Jak udało się przekonać Tracy Chevalier, autorkę książki, by sprzedała prawa do ekranizacji? Olivia Hetreed: Mieliśmy szczęście. Dostałam egzemplarz książki, zanim ukazała się na rynku. Po prostu mamy z Tracy wspólnego agenta. Nikt wówczas nie przypuszczał, że książka stanie się takim hitem, jednak już wtedy wzbudziła zainteresowanie kilku producentów. Ja się w niej zakochałam. Czytając ją, widziałam gotowy film. Andy i Anand Tucker spotkali się z Tracy i przedstawili jej swoją wizję adaptacji. Powiedzieli, że niczego nie chcą w książce zmieniać. Zaufała, że nie przekształcą jej książki w typowo hollywoodzki produkt. Że nie będzie w filmie sceny łóżkowej albo sekwencji w rodzaju: "Griet odkrywa swoje ciało, przeglądając się w lustrze". I tak zdobyli jej zgodę. Z początku Chevalier chciała sama napisać scenariusz, ale ostatecznie zrezygnowała. Z jakich wątków postanowiła pani zrezygnować? Ile wersji scenariusza powstało? Olivia Hetreed: To był proces stopniowy. Pierwsza wersja scenariusza była znacznie bliższa książce niż wersja ostateczna. Scenariusz poprzez kolejne wersje zaczął nabierać własnego charakteru. W końcu stał się dzieckiem książki. Miałam szczęście, że pracowałam z Anandem Tuckerem, który sam jest reżyserem, i z Peterem Webberem. Więcej