Chodzi o publikację raportu w sprawie WSI. Dukaczewski sugeruje też, że to Antoni Macierewicz jest odpowiedzialny za ujawnienie raportu. Agnieszka Burzyńska: Panie generale, będzie pozew przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu? Marek Dukaczewski: Rozważamy to z prawnikami, którzy moje sprawy pilotują, szczególnie że sformułowanie, które daje podstawy takiego myślenia, padło w trakcie ostatniego spotkania w sądzie z panem Antonim Macierewiczem. Andrzej Stankiewicz: Właśnie procesuje się pan w tej sprawie z Antonim Macierewiczem. Co ma do tego prezydent? Co takiego Antoni Macierewicz o prezydencie powiedział podczas rozprawy? W trakcie rozprawy pan Antoni Macierewicz użył następujących słów: "Przekazałem do Kancelarii Prezydenta raport, jako dokument ściśle tajny. Ewentualne szkody wynikały z publikacji dokumentu". Należy to rozumieć następująco: Antoni Macierewicz dopuszcza, że przygotowanie raportu wiązało się z ewentualnymi szkodami dla osób, których nazwiska występowały w raporcie. Agnieszka Burzyńska: Ale Antoni Macierewicz zaprzecza. Mówi, że nie użył tam słowa "pan prezydent, Lech Kaczyński". Powiedziałem dokładnie to, co powiedział. Nie powiedział "pan prezydent", nie powiedział "Lech Kaczyński", ale powiedział, że przekazał do Kancelarii Prezydenta. Agnieszka Burzyńska: Czyli skrót myślowy? Typowe dla Antoniego Macierewicza. Skrót myślowy polegający na tym, że zgodnie z ustawą, która daje prawo publikacji raportu, jedyną osobą, która może opublikować raport jest prezydent Rzeczpospolitej Polskiej. Andrzej Stankiewicz: Ale obwinia pan za to prezydenta, bo prezydent bardzo krytycznie się wypowiada i o raporcie, i o słynnym aneksie do raportu o WSI. Obwiniam Antoniego Macierewicza za brak rzetelności, brak wiarygodności, brak znajomości warsztatu przy przygotowywaniu raportu. Natomiast, jeżeli Aantoni Macierewicz widzi, że ewentualne szkody - czyli to wszystko, co w tej chwili się dzieje - kilkadziesiąt spraw cywilnych wytoczonych Antoniemu Macierewiczowi, pozwy karne, że on za to nie ponosi odpowiedzialności, a po raz pierwszy zdarzyło się, że sugeruje iż taką odpowiedzialność ponosi osoba, która raport opublikowała, to jest to problem między obu panami. Agnieszka Burzyńska: A dostał pan jakieś wezwanie z prokuratury? Jak do tej pory w żadnej ze spraw, które Antoni Macierewicz - jak mówi w mediach - wytoczył w związku z likwidacją WSI, nie otrzymałem żadnego wezwania. Andrzej Stankiewicz: Usystematyzujmy. Macierewicz mówił dwa lata temu likwidując WSI, że to były przekręty finansowe, udział w paliwach, w FOZ, w handlu bronią. Złożył mnóstwo doniesień w tej sprawie. Czy jakakolwiek sprawa zakończyła się aktem oskarżenia, czy postawieniem zarzutów komukolwiek? Za trzy dni będzie dwa lata od likwidacji WSI. Według mojej wiedzy żaden z żołnierzy i pracowników WSI nie miał postawionych zarzutów. Nie skierowano do sądu żadnego aktu oskarżenia. Jak do tej pory nie byłem przesłuchiwany jako świadek w żadnej ze spraw, które rzekomo Antoni Macierewicz przekazał prokuraturze. Andrzej Stankiewicz: Panie generale, czy wie pan co jest w słynnym aneksie do raportu z likwidacji WSI? On nie zostanie ujawniony - prezydent o tym powiedział, ale podobno można go kupić na czarnym rynku. Agnieszka Burzyńska: Otrzymał pan jakąś ofertę? Nie otrzymałem żadnej oferty i nie wiem, co jest w raporcie. Mogę jedynie przypuszczać na podstawie pytań, które dziennikarze do mnie kierowali, a rzekomo bazowali na fragmentach tego aneksu, co w tym aneksie może być. Andrzej Stankiewicz: Czyli dziennikarze mają dostęp do dokumentu, który powinny mieć dwie osoby w państwie. Tak należy rozumieć to, co pan powiedział. Dokładnie chyba cztery osoby w państwie mogą mieć dostęp do tego dokumentu - premier, marszałek Sejmu i Senatu, prezydent i autorzy raportu. Kierowali do mnie dziennikarze różnych gazet, szczególnie prawicowych, pytanie żebym zinterpretował różne informacje, które rzekomo zawarte są w aneksie. Ponieważ treści aneksu nie znałem, nie wypowiadałem się w sprawach, które nie są mi znane. Agnieszka Burzyńska: Ale pan mówi, że marszałek Sejmu powinien mieć ten raport, a marszałek Sejmu mówi, że otrzymał go, ale drogą zupełnie dziwną. Andrzej Stankiewicz: Że otrzymał propozycję kupienia nielegalnie. Po pierwsze, marszałek Sejmu, podobnie jak i marszałek Senatu, należą do tej grupy osób, które z treścią raportu czy aneksu mają ustawowy obowiązek zapoznania się. W związku z tym nie ma żadnej potrzeby, aby marszałek Sejmu czy marszałek Senatu poszukiwali innych metod dowiedzenia się, co jest w aneksie, ponieważ ten aneks i tak byłby im przekazany. Jeżeli mamy sytuację, o której pani mówiła, że ktoś składa taką ofertę, to tylko świadczy jak najgorzej o działalności komisji weryfikacyjnej, że dopuszczone jest to, że aneks, czy jakieś jego fragmenty mogą być dostępne na rynku. Andrzej Stankiewicz: Inny temat. Czy prokuratura przesłuchiwała pana w sprawie tajnych więzień CIA na terenie Polski? Nie byłem w tej sprawie wzywany do prokuratury. Nie byłem przesłuchiwany. Agnieszka Burzyńska: A co pan wie o działalności Amerykanów na terenie bazy w Szymanach? Nie mam wiedzy na ten temat. Andrzej Stankiewicz: Był pan wtedy szefem potężnej służby wojskowej, wywiadu, kontrwywiadu. Amerykanie coś tam robili w bazie specsłużb w Szymanach, a pan nic nie wie? Działalność służb polega na tym, że swoje operacje prowadzą w sposób konspiracyjny. Andrzej Stankiewicz: Panie generale, powiedzmy jasno. Byliśmy sojusznikami Ameryki. Było po 11 września, to był stan wyższej konieczności. Rzeczywiście CIA prowadziło operację w Polsce. Ja tego nie mogę powiedzieć, bo nie ma na ten temat żadnej wiedzy. Takich sformułowań mogą użyć ludzie, którzy na ten temat dysponują wiedzą.