisz twierdzi, że Ziobro i Kaczyński, cytuję: "realizując koncepcję wykluczenia dużych grup obywateli, stworzyli system ich eliminowania przy zastosowaniu przepisów kodeksu karnego". Brzmi jak druga Norymberga. - Właśnie mam wrażenie jakbym czytał opis rzeczywistości PRL-u, czy jakiegoś państwa skrajnie autorytarnego. Ja jestem w opozycji do PiS-u, zwłaszcza za ich rządów bardzo ostro ich krytykowałem, ale to jest demokratyczna partia. Polska pod ich rządami była też demokratycznym krajem, czego najlepszym dowodem jest to, że PiS stracił władzę. Dlaczego mimo chińskiego fiaska premier tak łagodnie obchodzi się z ministrem infrastruktury? - Nie sądzę, żeby obchodził się łagodnie. Myślę, że stawia mu bardzo konkretne zadania i przez cały czas go z tych zadań rozlicza. Ja uważam postulat, który się czasami pojawia, zwłaszcza w mediach, odwołania ministra Grabarczyka, teraz na parę miesięcy przed wyborami za kompletne nieporozumienie... Bo za karę powinien dokończyć to, co rozgrzebał. - No nie za karę, tylko jeżeli te autostrady mają powstać na czas, to nie możemy sobie pozwolić na paromiesięczny okres zamętu w Ministerstwie Infrastruktury, a zawsze zmiana ministra pociąga za sobą taki zamęt. I jeszcze na koniec chciałem zapytać: przeprosi pan prawników? - Jeżeli ktokolwiek poczuł się moim ostrym wpisem na Facebooku osobiście obrażony, to przepraszam, natomiast potwierdzam moją... Napisał pan o tym, że ich działania przykrywają złodziejstwo i oszustwo, czym oni się poczuli oburzeni, zagrozili panu sądem. - Ja powiedziałem, że są pewne praktyki blokowania dostępu do zawodów prawniczych, i do wielu innych zawodów. To uważam za skrajnie niemoralne. Jeżeli trzeba będzie, stanę przed sądem, ale też chcę powiedzieć, że liczę na to, że wokół tej sprawy powstanie duża kampania społeczna. Ale przeprasza pan tych, którzy się poczuli oburzeni? - Pierwsza zwróciła mi na to uwagę osoba, którą niezwykle cenię i lubię, szczególnie tę osobę chciałbym serdecznie przeprosić. Natomiast potwierdzam swój pogląd - zawody prawnicze mają być otwarte, a praktyki polegające na zamykaniu dostępu dziesiątkom tysięcy młodych ludzi do zawodu, w których się wykształcili, są niedopuszczalne.