Konrad Piasecki: - Zostawiłby Pan któregoś z dzisiejszych ministrów w swoim rządzie? Piotr Gliński: - W zależności od tego, jak to by wynikało z rozmów politycznych. Pytam raczej o oceny, niż polityczny scenariusz. - Niektóre osoby są na pewno lepsze, niektóre gorsze. Które są te lepsze? - Brak personaliów. Jarosław Gowin budzi pański entuzjazm? Sympatię choćby? - Powiedziałem: nie będę się wypowiadał konkretnie o nazwiskach i osobach. Zarówno o najlepszych, jak i najgorszych? - Tak, ponieważ nie chcę "pocałunków śmierci" rozdawać. No ale mogłyby to być też pocałunki sympatii, które są znacznie przyjemniejsze. No dobrze, to zapytam inaczej: czy pańscy ministrowie będą dużo lepsi? - Mam nadzieję, że tak. Już pan ich zna? - Większość tak. I wszyscy się zgadzają? - No z tej grupy, która istnieje, tak. Oni wiedzą, że są pańskimi kandydatami w każdym razie? - Tak. A to są ludzie z jakimś doświadczeniem rządowym, czy absolutne świeżaki na rynku politycznym? - Różne osoby. Niektóre są z doświadczeniem, niektóre nie. Jakieś nazwisko poznamy, czy też nie? - Jeszcze nie. A będzie pan przedstawiał ich partiom politycznym podczas rozmów czy raczej będzie pan pytał te partie, czy nie mają jakichś kandydatów dla pana? - Jeżeli rozmowy będą tego wymagały, to będziemy także mówili o personaliach. Na pewno ten zespół zostanie zaprezentowany w pewnym momencie. To też zależy od dynamiki zdarzeń. Mówi pan, że zostawiłby pan jakichś ministrów. A czy mógłby pan zastanowić się nad pozostawieniem jakichś ministrów, gdyby to wynikało z politycznych rozmów: znaczy gdyby pan wchodził w koalicję z Platformą Obywatelską, jak rozumiem. - Tak, mógłbym. Z jakąś częścią. Czyli na przykład z konserwatystami z Platformy? - Cała ta instytucja konstytucyjna, o której mówimy, czyli konstruktywne wotum nieufności, odwołuje się do instytucji wolnego mandatu każdego posła, a więc niezależnie od tego, że ja będę rozmawiał z klubami, to będę apelował czy odwoływał się także do odpowiedzialności każdego polskiego posła i posłanki. Chociaż pan wie, że nie ma wielkich szans na to, żeby się skutecznie odwołać. - To jest pana opinia, panie redaktorze. A pańska jest taka, że jest szansa? - Moja jest taka, że zawsze w polityce są szanse. To prawda. Wie pan już, kiedy wniosek, kiedy debata? - W przyszłym tygodniu najprawdopodobniej. W przyszłym tygodniu będzie wniosek o zamianę Tuska na Glińskiego. - To jest wniosek o konstruktywne wotum nieufności wobec rządu pana premiera Donalda Tuska. I ten wniosek jest już gotowy? Pan go zna, przeczytał? Podoba się panu? - Tak. Dlaczego pan ma zostać premierem zamiast Donalda Tuska w tym wniosku? - Dlatego że obecny rząd nie rozwiązuje problemów Polaków, nie rozwiązuje kwestii społecznych, nie przygotował społeczeństwa do kryzysu, w którym jesteśmy w tej chwili. Jest bardzo wiele dysfunkcji, jeżeli chodzi o funkcjonowanie państwa. Ten rząd jest po prostu nieprofesjonalny i niewydajny. A jeśli podczas tych rozmów z politykami pan zobaczy, że nie ma szans na zwycięstwo, że wszyscy liderzy partyjni, wszyscy posłowie, na których mógłby pan ewentualnie liczyć, powiedzą: Panie Piotrze, panie profesorze, proszę na nas nie liczyć - to pan się wycofa? - Nie. Myślę, że trzeba doprowadzić to do głosowania. Jak mówię: głosowanie ostateczne to jest odwołanie się do wolnego mandatu każdego posła, niezależnej decyzji każdej posłanki, każdego posła. Hasło Prawa i Sprawiedliwości: "Oni mają kryzys, my mamy receptę" to jest również pańskie hasło? - W jakimś sensie tak. Na co ma pan tę receptę? - Na przykład na walkę z kryzysem... Na wzrost gospodarczy? Na bezrobocie? - No oczywiście, że tak. Na głodne dzieci, na kolejki w szpitalach... - Tak. Jeżeli się prowadzi politykę sensownie, to można rozwiązywać kwestie i problemy społeczne. A jest coś, na co pan recepty nie znalazł? Gdzieś się pan okazał bezradny? - Oczywiście praktyka to zweryfikuje, ale mam nadzieję... Przyjrzał się Pan jakiemuś problemowi i uznał: "Nie, Gliński nie poradzi"? - Wiele jest bardzo trudnych problemów oczywiście... A jaki jest najtrudniejszy? - Wszystkie są trudne. System zdrowia jest trudny. Funkcjonowanie instytucji publicznych to jest kwestia trudna. To można starać się zmieniać i to zmieniać energicznie i zmieniać dla dobra Polski. A jak by Pan kolejki w służbie zdrowia zlikwidował? Albo inaczej, jak szybko by Pan zlikwidował? - Myślę, że w ciągu roku można by te problemy rozwiązać. Tak do zera? - Minimalizując patologie, które w tej chwili są. Jeżeli mamy do czynienia z wieloletnimi kolejkami czy zapisami do pewnych specjalistów, to to jest patologia. W normalnie funkcjonującym państwie taka patologia nie powinna trwać. Jak by Pan tę patologię rozwiązał? - Najprawdopodobniej inną alokacją funduszy, inną alokacją pieniędzy. Ale większymi pieniędzmi również, dorzucaniem pieniędzy NFZ-etowi? - Tak, w perspektywie tak. Nie wiem czy temu systemowi finansowania, bo on jest też kosztochłonny. Natomiast można to oczywiście robić. W perspektywie trzeba oczywiście zwiększyć nakłady na służbę zdrowia. A ratowałby Pan LOT publicznymi pieniędzmi? - Lot wymaga poważnej restrukturyzacji, czego przez pięć lat obecna ekipa rządowa nie zrobiła. Od tego trzeba by zacząć. Jeżeli w tym planie restrukturyzacyjnym konieczna by była pomoc publiczna, to tak. Poparłby pan wpisanie w system prawny związków partnerskich? - Nie. Jest pan przeciwnikiem? - Jestem przeciwnikiem. Takie rozwiązanie nie jest konieczne. Bo jałowe, sprzeczne z naturą i używa się w nich drugiego człowieka przedmiotowo? - Jeżeli Pan się odwołuje do stylu czy formy wypowiedzi pani profesor Pawłowicz, to ja się z tymi wypowiedziami nie zgadzam - właśnie jeśli chodzi o formę czy o niekulturalny styl wypowiedzi. Natomiast jeżeli chodzi o meritum, to nie ma w Polsce, w tej chwili, potrzeby wprowadzania tego rodzaju rozwiązań prawnych. Ale poziom tej debaty, ze strony między innymi profesor Pawłowicz, skoro pan wymienił to nazwisko, nie zdegustował pana? - Zdegustował mnie poziom tej debaty. Zdegustowało mnie to, że ta debata znowu pełni funkcje zastępcze wobec realnych i bardzo ważnych problemów polskich, między innymi właśnie kryzysu gospodarczego, bezrobocia, zwalnianych ludzi z pracy, stanu systemu zdrowia i oczywiście zasłanianie tych problemów poważnych, kwestiami drugorzędnymi to jest bulwersujące. Ta histeria medialna związana z tym, że te projekty nie zostały zaakceptowane, to jest bardzo niedobrze, jeżeli chodzi o stan naszego życia publicznego. To trzy szybkie pytania od słuchaczy. Pan Michał: Czy gdyby Platforma zaproponowała panu wejście do rządu Tuska, przyjąłby pan ofertę? - Nie. Bo? - To jest oczywiste. Przecież ja jestem w tej chwili związany z innym projektem politycznym. Nie mogę być chorągiewką na wietrze. No, ale jak się ten projekt nie powiedzie? - Nie. W tej chwili zupełnie tego nie rozpatruję. Zresztą rząd Tuska przez 5 lat naprawdę tyle nabroił, że trudno mieć zaufanie do tego rządu. Pan Krzysztof pyta: Czy to, że przymierzają pana w PiS-ie coraz częściej do Belwederu niż do premierostwa, pana drażni? - Nie wiem, czy mnie drażni. Raczej nie zajmuję się w ogóle myśleniem o tego rodzaju projektach. I jeszcze pan Michał: Kto w pana rządzie stanąłby na czele ministerstwa zdrowia? Czy byłby to lekarz? - Tak. To byłby akurat lekarz, profesor.