Konrad Piasecki: Panie przewodniczący, pan, słysząc "Kiszczak niewinny", czuje jeszcze niesmak, oburzenie, czy pan już zdołał się do tych uniewinnień przyzwyczaić? Piotr Duda: - Jakiś niesmak czuję, ale jestem zdecydowanie rozgoryczony, a z drugiej strony - tak, jak pan powiedział - przyzwyczajony. Niezależnie od tego, jaki byłby wyrok, to nie zmieni to tego, że pan generał Kiszczak i pan generał Jaruzelski są pośrednio odpowiedzialni za to, co stało się na kopalni "Wujek" i nie tylko. Dlatego, że ci zomowcy przecież nie przyszli tam sami. Dla mnie niezależnie od wyroku, to ci ludzie, czyli pan Kiszczak i pan Jaruzelski, są odpowiedzialni pośrednio za śmierć górników z "Wujka" i wszystkich osób, które zginęły w stanie wojennym. Czyli generałowie dla pana pozostają katami stanu wojennego i żaden wyrok sądu tego nie zmieni. - Absolutnie tak. Za parę lat będą też na pewno osądzać i pana Kadafiego i pana Asada i wtedy też na pewno dowodów namacalnych nie będzie i wtedy też ktoś powie, że nie ma bezpośredniego skutku, że te osoby wydawały rozkazy, aby zabijać swoich obywateli. W tym przypadku jest to samo. Ci zomowcy nie przyszli tam sami, nie wydali sobie sami rozkazów. Pośrednio te osoby są za to odpowiedzialne. My nie domagaliśmy się, aby pan Kiszczak czy pan Jaruzelski poszli do więzienia. Tu chodzi o to, żeby pokazać, że była ta ręka, która wydała rozkaz. I nic innego. Ale czy to jest tak, że panu się marzy cały czas, żeby ujrzeć ich za kratami, panu się marzy, żeby oni siadali na ławie sądowej czy już uznaje pan, że czas, żeby to historia rozliczyła generałów i autorów stanu wojennego? - Jak widać z moich komentarzy, już czas, żeby rozliczyła ich historia. My nie chcemy, aby te osoby były za kratami. Chcemy, aby było pokazane i wskazane palcem, że to nie tylko ci zomowcy są winni, z których część siedzi w więzieniach, ale, że były także osoby, które wydawały rozkazy. Na szczęście stan wojenny był nielegalny w Polsce i to jest najważniejsze, to jest pokazanie pod tym kątem, że wszystkie kolejne rozkazy - chociażby szyfrogram - był też nielegalny, niezgodny z prawem i na tej podstawie strzelano do górników z "Wujka". Chcieliśmy, aby to było po prostu uznane. Niestety 17 lat spraw sądowych nie doprowadziło do tego, że pokazano, że sąd powiedział: tak panie generale, pan jest winny pośrednio śmierci 9 górników z "Wujka" i nie tylko tych. A jeśli chodzi o sądy i prokuratury, dałby im pan już spokój? - Trudno mi powiedzieć, czy będzie w tej sprawie kolejna apelacja. O to trzeba pytać prokuratorów z IPN-u, czy oni będą w dalszym ciągu osądzać. My chcemy, aby de facto te osoby same do tego się przyznały, chociaż dla mnie... ja jestem w tej sprawie marzycielem, ale uważam, że te osoby doskonale wewnętrznie wiedzą - i pan Kiszczak, i pan Jaruzelski - że przecież to oni są odpowiedzialni za to, co stało się w '81 roku. Czy "Solidarność" stanie po którejś ze stron w czasie wyborów parlamentarnych? - Będziemy stali po środku, będziemy się przyglądać, co poszczególne partie przygotowują w swoich programach, jakich mają kandydatów. Członkowie związku są obywatelami tego kraju, mają prawa wyborcze i doskonale orientują się w tych wszystkich sprawach politycznych i wiem doskonale, że podejmą znakomitą decyzję przy urnie wyborczej. Ale koledzy ze związku nie naciskają na pana żebyście poparli Prawo i Sprawiedliwość? - Toczymy dyskusję w związku. Ja jeżdżę dużo po Polsce, rozmawiamy o tym. Pewnie, że w związku też są różnego rodzaju frakcje. Są też osoby i działacze związkowi, którzy by chcieli na plecach związku wejść z powrotem do parlamentu, ale większość związku zdecydowanie chce, aby związek był z dala od polityki, co nie znaczy, że do końca od niej nie uciekniemy, bo przecież tam na Wiejskiej dzieją się wszystkie ważne sprawy, te pracownicze dla Polaków. Ale na pewno, póki ja będę przewodniczącym, nie pozwolę na to, aby bezpośrednio związek mieszał się do polityki niezależnie od tego jak antypracownicza i antyzwiązkowa jest Platforma Obywatelska, to nie upoważnia mnie do tego, aby Związek Zawodowy "Solidarność" wkładać w dłonie jakiejkolwiek innej partii politycznej. A to jest tak, że poparcie dla Jarosława Kaczyńskiego w ostatnich wyborach prezydenckich uznaje pan dzisiaj za błąd? - Nie. Wybory prezydenckie rządzą się swoimi prawami. Ja się nigdy nie zawiodłem na św. pamięci prezydencie Lechu Kaczyńskim. To jest jeden z nielicznych polityków, który dotrzymywał słowa. Tak jak powiedział przed wyborami, tak był prezydentem, który miał na względzie wszystkie sprawy społeczne, który widział pracownika, widział ważną rolę związków zawodowych. Za to jestem mu wdzięczny. Mówi pan - związek nie zaangażuje się politycznie, nie poprze nikogo, a były przewodniczący <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-janusz-sniadek,gsbi,1668" title="Janusz Śniadek" target="_blank">Janusz Śniadek</a> startuje z list PiS-u. Pan to przyjmuje raczej z entuzjazmem, czy raczej ze zrozumieniem? - Ze zrozumieniem, ale mam też nadzieję, że jeżeli Janusz Śniadek dostanie się do parlamentu, to będzie kolejna pozytywna dusza, taka prozwiązkowa. My te sprawy mamy uregulowane w związku. Jeżeli Janusz Śniadek dostanie się do parlamentu, a tego mu życzę, będzie musiał zrezygnować z funkcji członka komisji krajowej. Takie mamy reguły w statucie. Jesteśmy chyba jedynym związkiem zawodowym w Polsce, który ma tak bardzo dobrze to uregulowane, czyli odłączenie związku od spraw politycznych. Ze zrozumieniem dlatego, że startuje z list Prawa i Sprawiedliwości? A gdyby wystartował z list Platformy Obywatelskiej, też by pan ze zrozumieniem to przyjął? - Wie pan, startował z list PO Marian Krzaklewski do europarlamentu, niektórzy to rozumieli, niektórzy nie, i w tym przypadku może być to samo. A pan rozumiał czy nie? - Ja życzę wszystkiego najlepszego Januszowi. Każdy ma prawo wyboru. Gdyby nawet startował z PSL-u, też bym podszedł do tego ze zrozumieniem. Powiem tak, ja wolę w Sejmie 20 Januszów Śniadków, niż jednego pana np. Szejnfelda. Bo rządy Platformy są dla "Solidarności" solą w oku? - Nie. Ja szanuję poglądy członków PO, tam są też wspaniali ludzie, z którymi ja współpracuję. Tylko, że trzeba w tym wszystkim widzieć też aspekt społeczny i związków zawodowych. Jeżeli są członkowie PO, czy np. pan premier, który, ja wiem doskonale o tym, że tak powiem brzydko, nie znosi związków zawodowych, to jest jego problem prywatny. Jest premierem tego rządu i powinien współpracować z organizacjami związkowymi tak, jak się to dzieje w państwach Unii Europejskiej. Tam współpraca niemieckich związków zawodowych, francuskich i w innych krajach z rządem jest wzorowa. I tego życzę każdemu innemu rządowi w Polsce. Ten nie znoszący, jak pan mówi, związków, premier właśnie podniósł płacę minimalną. Powinien pan piać z zachwytu. - Gdzie podniósł? Obiecanki cacanki, a wybory tuż-tuż. My jako Związek Zawodowy "Solidarność" przygotowujemy się, już właściwie rozpoczynamy zbieranie podpisów pod własną inicjatywą obywatelską dotyczącą zmiany ustawy o płacy minimalnej. My chcemy właśnie, żeby nigdy w żadnej kampanii wyborczej premier nie miał możliwości podnoszenia płacy minimalnej, bo ma takie widzimisię. My chcemy, żeby płaca minimalna w Polsce była uzależniona od czynników ekonomicznych, czyli od PKB. Wydaje mi się, że jest to bardzo rozsądne.