Jak narodził się pomysł na film "Grunt to rodzinka"? Christian Clavier: Poszukując dobrego materiału na komedię, 2 lata temu trafiłem na komiks, przy lekturze którego wręcz płakałem ze śmiechu! Mam nadzieję, że widzowie kinowi też tego doświadczą. Przy okazji znalazłem w nim wiele prawdy o Korsyce, historię stroniącą od stereotypów, a za to okraszoną niepowtarzalnym humorem. Korsykę już znałem, a mój stosunek do tego miejsca łączył fascynację i strach. Jako osiemnastolatek spędzałem tam wakacje i odtąd regularnie wracałem na wyspę, na której mój dziadek spowodował w 1920 roku sporo zamieszania, spędzając tam swój miesiąc miodowy. Jak przebiegała praca nad adaptacją komiksu? Christian Clavier: Pracowałem nad nią z Michelem Delgado. Zajęcie nie należy do najłatwiejszych, gdyż wymaga odwzorowania zarówno stylu realistycznego, jak i satyry, jakie stosuje René Pétillon. Pierwszym wyzwaniem było wiarygodne przeniesienie na ekran postaci Jacka Palmera. Przypomina jednocześnie inspektorów Clouzot i Gadgeta, zwłaszcza tego pierwszego, jeśli chodzi o ślepą pewność siebie. Wydaje mi się, że w scenariuszu udało nam się go nieco "uczłowieczyć", w czym pomocna była wymyślona przez nas bohaterka Léa Leoni (Caterina Murino). Poza tym zachowaliśmy wierność pierwowzorowi: głównym wątkiem jest nadal rutynowa misja detektywa na Korsyce, która na zawsze odmieni jego spojrzenie na świat. Co pana najbardziej rozbawiło w oryginale? Christian Clavier: Dialogi i niesamowite sytuacje, wymyślone przez Pétillona, a także jego wielki dar subtelnej karykatury, która nie oszczędza ani żandarma, policjanta, ani nacjonalisty czy separatysty. Michel Delgado umieścił w scenariuszu jeszcze inne epizody z własnej podróży po Korsyce, które idealnie komponują się w tej zabawnej wizji tamtejszych zwyczajów. Szczególnie ujmujący jest typowy dla ludności śródziemnomorskiej kpiarski styl posługiwania się słowami. Mnie osobiście poruszyła także teatralność i poczucie tragizmu, wynikające z ich opowieści i samooceny. Więcej w Serwisie Rozrywka