Tomasz Lis ujawnił, że otrzymał trzy polityczne propozycje. Zaznaczył jednak, że chce nadal być dziennikarzem. Były szef "Wydarzeń" podkreślił, że nigdy nie usłyszał od prezesa Polsatu Zygmunta Solorza, aby spuścił z tonu i nie atakował rządzących. Jednak czasem czułem, czasem wiedziałem, czasem jedno i drugie, co się dzieje i wiedziałem, że robi się gorąco - powiedział. Gość "Kontrapunktu RMF FM i Newsweeka" poprosił dziennikarzy, aby na najbliższej konferencji prasowej premiera zapytali go, czy Kaczyński może patrząc prosto w oczy powiedzieć, że w rozmowach z Solorzem nigdy nie żądał usunięcia go z telewizji. Konrad Piasecki: Dzień dobry. W "Kontrapunkcie RMF-u i Newsweek Polska" Tomasz Lis. Witamy. Michał Kobosko: Dzień dobry. Witamy. Tomasz Lis: Dzień dobry. Michał Kobosko: Tomku, czy czujesz się ceną zapłaconą za spokój Zygmunta Solorza? Tomasz Lis: Nie wiem, czy prezes ma już poczucie spokoju, ale jeśli tak, to jest to ta cena. Konrad Piasecki: A uważasz, że ceną wyduszoną, wymęczoną, wytargowaną, czy też Zygmunt Solorz tak jak ty za długo żyje w tym kraju, żeby nie wiedzieć, co jest potrzebne do robienia interesów. Tomasz Lis: Wymęczoną? Sugerujesz, że ktoś wsadza kogoś do wyżymaczki. Konrad Piasecki: Sugeruję też, że dzień w dzień, miesiąc w miesiąc sugeruje mu co zrobić. Tomasz Lis: W tym sensie wymęczoną, ale jak w którymś tam momencie wyżymaczka przestaje, czy nie zaczyna działać tak naprawdę, nie osiąga się tego zamierzonego efektu, to wtedy trzeba wyjąć spluwę z kieszeni i przystawić komuś do potylicy. Wtedy efekt jest szybszy. Michał Kobosko: Kto zatem wsadził Solorza do wyżymaczki? Tomasz Lis: Ja nawet nie starałem się więcej dowiedzieć, bo okoliczności, kontekst w zderzeniu z tym, o czym wiem, co się działo przez wiele miesięcy, wydają mi się tak oczywiste, że nie musiałem już tutaj śledztwa dziennikarskiego przeprowadzać. A dzisiaj z "Wyborczej" dowiedziałem się ciut więcej. Jak się ma na szali z jednej strony jakąś sprawę prokuratorską i ewentualność wyroku więzienia, a dzisiaj mamy w Polsce taką sytuację, że potrzebny jest jeszcze media-show, czyli wyprowadzanie w kajdankach najlepiej. A za trzy dni sąd stwierdza, że to oczywiście było nieuzasadnione, kaucja nieuzasadniona, pobranie paszportu nieuzasadnione, ale show medialny już był. Mamy wojnę z oligarchami, więc wszystko to się układa. Konrad Piasecki: Mówisz, że wolisz piętnować kata niż ofiarę, ale czy to jest tak, że kat przyszedł i powiedział: "Albo zwolnicie Lisa, albo wasze interesy zaczną się w ciągu najbliższych godzin sypać"? Tomasz Lis: Nie wiem, co kat dokładnie powiedział, choć z tekstu "Wyborczej" wynika, że mógł dokładnie powiedzieć to, albo coś bardzo podobnego. Natomiast kat przez kilkanaście miesięcy dokładnie to mówił, sugerował, żądał i bardzo się denerwował, że żądania nie były spełniane. Konrad Piasecki: Mówię o brutalnych atakach, telefonach, ofertach. Kto komu te oferty składał? Tomasz Lis: Hmm. Konrad Piasecki: Bo tu nazwiska są kluczowe; tu postaci są kluczowe. Michał Kobosko: Czy to ze strony Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, czy to ze strony doradców premiera? Konrad Piasecki: Czy też ze strony samego premiera? Tomasz Lis: Najpierw może od tego: w różnych momentach różne momenty mogły być stawką. Stawką mogła być koncesja dla TV4, stawką mogły być elektrownie. Michał Kobosko: Elektrownie, w które zaangażowany jest Zygmunt Solorz. Tomasz Lis: Tak jest. Ale kto? Mam prośbę do dziennikarzy RMF-u i do innych dziennikarzy, żeby na najbliższej konferencji prasowej premiera padło pytanie, czy on może patrząc prosto w oczy powiedzieć, że w rozmowach z prezesem Polsatu Zygmuntem Solorzem nigdy nie żądał usunięcia mnie natychmiastowego z Polsatu. Konrad Piasecki: Ty wiesz, że żądał, czy tylko podejrzewasz? Tomasz Lis: Premier jest znany ze swojej prawdomówności. Czy komukolwiek z nas przychodzi do głowy, że mógłby skłamać? Konrad Piasecki: Nigdy. Tomasz Lis: Prawda. Konrad Piasecki: A czemu Solorz tak boi się rządzących, bo - rozumiem - się boi? Tomasz Lis: A kto się dzisiaj nie boi rządzących? Konrad Piasecki: A ty się nie boisz? Tomasz Lis: Ja się nie boję, ale mam mniej do stracenia. Ja nie zatrudniam 400 ludzi w Polsacie. Ja nie mam wielkich interesów, ponieważ płacę podatki - w dużej części płaciłem je także według najwyższej stawki. Konrad Piasecki: Gratulujemy. Tomasz Lis: Szczerze? Przecież mnie prześwietlano pewnie od A do Z. Jakby coś znaleziono, to strzelono by do mnie i nikt by się już nie fatygował do właściciela stacji. Konrad Piasecki: Czyli nie boi się tylko Zygmunt Solorz, ale boi się także Tomasz Lis? Tomasz Lis: Ja się nie boję. Moja sytuacja jest dużo prostsza; nieskończenie prostsza, bo ja mam odpowiedzialność w swoim życiu za kilka osób. On ma odpowiedzialność za wielki biznes i kilkaset osób. Przecież rozmawiacie z ludźmi, przedsiębiorcami, niektórymi dziennikarzami? Naciski nie dotyczyły tylko mnie, nie dotyczyły tylko Polsatu. Dalej udajemy, że tego nie wiemy? Żeby to było jasne?