- A ja robię swoje. Wiele rzeczy udaje się zrobić. Jeśli premier uzna, że ktoś zrobi to lepiej, to wola premiera - komentował pogłoski o swoim ewentualnym odwołaniu. Konrad Piasecki: Czy propozycja "Marcinkiewicz do PZPN" jest wciąż aktualna? Mirosław Drzewiecki: Nie wiem, czy taka była propozycja. Pan po cichu mówił, że Marcinkiewicz byłby dobry. Na pewno by się nadawał na różne stanowiska, ale ja przychylam się do głosu pana Marcinkiewicza, żeby mu nie szukać pracy. Czyli to nie kwestie podsłuchowe zdecydowały, że pan już trochę ciszej mówi o tej propozycji. Nie. Ciszej dlatego, że jeszcze jest trochę czasu do 14 września. Mamy teraz Euro 2008, w związku z tym ciszej w ogóle nad tą sprawą, żebyśmy mogli spokojnie przeżyć wielkie emocje związane z drużyną Leo Beenhakkera. Ale te wypowiedzi Kazimierza Marcinkiewicza o tym, że był inwigilowany na polecenie prezydenta, że się może poddać badaniom na wariografie, a potem stwierdzenia, że właściwie to nic się nie stało, a z tym wariografem to nie przesadzajmy, pana detonują, czy zniechęcają do takich propozycji i do Kazimierza Marcinkiewicza jako polityka poważnego? Nie. W ten sposób nie myślę o tym. Myślę, że sprawa jest poważna. Z tego co wiem, minister Ćwiąkalski stwierdził, że prokuratura sprawą się zajmie. I dobrze. Dobrze, żeby wszyscy w Polsce mieli jasność jaka była prawda. Ja na ten temat się nie będę wypowiadał, bo mam taką wiedzę jak pan redaktor, czyli z mediów i też czekam na rozwiązanie, jaka była prawda w tej sprawie. Czeka pan i traktuje Marcinkiewicza jako wiarygodnego, poważnego polityka? Tak. Na dzisiaj nie mam żadnych powodów, żeby myśleć inaczej o Marcinkiewiczu. Taki człowiek do PZPN-u by się nadawał? Nie tylko do PZPN-u; w wiele innych miejsc. Bo Marcinkiewicz tę propozycję odrzuca, podobnie jak Jan Krzysztof Bielecki. Ma pan jeszcze kogoś na podorędziu do tego PZPN-u? Przyjdzie czas; będzie rada. Przyjdzie czas i będzie kandydat ministra sportu? To musi być kandydat środowiska piłkarskiego, bo to PZPN będzie wybierał swojego szefa. Można odnieść takie wrażenie, że jakoś nikt się nie pali za bardzo do tej propozycji. Myślę, że wspólny interes i ministra sportu, i PZPN-u, i wszystkich kibiców w Polsce polega na tym, żeby wspólnie ustalić kandydaturę człowieka, który będzie budził zaufanie o wszystkich ludzi w Polsce, którzy uwierzą wreszcie, że zmiana na stanowisku prezesa spowoduje, że trzeba wierzyć w to, że piłka będzie rozgrywana według czystych reguł, a nie pod stołem. I będzie okrągła, a bramki będą dwie? Tak. I uczciwie strzelane bramki. A nie jest tak, że nikt się nie pali do rządów w instytucji - przepraszam za mocne słowa - o której pański partyjny kolega mówił mówił: "burdel, w którym dziwki zarażają HIV-em"? O tych słowach już się sam Janusz Palikot wypowiadał. Myślę, że to jest jeszcze inna sprawa. Nie chodzi tylko o skażenie w związku, ale chyba odpowiedzialność jest wielka na tym człowieku, który będzie następcą pana prezesa Listkiewicza, bo i poletko do posprzątania jest dosyć duże. A jak się panu podobało to porównanie Janusza Palikota? Barwne, ale straszne? Nie podobało mi się. Za ostre, czy wulgaryzmy panu przeszkadzały? I jedno, i drugie. I za to stwierdzenie i za wszystkie inne pan to by Palikota wyrzucił z Platformy, zawiesił, czy pozostawił na swoim miejscu? Mam żal do Janusza Palikota, bo wielokrotnie rozmawialiśmy i uważam, że w tej swojej ekspresji przesadza i że to nie jest dobry styl. Z drugiej strony mam szacunek dla jego wielu poglądów, bo uważam, że jest człowiekiem, który ma dużo do powiedzenia. Powinien zostać zawieszony? Jutro zdecyduje o tym klub. Pytam o pańskie zdania - pana: skarbnika Platformy Obywatelskiej, członka jej władz. Ja mam miękkie serce w tej sprawy. Jakby była szansa na poważą rozmowę i na tak zwanego ostatniego klapsa, to ode mnie dostałby klapsa. Czyli dać mu szansę? Ja bym dał szansę.