Konrad Piasecki: Wie pan, że pomysł referendum skazany jest dziś na klęskę w Sejmie? Piotr Duda, szef NSZZ "Solidarność": - Ja jestem człowiekiem wiary. Przede wszystkim dzisiaj chcemy zaprezentować to, co związek zawodowy "Solidarność", ale nie tylko związek zawodowy "Solidarność", bo i OPZZ, Forum Związków Zawodowych, ale te 2 miliony Polaków, które podpisało się pod wnioskiem o referendum, chcemy zaprezentować, że to nie jest tak, że związkowcy z "Solidarności" nie proponują nic innego. Chcemy zaprezentować dzisiaj, że związek zawodowy "Solidarność" chce reformować system emerytalny. Ale realia są takie, że koalicja jest przeciw, Palikot się wstrzymuje, znikąd nadziei. - Nie, to nie chodzi o nadzieję. To tutaj ci, którzy zagłosują przeciwko, powinni się wstydzić. I tak jak Palikot mówił, że jest obywatelski, i Platforma jest obywatelska, no to dzisiaj pokażą, że są sami dla siebie, a nie są obywatelscy. Jeśli projekt przegra, związkowcy przed Sejmem, ci którzy tu się gromadzą obok nas, pokażą wściekłość i moc? - Panie redaktorze, szanowni państwo, ja mówię od kilku dni, że na dzisiejszym dniu, na piątku, dla nas się nic nie kończy, dla nas się wszystko dopiero zaczyna. Czyli nie załamie się pan po przegranej? - Absolutnie. To jest po prostu przygrywka do tego, co się będzie działo. A tłum też zachowa spokój, jak pan? - Wie pan, trudno mi powiedzieć. Emocje są bardzo, bardzo wielkie. Ja powiedziałem niedawno panu premierowi Tuskowi, jeżeli on się odgraża, że zrobi wszystko, żeby referendum nie było i tak mobilizuje koalicję, że nawet ściąga posłów, którzy tutaj nie mają być, czyli to jest taka mobilizacja przeciwko swojemu narodowi. To jest jakieś dziwne dla mnie. Nie ma wyjścia. Głosowanie trzeba wygrać. - No tak, tylko wie pan, po to jest ustawa o referendum. Nierzadko się to zdarza, że Polacy zbierają tyle podpisów, angażują się społecznie, żeby teraz wszystko robić, żeby tego referendum nie było. Ruszy pan z tłumem na parlament po przegranej? - Wie pan, to nie chodzi o to, żeby ruszyć z tłumem na parlament. Dzisiaj jesteśmy tutaj, jest fajny telebim, chcemy to oglądać, co się dzieje w środku. Oglądać i płakać. - Nie płakać, absolutnie nie. Płakać, to niech płaczą ci w środku, szczególnie pan premier Pawlak i Tusk odnośnie tego zgniłego kompromisu. Dla nas sukcesem jest już to, że gdyby nie ten wniosek pod referendum, gdyby nie te 2 miliony podpisów, to oni by ze sobą w ogóle w taki sposób nie rozmawiali. Cicho by pchali coś pod stołem. Panie przewodniczący, ale gwarantuje pan dzisiaj, że nie zdarzy się tu nic takiego, co będzie łamaniem prawa? - Gwarantować nie mogę nic. Tu są takie emocje, że trudno powiedzieć. Ja powiedziałem kilka dni temu, że jeżeli nie będzie referendum, to cokolwiek się później stanie na ulicy, za to odpowiedzialność bierze premier Tusk i rząd pana premiera. Pan mówi o emeryturach częściowych "zgniły kompromis". To jest coś, co związków w najmniejszym stopniu nie zadowala? - Zdecydowanie tak. Po pierwsze ja zadaję pytanie: w takim razie, co związki zawodowe reprezentatywne na Komisji Trójstronnej przez cały miesiąc opiniowały? Skoro jest projekt wywrócony do góry nogami. No, ale projekt jest złagodzony, to w to wam graj. - Ale pan premier powiedział, że już tego do konsultacji ponownej nie dostaniemy. To jest po pierwsze. A po drugie ten "kompromis zgniły" to wygląda tak, że albo będziesz pracował aż do śmierci, albo umrzesz szybciej z głodu. Nie, do śmierci nie, bo jeszcze Polacy nie żyją 67 lat, raczej coraz dłużej niż coraz krócej. - Wie pan - statystyki to jest tak: jeden Polak żyje 91 lat, drugi umiera w wieku 61 lat. Średnio wychodzi 71. Są tacy, którzy umierają w wieku lat 30 i oni też nie dożyją emerytury. Takie są statystyki i takie jest życie też. - Musimy przede wszystkim nie iść na skróty, tylko faktycznie stworzyć warunki Polakom, aby im się chciało dłużej pracować, no bo przecież rząd ma te same wyniki i widzi, jak Polacy oceniają swój stan przed emeryturą, jakie trzeba im stworzyć warunki, żeby mogli dłużej pracować. A co, wierzył pan, że Pawlak będzie umierał w walce przeciwko wiekowi 67 lat? - Przed chwilą mówiłem, że jestem człowiekiem wiary, ale widać, że polityka to jest jedno wielkie draństwo - tak, że dzisiaj nie ma co do tego już żadnych wątpliwości. Bo w Tuska to pan od początku nie wierzył w tej sprawie. - Ja jak zostałem przewodniczącym związku, pan widział, staram się pokazać taką pozytywną stronę związku, czyli korzystanie z demokracji - 30 czerwca ubiegłego roku, 60 tysięcy ludzi na ulicach - śmiali się, zrobili sobie baloniki, chodzili po ulicach. Trzeba inaczej w takim razie. Inaczej, czyli jak? - Tak, jak chociażby dzisiaj. A jest tak, że gdyby to zależało od pana, to ile by Polacy pracowali? - Pracowaliby Polacy tak długo, jak długo by chcieli, bo starałbym się im stworzyć do tego warunki, bo Polacy widzą - w tej chwili mamy system kapitałowy - na swoim koncie, że jeżeli mają mało, to chcą dłużej pracować, ale muszą mieć ku temu warunki. Podstawowy wiek powinien być taki sam dla kobiet i mężczyzn, czy nie? - Nie, dlatego, że z punktu widzenia samej biologii kobiety, wychowania rodziny, kobieta ma naprawdę tyle zajęć w życiu, że naprawdę zrównanie wieku emerytalnego nie ma nic wspólnego z równością płci. Zresztą na ten temat wypowiadał się Trybunał. Przed chwilą pan mówił o umieraniu. Mężczyźni umierają wcześniej. Dlaczego mają być krócej na emeryturze? - Ale kobiety w życiu dla nas są tak ważne, że zajmują się wieloma innymi sprawami, czego mężczyźni na pewno nie zrobią. Ja jestem ze Śląska i doskonale wiem o tym, jak ważne są dla nas w życiu kobiety. Ale rozumiem, że dzisiaj chcielibyście pozostawienia status quo, tak jak jest - 60, 65. To was zadowala? - Nie, nie, absolutnie. Chcemy reformować, ale nie jest reformą tylko i wyłącznie magiczna liczba 67. Zresztą, wczoraj słyszałem od pana Sikorskiego, że 300 miliardów euro nie będzie, ale będzie 67. Czyli jakaś ich opętana liczba 67. Trudno mi powiedzieć, skąd się to w ogóle bierze. 300 miliardów złotych miało być, a nie euro. Ale czy jest tak, że dzisiaj będzie źle, albo dobrze, zobaczymy jak będzie, a w następnych tygodniach związek pokaże, co potrafi? - No tak. Po świętach zbiera się sztab protestacyjny w Warszawie. Solidarność na pewno, i OPZZ i Forum i zastanawiamy się, co będziemy dalej robić. A jest wszystko możliwe, ze strajkiem generalnym włącznie? - Właśnie to jest w Polsce problem. Unia Europejska się globalizuje, czyli poprzez chociażby pakt fiskalny, a my nie mamy takich praw jak inne związki w Europie. Bo w Europie chociażby Hiszpanie mogą zrobić strajk przeciwko rządowi, a my nie możemy. Pan by chciał? - Ja bym chciał. I generalny też przeciwko rządowi? - I generalny też. A my nie mamy takiej możliwości. Możemy tylko strajkować przeciwko pracodawcom. Możecie zrobić bezprawny strajk generalny? - Nie, absolutnie. Trzeba się wokół prawa obracać. To nie chodzi o mnie, to chodzi o tych pracowników, którzy zostaliby wyrzuceni z zakładu pracy. A czy apogeum tych strajków i protestów będzie czas Euro 2012? - Nie, chcemy tego uniknąć. Absolutnie. Dla nas jest to też wielkie wydarzenie, wielkie święto. Rząd właśnie stara się taką narrację przekazywać społeczeństwu, żeby nas skłócić ze społeczeństwem. Niestety, to, co się dzieje w Sejmie tutaj, rządowi spadają wszystkie słupki poparcia we wszystkich badaniach - tak, że społeczeństwo jest po naszej stronie. A jak pan widział a propos rządu te transparenty "Tusk, k... mać, zdradziłem i oszukałem naród", to jest coś pod czym się pan podpisuje, co się panu podoba? - Fajne to jest, takie po prostu inne. Ktoś udaje, że sobie tam pod nosem nie przeklina, albo nie mówi takich słów. Przepraszam bardzo, no nie czarujmy się. Prawdziwy związkowiec musi czasami rzucić mocnym słowem? - No pewnie, przecież na Śląsku to jest normalna rzecz w zakładzie pracy, żeby po prostu odetchnąć od tego wszystkiego. Trzeba tam sobie pod nosem coś mruknąć. A żałuje pan dzisiaj, że Solidarność nie optowała otwarcie w tych wyborach przeciwko Platformie? To były ostatnie wybory, w których byliście neutralni? - Nie, tu nie chodzi o to. Związkowcy Solidarności, wie pan, ja nie muszę ich do niczego przekonywać i oni doskonale wiedzą, że głosowanie na skrajnych liberałów to jest po prostu jakieś samobójstwo dla pracownika związkowca. Ja nie muszę ich przekonywać, oni mają swój rozum. Właśnie odwrotnie, jak bym mówił - macie iść głosować na tę partię lub na tę partię - to oni by powiedzieli: "a takiego, no". A jak się z Millerem śpiewało "Mury"? - Ja nie byłem na szczęście. Ja byłem w Krakowie u głodujących. Włączam telewizor wieczorem i widzę. Śmiał się pan w duchu? - Nie wiem, czy miałem się śmiać, ale tak mi było, wie pan... Teraz ten uśmiech to jest komentarz do tego wszystkiego. Czytaj też na rmf24.pl Forum: Czy należy przeprowadzić referendum ws. reformy emerytalnej?